Łódź: jeśli firma zniknie, to trudno

200 osób może stracić pracę, bo władze miasta ostro naciskają na inwestora, by oddał teren pod budowę drogi

Publikacja: 24.05.2012 01:07

Władze firmy Enkev mówią, że na przeprowadzkę potrzebują minimum dwóch lat

Władze firmy Enkev mówią, że na przeprowadzkę potrzebują minimum dwóch lat

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Trzecie największe polskie miasto jest gotowe rozwijać się kosztem przedsiębiorców. Ofiarą takiej polityki władz Łodzi padnie prawdopodobnie jeden z największych pracodawców w mieście – firma Enkev.

Strach i rozżalenie

„Łódź – miasto możliwości" przekonują pracownicy z Zespołu Obsługi Inwestorów łódzkiego ratusza w wydanej 8 maja broszurce. I wymieniają takie atuty miasta, jak stabilny rynek pracy i konkurencyjne koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Jak wygląda to w praktyce, przekonała się polsko-holenderska spółka akcyjna Enkev.

Obecna w Łodzi od lat 60. ubiegłego stulecia spółka produkująca wybory z włókien naturalnych dostała od prezydent miasta Hanny Zdanowskiej (PO) ultimatum – do końca roku ma opuścić swój teren (20 tys. mkw.) przy ulicy Targowej w okolicach centrum miasta. Powód? Za dwa lata przez teren, na którym stoją jej hale fabryczne, ma biec nowa ulica prowadząca do powstającego Nowego Centrum Łodzi, czyli wielkiego kompleksu biznesowo-kulturalnego.

Zadośćuczynienie, które oferują firmie urzędnicy, nie pozwala jednak na jej przetrwanie. A to oznacza, że 200 osób może stracić zatrudnienie.

– Powoli zaczynamy się już ustawiać w kolejce do urzędu pracy. Jest strach i wielkie rozżalenie wśród pracowników, bo urzędnicy pani Zdanowskiej nie tylko niszczą nowoczesne przedsiębiorstwo, ale i pozbawiają ludzi perspektyw – mówi „Rz" Bogusław Gabara, szef Zakładowej Organizacji Związkowej Enkev Polska.

Według danych na koniec marca w Łodzi bezrobocie wynosiło 12,6 proc. – Walczymy o firmę i naszych pracowników. Ale miasto nie chce słuchać naszych racji – mówi „Rz" prezes Enkevu Czesław Grochulski. – Holenderscy akcjonariusze są zmuszani do likwidacji oddziału w Polsce.

Inwestor musi odejść?

Problemy Enkevu z władzami Łodzi mają już pięcioletnią historię. W 2007 r. ówczesny prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki zażądał, by firma przeniosła się do podłódzkiego Konstantynowa, bo na jej terenie ma powstać specjalna strefa sztuki i centrum festiwalowego Camerimage.

W 2010 r. prezydentem została Hanna Zdanowska. Rok później idea Camerimage w Łodzi upadła. Ale urzędnicy nie zrezygnowali z prób wyrugowania firmy.

W styczniu 2012 r. prezydent zagroziła właścicielom spółki, że jeśli nie opuszczą terenu do końca roku, wyda decyzję administracyjną o wywłaszczeniu. – Cały czas rozmawiamy i próbujemy porozumieć się z firmą, zabezpieczyć jej środki, kupić od niej całą nieruchomość i dać szansę na przeniesienie aktywności w inne miejsce – tłumaczy „Rz" Zdanowska. – Ale w tym cały ambaras, aby dwoje chciało naraz.

„Rz" widziała jednak korespondencję prezydent Zdanowskiej z władzami Enkevu i związkami zawodowymi. Wynika z niej, że miasto pola do negocjacji nie zostawiło. Firma ma opuścić zajmowany teren i zrobić to do końca roku.

– Bez stworzenia minimalnych warunków technicznych i czasowych nie możemy w ogóle rozważać przeniesienia zakładu w inne miejsce. W trakcie przenoszenia produkcji musi być zapewniona ciągłość obsługi sprzedaży, aby firma nie straciła klientów – mówi „Rz" prezes Grochulski.

Także związkowcy Enkevu mówią, że w pół roku nie ma szans, by zakład przenieść w inne miejsce. Potrzeba na to przynajmniej dwóch lat. – Urzędnicy myślą, że są to maszyny do szycia, które możemy wziąć pod pachę i przenieść. A to nie tylko linia technologiczna, ale i urządzenia, które mają po 9 metrów wysokości – podkreśla Bogusław Gabara.

Hanna Zdanowska widzi sprawę inaczej. – Możemy dać im tyle czasu, ile nam daje wykonawca w związku z podpisaną umową. Zaproponowaliśmy Enkevowi tereny po siedzibie Coca-Coli, która całą produkcję przeniosła w inne miejsce. Firma posiada też grunt w Konstantynowie, gdzie może się przenieść. Jeśli Enkev podjąłby już teraz decyzję o przeniesieniu, to pewnie zdążyłby to zrobić – zaznacza prezydent Łodzi.

Spór o wycenę

14 maja właściciele Enkevu dostali od miasta ostateczną propozycję. Zarząd Dróg i Transportu poinformował ich, że jest gotów odkupić teren za 21,8 mln zł. – To są warunki nie do przyjęcia. Koszty przeniesienia produkcji i wartość działki szacujemy na blisko 42 mln zł – mówi Grochulski. – A holenderscy udziałowcy od 2001 r. włożyli w firmę ponad 20 mln zł.

Z inicjatywy Federacji NSZZ Przemysłu Lekkiego sprawa trafiła na poniedziałkowe posiedzenie zespołu branżowego Komisji Trójstronnej. Mediacji podjęła się też Państwowa Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Efekt?

Wydłużono czas na negocjacje i decyzję do końca lipca. – Łącznie cały projekt (Nowego Centrum Łodzi i towarzyszących inwestycji – red.) w najbliższych trzech latach będzie kosztował prawie 3 mld. zł. Nie możemy wstrzymywać inwestycji, mimo że bardzo mi zależy na zatrzymaniu miejsc pracy, które daje Enkev – mówi Zdanowska.

Związkowcy zapowiadają, że będą walczyć o przetrwanie firmy wszelkimi metodami.

– Postępowanie urzędu miasta wobec firmy pokazuje, że miastu nie zależy na przedsiębiorcach. To sygnał dla innych, iż nie warto inwestować w Łodzi. Takie działania godzą w dobre imię miasta – podsumowuje Dariusz Joński, łódzki poseł SLD.

Trzecie największe polskie miasto jest gotowe rozwijać się kosztem przedsiębiorców. Ofiarą takiej polityki władz Łodzi padnie prawdopodobnie jeden z największych pracodawców w mieście – firma Enkev.

Strach i rozżalenie

Pozostało 96% artykułu
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego