19 akwariów, basenów i zbiorników o łącznej pojemności ponad 15 mln litrów. Tak, w największym skrócie można opisać Afrykarium, otwarte przed sześcioma laty we wrocławskim zoo. Pomysłem na nowe oceanarium było poświęcenie go faunie i florze jednego tylko kontynentu. Myślą przewodnią jest tu prezentacja ekosystemów Czarnego Lądu, pod hasłem „życiodajne wody Afryki”. Odwiedzamy więc Morze Czerwone, wody Afryki Wschodniej, Kanał Mozambicki, Wybrzeże Szkieletowe w Namibii i dżunglę nad rzeką Kongo.
Akwaria i wybiegi zasiedlają nie tylko bajecznie kolorowe ryby, ale także żółwie, manaty, hipopotamy, płaszczki, rekiny, krokodyle i pingwiny.
Mieszkańców przybywa
Kosztujące 240 mln zł Afrykarium było skokiem na głęboką wodę, ale twórcom szybko udało się wypłynąć na powierzchnię – w pierwszym sezonie zawitało tu 1,9 mln gości. W ostatnich latach frekwencja ustabilizowała się na poziomie 1,6 mln. To oznacza, że niebawem gospodarze przywitają 10-milionowego miłośnika afrykańskiej fauny.
CZYTAJ TAKŻE: Szlakiem pinezek, które Google wbija w mapę Polski
– Afrykarium jest jak żywy organizm, cały czas zmienia się, ewoluuje. Od otwarcia pojawiły się w nim nowe gatunki – pilchy afrykańskie, meduzy, mrówki, a ostatnio latarniki. Jako miejsce życia zwierząt nigdy nie przestanie się zmieniać, dlatego stanowi atrakcję, do której warto powracać – zachęca Radosław Ratajszczak, prezes zarządu Zoo Wrocław.