Już wkrótce – 16 listopada – odbędą się wybory samorządowe. Jak wynika z przedwyborczych sondaży, w kilku regionach może dość do politycznej zmiany warty. W takich województwach jak mazowieckie, małopolskie, łódzkie, warmińsko-mazurskie, lubelskie czy podlaskie największe szanse na wygraną ma Prawo i Sprawiedliwość. Wybory same w sobie wzbudzają wiele emocji, ale w tym roku ekscytacja jest jeszcze większa, bo elekcja zbiega się z rozpoczęciem wykorzystywania nowej puli funduszy pomocowych UE na lata 2014–2020. Prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie denerwują się, czy nowi marszałkowie będą kontynuować przygotowane już kierunki podziału unijnych miliardów.
Bez radykalnych zmian
– Po pierwsze, nie wiadomo, czy te sondaże się sprawdzą, a nawet jeśli wygra PiS, to czy będzie miało zdolność do samodzielnego rządzenia lub zdolność do zawiązania koalicji – zauważył Adam Struzik (PSL), marszałek województwa mazowieckiego, podczas debaty „Polityka i rozwój regionalny", zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" i Forum Ekonomiczne w Krynicy. – Po drugie, nie ma takiej możliwości, by nowa władza radykalnie zmieniła kierunek wykorzystania funduszy UE – podkreślił Struzik. Jak wyjaśniał, wszystkie dokumenty strategiczne przygotowywane są wedle zaleceń Komisji Europejskiej i przeszły proces dogłębnych konsultacji społecznych. We wrześniu rozpoczną się już formalne negocjacje z Brukselą. Po ich zatwierdzeniu niewiele już będzie można zmienić.
Sporne kwestie
Adam Struzik potwierdził jednak, że obecni marszałkowie starają się jak najszybciej zamknąć negocjacje z Brukselą. – Ale wybory nie mają nic do tego, chcemy jak najszybciej móc rozpocząć wykorzystywanie nowych funduszy – podkreślał.
Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju regionalnego, ekspert BCC, uważa, że szybkie sięgnięcie po nową pulę unijnej pomocy zależeć będzie od sprawności nowej administracji w samorządach. Radził, by nie spieszyć się z zamykaniem negocjacji z Komisją za wszelką cenę. – Wciąż mamy kilka punktów spornych, o które warto walczyć – mówił. Chodzi np. o zintegrowane inwestycje terytorialne, czyli projekty strategiczne dla rozwoju regionu. – Komisja naciska, by były one wybierane w konkursach, a to bez sensu. To tak, jakbyśmy na poziomie krajowym robili konkursy na odcinki autostrad – wyjaśniał ekspert.
Drugim bardzo poważnym punktem spornym są drogi lokalne. Bruksela chce, by na nie co do zasady było jak najmniej dotacji, na co Polsce trudno się zgodzić. – Rozumiem, że po tym, jak w poprzedniej perspektywie wydaliśmy wiele pieniędzy na pojedyncze odcinki dróg, Komisja chce, by tego typu inwestycje były bardziej zintegrowane w ramach spójnej sieci transportowej – mówił Kwieciński. – Ale podchodzi do tego zbyt dogmatycznie: chce finansować tylko te drogi, które łącza się z siecią TENT [transeuropejską – red.]. Polska przekonuje, że np. kluczowe jest skomunikowanie nowych obszarów inwestycyjnych z lokalną siecią transportową. W przeciwnym razie takie obszary będą powstawać tylko w okolicach głównych dróg, co przeczy zrównoważonemu rozwojowi – wyjaśniał Kwieciński.