Sołtys, choć jest w każdej wsi, z punktu widzenia prawa i organów samorządowych, nie ma większego znaczenia. Pełnimy funkcję doradczą, ale gminy nie muszą liczyć się z naszym głosem – mówi „Życiu Regionów" Łukasz Ossowski, sołtys Rytla na Pomorzu. To jedna z wsi, która ucierpiała w czasie nawałnicy 11 sierpnia 2017 r. Ossowski błyskawicznie zaczął wówczas organizować pomoc dla mieszkańców.
– Ale moje działania nie były sformalizowane. Nie byłem partnerem do rozmów ze służbami, które zajmowały się usuwaniem skutków nawałnicy. Myślę, że to błąd, bo byłem przecież na miejscu i wiedziałem najlepiej, które sprawy są najpilniejsze – tłumaczy sołtys Rytla.
Zdaniem Łukasza Ossowskiego, gdyby sołtysi mieli większą rangę, mogliby lepiej zarządzać miejscowością, w której pełnią swoją funkcję. – Teraz jesteśmy jak listonosze. Dziś rola sołtysa sprowadza się do roznoszenia informacji o wysokości podatku do zapłacenia. A przecież wieś się zmienia, obecnie sołtysi to nie prości chłopi z widłami. Dlatego dobrze by było, gdyby naprawdę mieli coś do powiedzenia – mówi Ossowski.
Z tezami głoszonymi przez najpopularniejszego polskiego sołtysa zgadza się także prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Uważam, że sołectwa powinny być pierwszym szczeblem w samorządowej drabinie. Zdecydowanie należy im nadać większe znaczenie – twierdzi szef ludowców.
Kilka dni temu PSL złożyło w Sejmie projekt ustawy o sołtysach i radach sołectwa. To już drugi raz propozycja ta trafiła do parlamentu. Za pierwszym razem projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu. Wówczas za odrzuceniem projektu głosowało 234 posłów, przeciwko było 201, a 3 wstrzymało się od głosu.