Jego przedsiębiorstwo pozyskało takich klientów jak m.in. Ministerstwo Zdrowia, Biblioteka Narodowa czy Urząd Miasta Sosnowiec. Świadczy dla nich usługi hostingowe, buduje intranet. A jednak Wojewodzic zrezygnował z zamówień publicznych i przestawił biznes na zagranicznych klientów. Zdecydowała wspomniana specyfika postępowań, ale i podejście samorządów. – Nie powinno się traktować przedsiębiorcy jako pazernego i nieuczciwego – dowodzi. – Największe gospodarki świata dawno już zauważyły, że mocne firmy to filar silnego państwa – dorzuca. Jako przykład podaje budowę dróg i kryzysy w tym sektorze, wywołane m.in. brakiem możliwości renegocjowania kontraktów w sytuacji, gdy rosły ceny podwykonawstwa. – A przecież celem firmy jest zarobek. Czasem mam wrażenie, że samorządy o tym zapominają. Silne marki to również wyższe pensje, podatki i inwestycje w regionie – wylicza.
Problemem jest też brak know-how w urzędach. – Ze względu na ustawę kominową trudno o zatrudnianie specjalistów w urzędach czy agencjach. Tymczasem trzeba wspomagać się specjalistami w danej dziedzinie. I należy pamiętać, że za ich bezstronność i ekspercką wiedzę trzeba będzie sporo zapłacić. Planując przetargi, warto wydzielić na to pewną pulę pieniędzy – ocenia.
Brak zainteresowania
Są też bardziej trywialne trudności. Kryją się nawet w Biuletynach Informacji Publicznej. Z perspektywy BIP każdy przetarg wygląda inaczej. – Powszechne jest publikowanie skanów ogłoszeń zamiast ich czytelnej wersji – punktuje Wojewodzic. – Warto tu zwrócić uwagę na rozwiązanie, jakim jest jest baza konkurencyjności. Wyszukiwanie przetargów jest tam relatywnie łatwe, co sprawia, że znam kilka firm, które startują wyłącznie w przetargach organizowanych w oparciu o bazę konkurencyjności – zauważa Wojewodzic.
CZYTAJ TAKŻE: Potrzeba inwestycji w innowacje
Rezygnację młodych innowatorów z walki o zamówienia publiczne potwierdzają też przedstawiciele samorządów. – Doświadczenie dowodzi, że mimo umieszczania zamówień na platformie zakupowej, do której ma dostęp każdy dostawca, najczęściej w przetargach startują te same firmy – przyznaje w rozmowie z „ŻR” Janusz Popielewski, dyrektor Wydziału Informatyki UM Bydgoszcz. – Czasami tylko jedna składa swoją ofertę. Niestety, coraz częściej spotykamy się też z sytuacją, kiedy nie dostajemy nawet tej jednej oferty i musimy niemalże ścigać dostawców, aby chcieli wykonać usługę lub dostawę. Nie widzę dużego zainteresowania przetargami ze strony startupów. Ale nasza procedura nakazuje nam wystosowanie zapytań w trybie konkurencyjnym już od kwoty 6 tys. euro netto – tłumaczy.
Poznański ratusz wylicza z kolei, że w 2019 r. zlecono 22 przetargi na realizację zadań z zakresu obsługi IT. W ramach tych postępowań przedsiębiorcy z sektora MŚP złożyli 28 ofert. Z jednej strony to lepsza średnia niż rok wcześniej, z drugiej jednak – to zaledwie ułamek więcej niż jedna oferta na przetarg.