Podkreśla, że obecnie można wykorzystać średnio około 13 proc. miejsc w pojeździe, co oznacza, że w dużym autobusie o długości 18 metrów, który może pomieścić 150 osób, może jechać maksymalnie 21 pasażerów. W autobusie na 100 osób może jechać 13 pasażerów.
– Obostrzenia pozostają, a liczba pasażerów rośnie. Przewoźnicy, jak nasze MPK Lublin, starają zapewnić coraz większą ilość pojazdów, więc koszty rosną, a rząd jest jakby głuchy. Nie ma żadnej reakcji na postulaty złagodzenia obostrzeń w komunikacji miejskiej – dodaje prezydent Lublina.
Podkreśla, że bez złagodzenia obostrzeń w ilości przewożonych osób zapewnienie sprawnego transportu publicznego będzie niemożliwe.
Mimo to miasta próbują „odmrażać” komunikację. Wrocławskie MPK wczoraj przywróciło robocze rozkłady jazdy dla wszystkich dziennych linii tramwajowych i autobusowych. Pracy do wykonania jest bardzo dużo, ponieważ po wprowadzeniu stanu epidemiologicznego w marcu tego roku komunikacja w wielu miastach w Polsce została częściowo zawieszona. Autobusy czy tramwaje jeździły w dni robocze, jak w święta. Później doszły jeszcze kolejne ograniczenia wprowadzone przez rząd. Od końca marca w pojazdach transportu publicznego liczba pasażerów nie może być wyższa niż wynosi połowa miejsc siedzących.
Z czasem na ulicach pojawiało się więcej pojazdów komunikacji miejskiej. I tak np. w Poznaniu od 30 marca na liniach ZTM obowiązuje specjalny rozkład jazdy, który jest systematycznie i na bieżąco zmieniany, dopasowywany do potrzeb pasażerów.