Czas zatrzymać deszcz

Zmiany klimatu wymuszają nowe działania: m.in. tworzenie małych zbiorników wodnych czy ogrodów deszczowych.

Publikacja: 04.08.2019 13:10

Czas zatrzymać deszcz

Foto: AdobeStock

Polska jest na końcu listy krajów unijnych pod względem gromadzenia wody. Na mieszkańca przypada u nas średnio 1,6 tys. m sześc. rocznie, czyli trzykrotnie mniej od średniej europejskiej, która wynosi 4,5 tys. m sześc. Jest rozmieszczona nierównomiernie – na południowych, wyżynnych i górskich terenach wody jest więcej niż w środkowej i północnej części kraju, i te tereny częściej borykają się z jej deficytem.

Za dużo odwadniano

Od lat regionem najbardziej zagrożonym suszą jest województwo wielkopolskie oraz łódzkie. Tam na problemy związane ze zmianą klimatu nakładają się konsekwencje działalnością człowieka, zwłaszcza eksploatacja węgla brunatnego, co powoduje powstanie wielkich obszarów lejów depresyjnych, gdzie woda jest wysysana z gruntu. Problem występuje także w woj. lubuskim, jest to obszar bardzo narażony na suszę – mówi Zbigniew Karaczun, profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ekspert Koalicji Klimatycznej. Obecna susza – jak wskazuje – to efekt wieloletnich zaniedbań w gospodarce wodnej i wprowadzonego po drugiej wojnie światowej programu osuszania terenów, by je udostępnić dla rolnictwa. Trwało to do lat 70., choć było wiadomo, że zacznie brakować wody.

""

W Polsce trzeba dopiero odbudować system zbiorników retencyjnych, gromadzących wodę / fot. AdobeStock

Foto: regiony.rp.pl

Polska miała przed wojną 24 tys. spiętrzeń, gdzie można było postawić np. małe elektrownie wodne, w latach 70. XX w. zostało ich 600, inne zniszczono – zaznacza prof. Karaczun. Jak mówi, organizacje pozarządowe, zajmujące się ochroną klimatu, już od lat 90. wzywały do działań na rzecz małej retencji, czyli zatrzymywania wody w małych zbiornikach śródpolnych, odbudowania stawów śródpolnych, renaturalizacji terenów podmokłych. – Tego nie robiono. Szkody poczyniło fatalne w skutkach „lex Szyszko” – wycięto w Polsce kilkanaście milionów drzew, w tym takie, które tworzyły rezerwuary wody w miastach i na terenach wiejskich. Teraz zaczyna się mówić o odbudowie – zaznacza Zbigniew Karaczun.

Beczki na deszczówkę

– Obecna sytuacja hydrologiczna jest wynikiem nie tylko niedoboru opadów w pierwszej połowie 2019 r. i suchego lata i jesieni roku 2018 oraz ciepłej i praktycznie bezśnieżnej zimy 2018–2019 – zaznacza Jarosław Władczyk, rzecznik PGW Wody Polskie – Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu.

CZYTAJ TAKŻE: Woda: towar na wagę złota

Niedawne upały uświadomiły, jak cenna jest woda. Nawet miasta, mające pokaźne jej zasoby, nie próżnują – dopłacają do zbierania deszczówki, i podejmują najróżniejsze działania, by zatrzymać wodę. Czyni to Wrocław, choć nie ma problemu z deficytem. – Jednak namawiamy mieszkańców do oszczędzania wody i prowadzimy wiele projektów w zakresie zrównoważonego gospodarowania wodami opadowymi i wykorzystywaniem jej np. do podlewania przydomowych ogrodów – mówi Grzegorz Rajter z UM Wrocławia. Właśnie rusza tu projekt „Złap deszcz”. Można uzyskać do 5 tys. zł dotacji na budowę systemów deszczowych, takich jak ogrody deszczowe, studnie chłonne i zbiorniki na wodę opadową.

""

fot. AdobeStock

Foto: regiony.rp.pl

Także Kraków przywiązuje dużą rolę do zwiększania retencji – to jedno z zadań nowo powołanej jednostki Klimat–Energia–Gospodarka Wodna. – Dla mieszkańców od 2013 r. realizowany jest „Krakowski program małej retencji wód opadowych”, w którym dotowane jest wykonanie systemów deszczowych do gromadzenia i wykorzystania wód deszczowych – mówi Kamil Popiela z UM Krakowa. Do zmywania ulic miasto też wykorzystuje deszczówkę zgromadzoną w zbiornikach i wodę odzyskaną z oczyszczalni ścieków. A Zarząd Zieleni Miejskiej w parku Lotników Polskich buduje staw retencyjny, z którego ma być czerpana woda do podlewania.

CZYTAJ TAKŻE: Upały i urlopy wypompowują wodę

Program dopłat do instalacji przydomowych zbiorników na deszczówkę proponują radni PiS w Rzeszowie. Chcą dla mieszkańców 50-proc. dotacji na zakup, montaż i modernizację urządzeń systemu deszczowego do gromadzenia wód opadowych. – To świetne programy. Powinniśmy zacząć myśleć o tym, by w normach budowlanych wprowadzać wymogi dotyczące wykorzystania tzw. wody szarej, np. z mycia owoców, i odprowadzać ją do gruntu, a nie do ścieków – uważa Zbigniew Karaczun.

Ogrody na dachach

Miasta sięgają też po nowoczesną technikę. Warszawskie wodociągi wykorzystują zaawansowane systemy sterowania, które pozwalają na bieżącą regulację i optymalizację parametrów sieci wodociągowej. – W tym też celu MPWiK do końca 2020 r. chce podwoić liczbę punktów opomiarowania sieci, co pozwoli jeszcze skuteczniej wykrywać nieszczelności i wycieki spowodowane awariami lub nielegalnymi wcinkami – mówi Dominika Wiśniewska ze stołecznego ratusza. Od lipca w stolicy obowiązuje strategia adaptacji do zmian klimatu dla m.st. Warszawy do roku 2030 z perspektywą do 2050 – będzie podstawą do projektowania zagospodarowania przestrzennego. – Miejskie budynki mają być wyposażane w panele fotowoltaiczne i w zielone dachy, bogate w krzewy i pnącza zatrzymujące wodę. Zabezpieczamy zbiorniki wodne, by zwiększyć retencję. Zachęcamy mieszkańców, by zakładali ogrody deszczowe przy domach – mówi Dominika Wiśniewska.

""

Gruba Kaśka, jedno z warszawskich ujęć wody / FOT. ROBERT GARDZINSKI/FOTORZEPA

Foto: regiony.rp.pl

Z kolei Łódź (choć dysponuje znacznymi rezerwami wody) przystąpiła do projektu z dofinansowaniem ze środków unijnych „Odwodnienie miasta Łodzi”. – Powstaną m.in. osadniki na kanalizacji deszczowej, pełniące rolę minipodczyszczalni, oraz przebudowana zostanie jedna z podczyszczalni wód opadowych w zlewni rzeki Sokołówki. W zlewni górnego Neru zaplanowano wykonanie pięciu zbiorników retencyjnych, których zadaniem będzie przejęcie i zatrzymanie wód z kanalizacji deszczowej, ale i ze spływów powierzchniowych (zbiorniki Sołecka i Frezjowa) – wskazuje Marcin Masłowski z UM Łodzi.

""

fot. AdobeStock

Foto: regiony.rp.pl

A w Skierniewicach Zakład Wodociągów i Kanalizacji pozyskał olbrzymie środki z Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska na porządkowanie gospodarki wodno-ściekowej. – Na tworzenie nowych studni głębinowych, remontów i konserwacji obecnie funkcjonujących. Te realizacje wpłyną na zniwelowanie w przyszłości problemów, jakie miały miejsce – mówi Przemysław Rybicki z UM Skierniewice.

Spóźnione działania

Nad kwestią niedoborów wody w Polsce i koniecznością ochrony jej zasobów pracuje wiele resortów. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej opracowuje kompleksowy Program Rozwoju Retencji. Zakłada on zwiększenie możliwości magazynowania zasobów wodnych z obecnych 6,5 proc. do 15 proc., czyli ponaddwukrotnie. Na inwestycje związane z rozwojem retencji do 2027 r. resort chce przeznaczyć ok. 14 mld zł. Jak mówi Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, w dziedzinie gospodarki wodnej są wieloletnie zaniedbania. – Dlatego też pracujemy nad pierwszym w historii kompleksowym rozwiązaniem minimalizującym w naszym kraju skutki powodzi oraz suszy – zapowiedział minister.

CZYTAJ TAKŻE: Miasta muszą wziąć większą odpowiedzialność za klimat

Jeszcze w tym roku program zostanie przyjęty przez rząd jako program wieloletni. Cały system zostanie przebudowany tak, by powstawały zbiorniki mokre służące także w obliczu coraz częściej występującej suszy. Plan obejmie m.in. zbiorniki retencyjne, retencję naturalną, hydroenergetykę i meliorację.

OPINIA | Anna Tarka, PGW Wody Polskie – Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu

W ostatnim pięcioleciu problem tzw. suszy hydrologicznej stał się coraz bardziej powszechny. Dlatego Wody Polskie podejmują szereg działań związanych z edukacją wodną, a jednym z głównych celów jest zapobieganie suszy, jej skutkom i dbanie o środowisko naturalne. Ma temu służyć Projekt Planu Przeciwdziałania Skutkom Suszy z uwzględnieniem podziału kraju na obszary dorzeczy (tzw. Stop suszy). Jego uzupełnieniem będzie zainicjowany przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Program Rozwoju Retencji. Działania te prowadzone w porozumieniu z lokalnymi samorządami i społecznościami mają wskazać regiony najbardziej zagrożone występowaniem suszy oraz służyć opracowaniu planu zadań, które w przyszłości zapobiegną negatywnym skutkom braku odpowiednich poziomów wody w rzekach i ciekach. W Dolnośląskiem kluczowe inwestycje to dwa nowe stopnie wodne na Odrze – w rejonie Lubiąża i Ścinawy. Będą oddane do użytku w 2027 r. i zapewnią utrzymanie wody, regulowanie stanów rzeki i nawadnianie okolicznych pól. Retencjonowanie wody wspomaga mieszkańców regionów zagrożonych suszą i pomaga rzekom. Zbiorniki retencyjne umożliwiają zasilanie rzeki w czasie suszy, kiedy przepływ naturalny nie jest możliwy. Dysponując zgromadzoną wodą, można ją w sposób kontrolowany upuścić, by umożliwić przeżycie organizmom wodnym i przetrwanie roślinności.

OPINIA | Józef Brynkus, poseł Kukiz’15, członek sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa

Zmiany klimatu są faktem, którego nikt rozsądny nie może podważać. Jednak trzeba obalić mit o globalnym ociepleniu wynikającym z działalności człowieka, ponieważ człowiek ma na to minimalny wpływ, nie jest w stanie zmienić klimatu. Po prostu cyklicznie, od wielu lat, mamy do czynienia z takimi zjawiskami jak na przykład susza. Problem polega na tym, że Polska nie jest do tego przygotowana, przede wszystkim dlatego, że w tym zakresie są ogromne zaniedbania. Nie ma rozwiązań systemowych, brak jest zbiorników retencyjnych, rowy melioracyjne są pozatykane. Kiedyś, przed wojną, o to, by takie rowy były drożne dbały wyznaczone do tego osoby, dzisiaj nikt się tym nie zajmuje. Również fatalnie wygląda kwestia lesistości – a pamiętajmy, że im więcej lasów, tym lepiej. Do tego w miastach jest coraz więcej betonu, woda zamiast wsiąkać w glebę, spływa. Na to wszystko nakładają się małe opady deszczu. W efekcie wody w Polsce brakuje. Ostrzeżenia hydrologów, którzy uważają, że w sierpniu w Polsce może zabraknąć wody, np. w gospodarstwach, tam gdzie są studnie, jest realne. Chociaż nie sądzę, żeby Polacy nadmiernie zużywali wodę, między innymi dlatego, że woda kosztuje. Apele o oszczędne gospodarowanie są uzasadnione.

OPINIA | Diana Głownia, rzecznik wojewody świętokrzyskiego

Na terenie województwa świętokrzyskiego – zgodnie z komunikatem Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach – występuje susza rolnicza. W różnej skali i uprawach wystąpiła na terenie 31 gmin województwa. Z kolei ograniczenie w korzystaniu z wody miało miejsce lokalnie w miesiącach czerwiec–lipiec i wynikało z zanieczyszczenia ujęć wody (gmina Piekoszów, gmina Bieliny). Duże nadzieje wiążemy z Programem Rozwoju Retencji realizowanym przez MGMiŻŚ przy współpracy Wód Polskich, dzięki któremu będzie można skutecznie przeciwdziałać zarówno suszy, jak i powodziom. Realizacja programu jest zaplanowana na najbliższych siedem lat. Inwestycje będą finansowane kwotą 14 mld zł ze środków nowej perspektywy budżetowej UE.

Z kolei skutki suszy rolniczej są objęte wsparciem rządowym, realizowanym przez ARiMR, po weryfikacji strat przez komisje wojewódzkie. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało program wsparcia inwestycji związanych z wykonywaniem ujęć wody na potrzeby nawadniania, w tym studni i zbiorników, zakupu nowych maszyn i urządzeń do poboru, mierzenia poboru, magazynowania, uzdatniania, odzyskiwania lub rozprowadzania wody, zakupu nowych instalacji do rozprowadzania wody, zakupu i instalacji nowych systemów nawadniających.

Z regionów
Komunikacja w miastach nie działa tak, by ludzie rezygnowali z aut
Z regionów
Polska trzy miesiące po powodzi. Pieniądze płyną, ale odbudowa idzie powoli
Z regionów
Gwałtowne porywy wiatru w całej Polsce. W Gdańsku zamknięto cmentarze i zoo
Z regionów
Dolny Śląsk z rekordowym budżetem
Z regionów
Rejs po Wiśle zimą? W Warszawie to możliwe
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10