Na pierwszym turnieju, w 1977 roku Daniel Olbrychski wręczał zwycięzcy Pierścień Kmicica. W tym roku turniej odbył się po raz czterdziesty i miał szczególnie uroczystą oprawę. W głównym turnieju konnym wzięło udział niemal 40 jeźdźców z sześciu krajów – Włoch, Ukrainy, Francji, Kanady, Danii i Polski. Wielu z nich przyjeżdża tu od lat. Sześć tysięcy gości podziwiało rycerskie zmagania i pokazy z udziałem około 150 występujących.
– Było hucznie, tak jak wymagał tego jubileusz – opowiada Dariusz Deja, współorganizator turnieju. – Przez ostatnie lata wiele się zmieniało. Nasz turniej ma charakter rywalizacji sportowej, w odróżnieniu od pokazowych, które odbywają się w innych miejscach. Rywalizuje się o nagrody, punkty. Obowiązuje ścisły regulamin, fotokomórki mierzą czas. Nie kładziemy jednak nacisku wyłącznie na jeden okres historyczny, jak ma to miejsce w przypadku Grunwaldu, gdzie wszystko jest podporządkowane XV wiekowi, zarówno broń, jak i ubiory. My pokazujemy różne okresy – od wczesnego średniowiecza, aż po husarię.
Gonitwy do pierścienia
Specyfika trzydniowego turnieju polega na różnorodności, tu co chwilę, pojawiają się na arenie nowi bohaterowie. Organizatorom zależy na publiczności w każdym wieku.
Turniej rozgrywany jest w kilku dyscyplinach. Główną jest turniej konny zręcznościowy zwany „Gołubskimi gonitwami do pierścienia". Spośród 37 startujących w tej konkurencji, po eliminacjach 10 najlepszych awansowało do finału. Tegoroczną rywalizację wygrał Krzysztof Cymbał, rycerz z Golubia-Dobrzynia.
– Wszystko odbywa się według szczegółowego regulaminu opierającego się na źródłach historycznych – wyjaśnia Dariusz Deja. – Jeźdźcy nie startują w zbrojach, liczy się sprawność i szybkość. Odbywają się próby zręcznościowe: atak na saracena, atak z kopią, która jest tu główną bronią – czyli uderzenie w tarczę kukły. Kukła musi się obrócić o 360 stopni i wtedy dopiero próba jest zaliczona.