Przedsiębiorcy, którzy chcą dalej zbierać czy przetwarzać odpady, muszą złożyć do 5 marca wnioski o zmianę posiadanych zezwoleń. – Już wiemy, że część firm sobie z tym nie poradzi i nawet nie złożą wniosku o zmianę decyzji, więc ich obecne decyzje wygasną z mocy prawa 5 marca – mówi Agnieszka Fiuk, członek rady programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Niepozorne „wnioski” oznaczają dla ok. 15 tys. firm w Polsce konieczność zdobycia gwarancji zabezpieczenia roszczeń, czyli złożenia depozytu gotówkowego lub gwarancji bankowej. Zdaniem Fiuk, dla małej bazy magazynowo-transportowej, gdzie odpady są magazynowane czasowo przed transportem do docelowych wysypisk, to 50–70 tys. zł. Dla dużych zakładów gwarancje wyniosą nawet od miliona do kilku milionów zł. Do tego dojdą, wciąż zresztą nieprecyzyjne, przepisy o całodobowym monitoringu, czyli kolejne wydatki. Efekt? Będzie mniej legalnych składowisk, a nielegalnych nowe przepisy przecież nie obciążą.
Shutterstock
Mamy obawy, że może wzrosnąć liczba nielegalnych wysypisk. My jesteśmy coraz drożsi: ponosimy koszty monitoringu, zabezpieczeń przeciwpożarowych, zabezpieczenia roszczeń – mówi Agnieszka Fiuk.
Branża spodziewa się więc, że największe zakłady będą walczyć o przetrwanie. Największy kłopot będą miały np. małe stacje przeładunku odpadów, miejsca składowisk złomu czy demontażu aut. Te punkty mogą zniknąć, co przeniesie się np. na wzrost kosztu transportu odpadów.