„Historia Gdyni, jak każda porządna historia, ma wiele wątków. Jedne są bardzo ważne, inne mniej; jedne są wyraźne, inne ukryte" – piszą kuratorzy, dodając, że u początków miasta łatwo uchwycić te najważniejsze: z jednej strony marzenie o Polsce nowoczesnej, dynamicznej, śmiało patrzącej w przyszłość, z drugiej – romantyczny patriotyzm.
Oba wątki splotły się krótko po odzyskaniu przez kraj niepodległości. 23 września 1922 roku Sejm RP uchwalił ustawę, której art. 1 mówił: „Upoważnia się Rząd do poczynienia niezbędnych zarządzeń celem wykonania budowy portu morskiego przy Gdyni na Pomorzu, jako portu użyteczności publicznej".
Z początku prace ciągnęły się niemrawo, impuls do działania dał dopiero Eugeniusz Kwiatkowski, w 1926 roku mianowany ministrem przemysłu i handlu. W tym samym roku – 10 lutego – Gdynia otrzymała prawa miejskie.
W kolejnych dekadach przez miasto przetoczyły się dzieje: wrzesień '39, później grudzień '70 i sierpień '80.
– Uznaliśmy, że historia to nie tylko wielkie daty i postacie, ale także losy mieszkańców na różnych etapach istnienia miasta. Gdynia to wiele historii, dlatego opowiadamy i o Eugeniuszu Kwiatkowskim, i o znanym zegarmistrzu Józefie Kliksie. Mówimy o losach Mieczysławy Nogajewskiej (przed wojną i tuż po niej prowadziła zakłady fotograficzne w Gdyni i Warszawie – red.), które mogłyby posłużyć za scenariusz filmu. Przedstawiamy historię rodziny Salomona Bergmana, który w przededniu wojny wypłynął na pokładzie „Chrobrego" (tym samym rejsem płynął Witold Gombrowicz), by w Argentynie przygotować życie dla siebie, żony i syna – wylicza w rozmowie z „Rz" Agata Abramowicz, jedna z kuratorek wystawy. Są tu dzieje dzieci i dorosłych, ludzi majętnych i biednych, przyjezdnych budowlańców oraz Kaszubów, dla których budowa miasta oznaczała nowe możliwości.