Od początku pandemii 11,17 proc. wszystkich zakażeń koronawirusem i prawie 12 proc. wszystkich zgonów w kraju zanotowano w Małopolsce.
W liczbie zakażeń przoduje stolica województwa. W Krakowie np. 8 listopada zgłoszono 967 przypadków, 10 listopada – 881, a 12 listopada – 1005. W szybkim tempie rośnie również liczba zgonów. To powoduje, że na pochówek na krakowskich cmentarzach trzeba obecnie czekać nawet dwa tygodnie.
Jest też problem z miejscem w chłodniach, w których przechowuje się ciała zmarłych. Szybko ich ubywa. – Szukamy rozwiązań, bo prognozy są takie, że nowe miejsca mogą być bardzo szybko potrzebne – mówi Zbigniew Baran, właściciel firmy pogrzebowej Karawan. W podobnym tonie wypowiada się dyrekcja Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Krakowie.
Tragiczna statystyka
W październiku w Krakowie zmarło 1186 osób, rok temu w tym samym miesiącu zgonów było 906, czyli prawie o 300 mniej. – Ale te liczby zmieniają się szybko. Tylko w pierwszym tygodniu listopada zorganizowaliśmy ok. 180 pochówków, co oznacza, że do końca tego miesiąca możemy mieć nawet ponad 800 pogrzebów. Do tej pory było ich średnio miesięcznie ok. 500 – wylicza Paweł Sularz, dyrektor krakowskiego Zarządu Cmentarzy Komunalnych (ZCK).
Dla krakowian wzrost liczby pochówków oznacza wydłużenie czasu oczekiwania na pogrzeb najbliższych. W wakacje ten czas wynosił standardowo kilka dni, od końca sierpnia, gdy liczba zgonów zaczęła rosnąć, czas oczekiwania na pochówek zaczął się wydłużać. Aktualnie na pogrzeb na jednym z głównych miejskich cmentarzy (Rakowicki, Prądnik Czerwony, Podgórski, Grębałów) czeka się nawet dwa tygodnie.