Branża koncertowa, która latem zyskała nadzieję, z przerażeniem patrzy na mapę złożoną z żółtych i czerwonych stref.
Na początku pandemii branża koncertowa także w wypowiedziach premiera Mateusza Morawieckiego pojawiała się wyłącznie w kontekście ryzyka. Dla mobilizacji środowiska miały znaczenie nasze publikacje o 300 tys. pracowników kultury i 30 mld zł wartości dodanej wytwarzanej przez sektor kultury, która w niektórych regionach może mieć wpływ na nawet 10 proc. lokalnych budżetów. Z 26 mln uczestników imprez masowych widownia tych muzycznych liczyła przed pandemią ponad 10 mln osób.
Kryzys i integracja
– To duży rynek – mówi Joanna Ziędalska-Komosińska z Top Management. – Dzięki inicjatywie menedżerów topowych gwiazd powstała inicjatywa założenia Izby Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich, która razem ze Stowarzyszeniem Organizatorów Imprez Artystycznych i Rozrywkowych (SOIAR) oraz Polską Izbą Techniki Estradowej (PITE) zintegrowała środowisko i wypracowała mapę powrotu do pracy – mówi Joanna Ziędalska-Komosińska. – Gdyby nie odbywające się w zaciszu gabinetów rozmowy z rządem, koncertów by nie było.
By wypełnić swoje zobowiązania wobec fanów, artyści przełożone z wiosny i lata koncerty zdecydowali się – ze względu na ograniczenia frekwencji – grać w zaplanowanych wcześniej miejscach dwukrotnie.
CZYTAJ TAKŻE: Ruszyła organizacja koncertów, ale areny odmrażają się powoli