Po ubiegłorocznych obchodach 10-lecia Industriady okazuje się, że także tegoroczna odsłona będzie szczególna. Chociaż nie o taką wyjątkowość chodziło. Trzeba było zrezygnować z hucznego rozruchu maszyn, czyli zwyczajowego spektaklu na rozpoczęcie festiwalu. Nie będzie też wielkiego finału, rozjaśnianego zwykle światłem, barwionego laserami, rozbrzmiewającego dźwiękiem i uświetnianego plenerowym przedstawieniem teatralnym.
Powrót do natury
Jednak – jak zapewnia koordynator imprezy, którym od tego roku jest Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu – atrakcji nie zabraknie. Do odwiedzenia będzie 36 obiektów w 23 miastach.
„Motywem przewodnim tegorocznej edycji jest natura w przemyśle. Związek pomiędzy tymi dwoma światami sięga początków przemysłowej działalności człowieka. Natura i industrialny charakter naszego regionu są nierozłączne: wszystkie cztery żywioły odgrywały przecież kluczową rolę w pracy i codziennym życiu górników, hutników oraz robotników. Era przemysłowej rewolucji to dla człowieka koniec pewnej epoki, kiedy życie toczyło się zgodnie z rytmem pór roku” –zauważają organizatorzy, dodając jednak, że człowiek od natury nie ucieknie. Zresztą, bieżąca sytuacja epidemiologiczna dobrze o tym świadczy.
CZYTAJ TAKŻE: Wąski tor, szeroki pejzaż
Organizatorzy będą czuwać nad bezpieczeństwem uczestników, ale proszą również, by ci śledzili krajowe komunikaty o ewentualnych obostrzeniach sanitarnych.