– Dzięki wprowadzeniu przystanków na żądanie przejazd na danej trasie odbywa się płynniej i szybciej. W dłuższej perspektywie można mówić również o oszczędnościach związanych z eksploatacją pojazdów, bo każdorazowe zatrzymanie i uruchomienie pojazdu generuje koszty – tłumaczy Bartłomiej Rodak, rzecznik Kolei Dolnośląskich.
To ten przewoźnik w grudniu ub. roku jako pierwsze w Polsce uruchomiły pilotażowo dwa przystanki na żądanie na stacjach Nowa Wieś Legnicka oraz Krzyżowa. Przewoźnik uważa, że była to słuszna decyzja, bo na przystanku Krzyżowa od momentu wprowadzenia nowego systemu pociągi zatrzymywały się „na żądanie” jedynie w przypadku 31 proc. przejazdów. Jeszcze mniejszy odsetek postojów „na żądanie” zanotowano w Nowej Wsi Legnickiej, gdzie pasażerowie zatrzymywali pociągi jedynie w przypadku 14 proc. przejazdów.
CZYTAJ TAKŻE: Kolej plus Metropolia: śląska specyfika
Do spółki nie wpłynęły żadne skargi czy wnioski w sprawie takich przystanków od pasażerów, a wręcz przeciwnie – w ustnych rozmowach z obsługą pociągu chwalili oni ten pomysł. Dlatego Koleje Dolnośląskie chcą mieć więcej przystanków na żądanie. Już zawnioskowały do PKP PLK o uruchomienie 19 nowych wraz z nowym rozkładem jazdy, który wejdzie w życie 13 grudnia.
Nad wskazaniem konkretnych propozycji stacji na żądanie pracuje zespół specjalistów. W pierwszej kolejności brana jest pod uwagę wymiana pasażerów, czyli ile osób wsiada i wysiada na danej stacji. – Ponadto także szereg czynników, mających wpływ na usprawnienie płynności jazdy w danej relacji, jak np. stan infrastruktury, usytuowanie samej stacji/przystanku etc. – wylicza Bartłomiej Rodak.