Po sukcesach, jakimi były zorganizowanie mistrzostw Euro 2012, finał Ligi Europy w Warszawie w 2015 r. oraz mistrzostwa Europy do lat 21, które polskie miasta gościły w 2017 r., mamy kolejny sukces, przede wszystkim PZPN i prezesa Zbigniewa Bońka. Nawet najlepsza kandydatura (sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki zdradził, że polskie dokumenty aplikacyjne ważyły aż 17 kg) może nie wystarczyć, jeśli nie poprą jej rozmowy kuluarowe i skuteczne przekonywanie władz światowej piłki, że organizację warto powierzyć właśnie nam.
Z nędzy...
Jeszcze dziesięć lat temu otrzymanie organizacji takiego turnieju wydawało się niemożliwe. Stadiony, na których grały wtedy kluby ekstraklasy, straszyły wyglądem i bywały polem bitwy dla stadionowych bandytów. Na trybunach warszawskiego stadionu Wojska Polskiego stał wysoki płot, a przecież swoje mecze rozgrywała tam pierwsza reprezentacja.
Kiedy Wisła Kraków, wtedy eksportowy klub, miała się zmierzyć z Lazio Rzym, szkocki arbiter zdecydował o przełożeniu spotkania, bo twarda, zmrożona płyta nie nadawała się jego zdaniem do gry. W Krakowie nie było podgrzewanej murawy, podobnie na Stadionie Śląskim, w Łodzi czy Ostrowcu Świętokrzyskim, które wskazywano jako boiska rezerwowe. W razie kłopotów w grę wchodziły jeszcze Bratysława i Wiedeń.
Od tego czasu zmieniło się bardzo wiele i o jakość stadionów w Polsce nie trzeba się martwić, a nawet można i należy być z niej dumnym. Nad Wisłą od 2006 r. powstało wiele nowoczesnych stadionów i chyba jeszcze tylko w Niemczech oraz Turcji inwestuje się z takim rozmachem.
...do pieniędzy
Ogromnym impulsem było przyznanie prawa do organizacji Euro 2012, na które Polska wystawiła cztery stadiony: w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i we Wrocławiu. Nagle okazało się, że kilka drużyn ekstraklasy ma obiekty na europejskim poziomie. Dołączyły do nich Legia i Arka, efektowny stadion powstał przy Reymonta w Krakowie, a potem lawina ruszyła. Kolejne miasta ogłaszały plany budowy nowych obiektów: Bielsko-Biała, Białystok, Gliwice, Zabrze, Lubin.