Najem krótkoterminowy coraz bardziej doskwiera mieszkańcom polskich kurortów oraz dużych miast, m.in. Warszawy, Krakowa, Gdańska, Sopotu, Kołobrzegu czy Zakopanego. I chociaż ich włodarze widzą zalety najmu, to domagają się ucywilizowania rynku.
Zysk nie dla wszystkich
– Najwięcej problemów nastręcza najem krótkoterminowy w budynkach, w których mieszkają również stali lokatorzy – mówi Grzegorz Sokoliński, były burmistrz Szklarskiej Poręby.
– Komfort życia tych ostatnich zdecydowanie pogarsza się. Imprezy do białego rana, hałas, śmiecenie, często są na porządku dziennym. W miejscowościach wypoczynkowych, takich jak np. Szklarska Poręba, problemów przysparzają głównie tzw. apartamentowce, czyli obiekty z apartamentami do wynajęcia. Przybywa ich w zawrotnym tempie. Dla osób, które kupują w nich mieszkania, to forma lokaty. Nie są na ogół związani z miejscowością, w której znajdują się takie mieszkania, tylko żyją setki kilometrów dalej. Nie płacą podatku od najmu, choć powinni. Urzędy skarbowe są bezsilne, bo jak udowodnić, że taka osoba wynajmuje lokal i nie płaci daniny z tego tytułu? Nikt przecież nie będzie stał miesiącami na klatce schodowej i sprawdzał. Dla właścicieli lokalnych pensjonatów i hoteli to nieuczciwa konkurencja. Uczciwie płacą podatki i ich koszty są o wiele wyższe – wyjaśnia Grzegorz Sokoliński.
CZYTAJ TAKŻE: Nie ma jak skutecznie bronić mieszkańców
Okazuje się, że apartamentowce windują też ceny na lokalnych rynkach. – Tereny inwestycyjne w Zakopanem są już znacznie ograniczone, co sprawia, że ich ceny są bardzo wysokie. Tymczasem większość mieszkań o powierzchni 30–40 mkw. kupują inwestorzy z całej Polski oraz z zagranicy. Bardzo ogranicza to możliwość zakupu mieszkania stałym mieszkańcom naszego miasta. Problemem jest również znalezienie lokum na wynajem długoterminowy, ponieważ właścicielom często bardziej opłaca się wynająć swoje mieszkanie turystom niż stałym mieszkańcom – wyjaśnia Agata Pacelt-Mikler z Urzędu Miasta w Zakopanem.