Jak wygląda hodowla mazurskich węgorzy?

Pół wieku temu węgorze same przepływały ok. 8 tys. km z Morza Sargassowego do jezior na Mazurach. Dziś rybacy muszą tym tajemniczym rybom pomagać dostać się do polskich słodkich wód.

Aktualizacja: 15.12.2016 14:43 Publikacja: 14.12.2016 20:00

Zarybianie węgorzami Jeziora Mikołajskiego.

Foto: materiały prasowe

Pracownicy Gospodarstwa Rybackiego w Mikołajkach wprowadzili jesienią 10 tys. węgorzy europejskich do jezior, na których gospodarują. O tym jak się to robi, opowiada „Rzeczpospolitej" Radosław Lewandowski, ichtiolog z GR w Mikołajkach:

– Zarybienia naszych jezior węgorzem przeprowadzamy od lipca do września i co roku inną wielkością małego węgorzyka (ryby mają 3,5–10 gramów), w zależności od tego, jaki jest aktualnie najlepszy na rynku – mówi Radosław Lewandowski.

– Węgorzyki są przywożone w styropianowych kontenerach. Trafiają na łodzie i rybacy płynąc wzdłuż jeziora partiami wypuszczają ryby do wody. Aby zwiększyć ich szanse na przeżycie, nie można tego zrobić w jednym miejscu. Węgorzyki muszą mieć możliwość ucieczki przed drapieżnikami – wyjaśnia.

Wielka wędrówka

Zarybianie jezior węgorzem prowadzą też inne gospodarstwa. Np. GR w Mrągowie wypuściło trzy lata temu 35 tys. węgorzyków. Wiek dojrzały (7–10 lat) osiągnie ok. 30 proc. z nich. Przez ten czas samice węgorza urosną do 200 cm i 9 kg. Samce są dużo mniejsze – osiągają maksymalnie 60 cm i ważą do 0,35 kg. Z wyglądu przypominają sznurówki.

Mikołajscy rybacy kupili węgorzyki w firmie Grupa Aqua z Olsztyna. Jest to jedna z zaledwie kilku firm w Polsce, która oferuje rybakom żywe, podrośnięte węgorzyki. Dlaczego jest to tak deficytowy produkt? Andrzej Karpiński, właściciel Grupy Aqua, podkreśla, że jeszcze w latach 60. węgorze dopływały do Bałtyku i Polski. Jako ryba dwuśrodowiskowa węgorze mogą żyć i w wodach słonych, i słodkich. Łowiono je więc i w Zalewie Wiślanym, i w mazurskich jeziorach.

–Potem nastąpiło całkowite załamanie spowodowane zanieczyszczeniami wód, budowami hydrologicznymi, co wiązało się z przegradzaniem wód, a to odcinało rybom naturalne drogi. Coraz więcej było też chorób pasożytniczych węgorzy – wylicza Karpiński. Obecnie węgorz europejski jest wpisany na czerwoną listę gatunków zagrożonych wyginięciem.

Narybku węgorza nie da się wyhodować sztucznie. Aby się rozmnożyć węgorze wiedzione tajemniczym i niepoznanym dotąd przez ludzi zmysłem, wykonują najdłuższą znaną nauce wędrówkę na tarliska. Przez 180–250 dni ryba pokonuje ok. 8 tys. km z Europy do Morza Sargassowego, leżącego w zachodniej części północnego Atlantyku. To jedyne miejsce ma świecie, w którym rozmnażają się węgorze.

Po tarle dorosłe węgorze, podobnie jak pstrągi, giną. Wyklute z ikry szkliste larwy (tzw. leptocefale) wraz z prądem morskim Golfsztromem dryfują przez kolejne dwa–trzy lata do Europy, gdzie między październikiem a kwietniem przeobrażają się w formę montee, a następnie wpływają do rzek, głównie we Francji i Anglii. Tam przez blisko 10 lat żyją w wodach słodkich. Dorosłe osobniki wracają potem do Morza Sargassowego.

Człowiek łowi za dużo

Są jednak wyjątki. Dwa lata temu media podały, że w studni w szwedzkiej wiosce Brantevik zmarł najstarszy węgorz świata. Żył tam 155 lat. W XIX w. umieszczanie węgorzy w studniach było w Szwecji powszechne. Robiono to w celach sanitarnych – wyjadając zanieczyszczenia, owady, glony, itp., ryby utrzymywały źródło w czystości.

Z kolei brytyjscy rybacy z Plymouth w hrabstwie Devon, złowili rok temu rekordowo wielkiego węgorza o długości 6 m i wadze 72 kg. Największy odłowiony węgorz w Polsce (jezioro Jaśkowickie, 1994 r.) mierzył 144 cm i ważył 6,43 kg.

– Teraz węgorze larwy docierają do Europy, ale tylko w wybranych miejscach można na nie trafić. Połowy odbywają się u wybrzeży Francji, Hiszpanii i Portugalii od listopada do marca oraz w rzekach Anglii, Szkocji i Irlandii od marca do maja. To powoduje wysoką cenę dalszego podchowu, bo zakup materiału wyjściowego jest drogi – podkreśla Lewandowski.

Grupa Aqua importuje narybek z Anglii i Hiszpanii. Obecnie cena kilograma to 550–600 euro. – To dwa razy więcej niż dwa lata temu – podkreśla Andrzej Karpiński.

Szczytowe 1 000 euro za kg węgorze szkliste osiągnęły w latach 2001–2004, kiedy zaczęło ich brakować. Wtedy masowo odławiano je w ujściu Loary, Garony, Tagu i Sekwany. Połowy napędzali klienci głównie z Azji, ale i z Europy. Np. w Hiszpanii przyrządzało się je jak frytki. Tylko w samym ujściu Garony i Loary złowiono wtedy 1 000 ton, tzn. 3 bln sztuk małych węgorzyków.

W tym roku europejskie połowy montee wyniosły ok. 550 ton. Ryby mogą być odsprzedawane jedynie do dalszego chowu. W UE powstały specjalne miejsca, w których pomaga się rybom przetrwać najtrudniejszy, pierwszy okres w wodzie słodkiej. W Polsce pierwsza taka „podchowalnia" powstała w 1998 r. w gospodarstwie rybackim w Rucianem-Nidzie.

Na ratunek węgorzom

Ekolodzy od dawna alarmują byśmy przestali kupować węgorze, bo to jedyny sposób na ratowanie tej ryby. Polska, podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej, wprowadziła obowiązujący do końca 2011 r. całkowity zakaz importu i eksportu węgorza europejskiego. W Danii sieć supermarketów Danske Supermarked wycofała ryby ze sprzedaży, tłumacząc to chęcią ochrony gatunku. Duńczycy przyznawali, że sprzedaż węgorzy to był dobry interes.

W polskich hurtowniach kilogram dorosłego węgorza kosztuje 50–80 zł. W detalu 1 kg wędzonego węgorza to już wydatek ponad 100 zł. Jest to więc najdroższa ryba na polskim rynku.

Gospodarstwa Rybackie Lokalnej Grupy Działania Mazurskie Morze (GR w Mikołajkach, Ełku, Giżycku, Mrągowie, Rucianem Nidzie, GR „Śniardwy" oraz kilku prywatnych dzierżawców jezior) wydają ok. 2 mln zł rocznie na zarybianie 25 tys. ha wód.

Na sprzedaży wyłowionych ryb zarabiają dwa i pół raz więcej: wartość odławianych ryb to średnio 5 mln zł rocznie. W sumie rocznie grupa łowi 370–400 ton ryb. Z ponad 21 odławianych gatunków najwięcej rybacy grupy wyciągają leszczy (ponad 70 ton); karpia (ponad 50 ton), płoci (41 ton), pstrąga (ponad 30 ton) i szczupaka (27 ton). Węgorza łowi się na Mazurach ok. 22 ton rocznie i nie jest to wcale najmniej.

Gatunkami, które są dziś najrzadziej trafiają się na Mazurskim Morzu są sum (360 kg rocznie), boleń (290 kg) i sieja (40 kg rocznie). Natomiast wprowadzonego sztucznie amura łowi się 20–30 kg rocznie, podobnie jak wymagającego bardzo czystej i natlenionej wody jazia.

– Jak wygląda rynek? Węgorz zawsze był poszukiwany, mimo swojej bardzo wysokiej ceny. Jego mięso ma charakterystyczny smak ze względu na dużą zawartość tłuszczu, przy czym jest to tłuszcz zdrowy; zawiera kwasy Omega 3, dużo witaminy A i D. Nasze gospodarstwo niedługo otwiera sklep internetowy. Liczę, że dzięki temu będziemy mogli tam dokładnie określić, gdzie i kto najchętniej kupuje węgorza – zapewnia Radosław Lewandowski.

Gospodarstwa rybackie na Mazurach nie tylko łowią. Wybudowały też restauracje, smażalnie, wędzarnie, serwujące ryby z najświeższych połowów. Są też inicjatorami i uczestnikami wielu imprez kulinarnych propagujących ryby w polskiej kuchni. Mamy więc Święto Rybaka w Orzyszu, Festiwal Jezior w Rucianem-Nidzie, Mazurski Festiwal Rybny „Rybkę na zdrowie" w Mikołajkach. To wydarzenie zostało wyróżnione prawem używania znaku „Produkt Warmia Mazury".

To jednak za mało, by zmienić nasze przyzwyczajenia. Ryby w diecie Polaka mają znaczenie marginalne. Rocznie jemy ok. 12 kg ryb, co sytuuje Polskę w ogonie Unii.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska