Na okładce widnieje Stalin. Wyprostowany, żelbetonowy, z fajką w dłoni. Postawiono go w Ustrzykach Dolnych w 1951 r. Wytrwał przez pięć lat, pozdrawiany skinieniem głowy przelęknionych mieszkańców, ale też często upokarzany. Jak choćby wtedy gdy kilku mieszkańców miasteczka założyło się o litr wódki, że przemienią Generalissimusa w chłopa. Założyli mu poplamiony waciak, obok cokołu postawili rower Ukraina i wsadzili w kieszeń kartkę: „Masz kufajku i maszynu, to się wynoś, skur...!".
Inni bezczelni mieszkańcy potrafili postawić krwawemu Gruzinowi brzozową miotłę u stóp do sprzątania albo wsadzali na głowę blaszane wiadro. Jeden nadzwyczaj rozrzutny dowcipniś zawiesił mu nawet pęto kiełbasy na szyi. Ubecja miała pełne ręce roboty z tym nieszczęsnym pomnikiem, aż wreszcie w 1956 r. zwalono go, ciągnąc końmi w różne strony. Świadkowie wspominają, że długo się bronił, ale ostatecznie uległ i skończył w górskim strumieniu z odłupanymi fragmentami, które mieszkańcy Ustrzyk zachowali sobie na pamiątkę po straszno-śmiesznych czasach.
Nie bez powodu Stalin otwiera książkę Krzysztofa Potaczały. Jej podtytuł brzmi bowiem „Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad" i stanowi zapis przymusowych migracji ludzi, którzy z Bieszczad zostali wysiedleni lub których przywieziono tu pod przymusem. A wszystko właśnie za sprawą Stalina, który niedbałym ruchem ręki postawił granicę, nie zważając na podziały etniczne, narodowościowe, na lokalne zwyczaje, tradycje i sąsiedzkie stosunki.
Linijką po mapie
„Musiał to zrobić ktoś kompletnie pozbawiony empatii i zdrowego rozsądku, skoro na zimno haratnął na mapie krechę przedzielającą kilka wsi w taki sposób, że część z nich znalazła się po sowieckiej, a część po polskiej stronie. Tym samym rozdzielono sąsiadów, przyjaciół, a nawet bliższych sobie ludzi, którzy znaleźli się w dwóch różnych krajach, choć dzieliła ich niekiedy odległość kilometra" – czytamy u Potaczały.
Autor od lat zajmuje się historią Bieszczad oraz ich kulturowym tłem i kolorytem. W dorobku ma trzy tomy reportaży „Bieszczady w PRL" oraz książkę „KSU. Rejestracja buntu" o znanym zespole punkowym z Ustrzyk Dolnych, który swą nazwę wziął od lokalnego skrótu na tablicach samochodowych.