Do 274 milionów osób urosła dziś grupa ludzi na całym świecie, którzy wymagają bezzwłocznego udzielenia pomocy humanitarnej. Dane są przerażające – nie tylko dlatego, że grupa ta jest rekordowo wielka, ale również dlatego, że rośnie w ekspresowym tempie. Raptem dwa lata temu międzynarodowe agencje pomocowe i organizacje humanitarne doliczyły się 168 mln osób w tragicznej, wymagającej szybkich działań, sytuacji.
O ich losie, ale też o trudach ludzi dobrej woli, którzy ruszają na pomoc potrzebującym – zarówno tym w bezpośrednim sąsiedztwie, jak i w dalekich krajach na antypodach – ma przypominać organizowany na globalną skalę Dzień Pomocy Humanitarnej, przypadający 19 sierpnia. Organizuje się go od 13 lat w rocznice ataku na siedzibę ONZ w Bagdadzie w 2003 r. W tym roku globalnie przyświeca mu hasło: „Potrzeba całej wioski, by wychować dziecko” – stare afrykańskie przysłowie, które doskonale ilustruje specyfikę działań pomocowych. Ich skuteczność zależy bowiem nie tylko od dorywczo udzielonej pomocy, ale od zaplanowanych często na lata, systematycznych działań i uzdrawiania całego otoczenia potrzebujących.
W Polsce temat przygotowanej z okazji tego święta wolontariatu kampanii jest nieco inny: „Pomoc w naszych rękach”. Jak podkreśla Polska Akcja Humanitarna, chodzi o wyrażenie podziwu i afirmację działań ludzi, którzy mieszkają wokół nas i ostatniej wiosny dali dowód tego, że w polskim społeczeństwie tkwi olbrzymia siła i empatia. „Pomoc nadal jest potrzebna, ale chcemy przypominać, jak wiele udało się już osiągnąć zwykłym Kowalskim” – podkreśla organizacja.
Pospolite poruszenie
Bardzo wątpliwie, czy kiedykolwiek policzymy definitywnie, jakiej wartości pomoc została udzielona uchodźcom z Ukrainy w pierwszych miesiącach po rosyjskiej agresji na ten kraj. Ale skala zrywu Polaków była bezprecedensowa, nawet jeśli posłużymy się statystykami, które naprędce zbierano u progu lata. Do grup wsparcia zakładanych w mediach społecznościowych mogło dołączać nawet 100 tysięcy osób dziennie, sondaże pokazywały, że w wiosennych miesiącach działania pomocowe – na rozmaitym stopniu zaangażowania – mogło podjąć nawet 70 proc. mieszkańców naszego kraju.
Jedni wpłacili datek na konta organizacji charytatywnych i humanitarnych, inni zawieźli żywność, ubrania czy zabawki do punktu zbiórek, podejmowano pracę w takich miejscach, oferowano uchodźcom dach nad głową. W tym ostatnim przypadku przed Ukraińcami otworzono drzwi zapewne kilkudziesięciu tysięcy prywatnych domów, nie wspominając też o noclegach w adaptowanych do tego celu obiektach firmowych czy hotelach. Setki tysięcy Polaków oferowało darmowy przejazd od granicy do wybranych punktów w Polsce. Całe branże mobilizowały się ze wsparciem dla analogicznych przedsiębiorców zza naszej wschodniej granicy.