Jezioro Szlamy wciśnięte jest w granicę polsko – białoruską. Znajduje się na wschodzie powiatu augustowskiego w gminie Płaska. Zbiornik ten to raj dla turystów (w pobliżu znajdują się liczne gospodarstwa agroturystyczne), szczególnie miłośników wędkowania oraz ornitologów. – Można tam spotkać zimorodka, błotniaka stawowego, trzciniaczka – opisuje Michał, który od kilku lat fotografuje w tym miejscu ptaki.
Korekta granicy
Od kilku miesięcy obszar wokół tego jeziora bardzo pilnie obserwują też historycy z białostockiego oddziału IPN. Dlaczego? Otóż podejrzewają, że w pasie ziemi niczyjej na pograniczu polsko – białoruskim, a także po drugiej stronie jeziora na niewielkim cyplu zarośniętym drzewami mogą znajdować się groby Polaków zatrzymanych i zamordowanych przez wojska sowieckie w wyniku Obławy Augustowskiej latem 1945 roku. Operację przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu przeprowadzono od 10 do 25 lipca 1945 r. historycy nazywają ją małym Katyniem. Do dzisiaj nieznany jest los ok. 600 żołnierzy, którzy wpadli wtedy w sidła Sowietów.
„Z relacji rodzin ofiar obławy wynika, że aresztowanych wywieziono w kierunku granicy z Białoruską Socjalistyczną Republiką Sowiecką. Ci, których trzymano w Augustowie na Zarzeczu, mieli być wywiezieni samochodami 17 lipca około godz. 3 rano w kierunku na Lipsk i Grodno. (...) Aresztowanych w okolicach Gib i Płaskiej także wywieziono w kierunku Białorusi, w stronę Sopoćkiń " – napisała Barbara Bojaryn-Kazberuk, dyrektor białostockiego oddziału IPN w artykule „Siedemdziesiąt lat poszukiwań", który znalazł się w najnowszej publikacji IPN poświęconej Obławie Augustowskiej, „Obława Augustowska. Wspólnota pamięci".
„Na okolice Kalet jako możliwego miejsca zbrodni zwrócił uwagę historyków i śledczych Nikita Pietrow w lipcu 2014 r. Z protokołów przesłuchań oraz zebranych później relacji mieszkańców kilku z tych miejscowości wynika, że latem 1945 r. Sowieci zatrzymali tam co najmniej kilkudziesięciu mężczyzn pod zarzutem przynależności do AK. Byli przetrzymywani, przesłuchiwani i bici w stodole w Kaletach. Następnie zostali zawiezieni lub poprowadzeni w stronę polskiej granicy i tam ślad się urwał. Według Wincentego Giedrojcia z Balenięt „w tę stronę gdzie ich zawieziono, przez wiele lat droga była zagrodzona i wstęp [był] wzbroniony". Odległość z Kalet do granicy wynosi około 3–4 km.
Dziś jest to ścisła strefa przygraniczna, do której od strony białoruskiej nadal nie ma dostępu. Jak wynika z relacji świadków, latem 1945 r. w budynkach dawnej stanicy KOP-u w Kaletach stacjonowały bliżej niesprecyzowane jednostki sowieckie. Teren za wsią, przy samej granicy, znajduje się w strefie lasu pierwotnego, rzadko odwiedzanego przez ludzi. Szczególnie interesujący jest kilkusetmetrowy pas graniczny w okolicach widocznego na mapach cypla, o który powiększono BSRS w trakcie powojennego korygowania linii granicznej. Najnowsze zeznania świadków wskazują jako jedno z możliwych miejsc przeprowadzenia egzekucji okolice dawnej leśniczówki Giedź, znajdującej się przy drodze Rygol – Kalety, dziś po białoruskiej stronie" – dodaje Barbara Bojaryn-Kazberuk.