Polska jest na końcu listy krajów unijnych pod względem gromadzenia wody. Na mieszkańca przypada u nas średnio 1,6 tys. m sześc. rocznie, czyli trzykrotnie mniej od średniej europejskiej, która wynosi 4,5 tys. m sześc. Jest rozmieszczona nierównomiernie – na południowych, wyżynnych i górskich terenach wody jest więcej niż w środkowej i północnej części kraju, i te tereny częściej borykają się z jej deficytem.
Za dużo odwadniano
– Od lat regionem najbardziej zagrożonym suszą jest województwo wielkopolskie oraz łódzkie. Tam na problemy związane ze zmianą klimatu nakładają się konsekwencje działalnością człowieka, zwłaszcza eksploatacja węgla brunatnego, co powoduje powstanie wielkich obszarów lejów depresyjnych, gdzie woda jest wysysana z gruntu. Problem występuje także w woj. lubuskim, jest to obszar bardzo narażony na suszę – mówi Zbigniew Karaczun, profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ekspert Koalicji Klimatycznej. Obecna susza – jak wskazuje – to efekt wieloletnich zaniedbań w gospodarce wodnej i wprowadzonego po drugiej wojnie światowej programu osuszania terenów, by je udostępnić dla rolnictwa. Trwało to do lat 70., choć było wiadomo, że zacznie brakować wody.
W Polsce trzeba dopiero odbudować system zbiorników retencyjnych, gromadzących wodę / fot. AdobeStock
– Polska miała przed wojną 24 tys. spiętrzeń, gdzie można było postawić np. małe elektrownie wodne, w latach 70. XX w. zostało ich 600, inne zniszczono – zaznacza prof. Karaczun. Jak mówi, organizacje pozarządowe, zajmujące się ochroną klimatu, już od lat 90. wzywały do działań na rzecz małej retencji, czyli zatrzymywania wody w małych zbiornikach śródpolnych, odbudowania stawów śródpolnych, renaturalizacji terenów podmokłych. – Tego nie robiono. Szkody poczyniło fatalne w skutkach „lex Szyszko” – wycięto w Polsce kilkanaście milionów drzew, w tym takie, które tworzyły rezerwuary wody w miastach i na terenach wiejskich. Teraz zaczyna się mówić o odbudowie – zaznacza Zbigniew Karaczun.
Beczki na deszczówkę
– Obecna sytuacja hydrologiczna jest wynikiem nie tylko niedoboru opadów w pierwszej połowie 2019 r. i suchego lata i jesieni roku 2018 oraz ciepłej i praktycznie bezśnieżnej zimy 2018–2019 – zaznacza Jarosław Władczyk, rzecznik PGW Wody Polskie – Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu.