Stan techniczny i estetyczny bazarów pozostawia wiele do życzenia, jednak zastępowanie ich nowoczesnymi i funkcjonalnymi halami targowymi, wznoszonymi ze środków miejskich, nie zawsze rozwiązuje problem – zdarza się, że taka hala nie przyciąga ani kupców, ani tylu klientów co dawniej. Pierwszych zniechęca wzrost czynszu, drudzy obawiają się, że w luksusach nie będzie już tanio.
Jeszcze trudniej jest na bazarach, którymi zarządzają sami kupcy. Bywa, że los takich targowisk, stojących na gruncie gminnym, nie jest usankcjonowany zapisami w planach miejscowych, co zniechęca handlowców do inwestycji. Tym bardziej że mają czasem krótkie, często odnawiane umowy najmu.
– Zarządca targowiska przypomina mi, że za każdy mój pomysł, za każdą kreskę zapłacą kupcy. Muszę się bardzo pilnować – mówi Aleksandra Wasilkowska, architektka, która pracuje nad modernizacją stołecznego targowiska przy Bakalarskiej (cała rozmowa na stronie regiony.rp.pl).
„Bakalarska” stoi na działce miejskiej, jednak zarządza nią podmiot prywatny, czyli sami kupcy. Koncepcja modernizacji zakłada tu budowę akceptowalnej estetycznie elewacji zewnętrznej z pozostawieniem kształtu wnętrza – straganów i pawilonów – inwencji handlarzy.
Remont tak, ale drobny
– Większość targowisk powstała w latach 90. w związku z transformacją systemową i gospodarczą – przypomina Tomasz Myszko-Wolski z wrocławskiego Urzędu Miasta, uważając, że lata prosperity bazary mają za sobą. – Ruch na targowiskach zmniejszył się na skutek rosnących wymagań klientów. Spadek liczby kupujących przekłada się na słabnącą kondycję finansową kupców – dodaje.