Rz: O Bydgoszczy mówi się czasem Mała Wenecja. Czy braliście to pod uwagę startując w konkursie na nowy gmach Akademii Muzycznej?
Katarzyna Głażewska: Nie, po wizycie w Bydgoszczy nazwaliśmy ją raczej Małym Berlinem. Bo atmosferą przypomina dziś stale rozbudowującą się stolicę Niemiec. Nie staraliśmy się więc nawiązać do Wenecji. Wiedzieliśmy, że władze miasta rozwija tu dzielnicę muzyczną, postanowiliśmy więc wpisać się w to założenie. Dostrzegliśmy tu bardzo uporządkowany układ urbanistyczny. Ładne kamienice do czterech, pięciu kondygnacji, które naprowadzają nas na oś terenów, które wymagają wielkiej rewitalizacji. W tej chwili panuje tam jeszcze straszny bałagan, więc musieliśmy wpisać w to miejsce nową historię, zastanowić się, co chcemy tu pokazać.
A co chcieliście?
Architektura powinna wynikać z jakiegoś kontekstu, a tamten kontekst jest trudny. Pawilon handlowy, składy węgla, zniszczona zieleń, budynki magazynowe porozrzucane po okolicy, a jeszcze do tego obok zakład energetyczny. Jedyne miejsce, do którego mogliśmy nawiązać, to stara glinianka. Mocno zapuszczona, ale oczyma wyobraźni zobaczyliśmy w niej staw, z czystą wodą, w której odbijać się będzie nasz obiekt. W tym projekcie większość elewacji jest z cegły. Wyjątkiem jest elewacja szklana, która odbijać się będzie w tej gliniance, to znaczy w pięknym, zrewitalizowanym stawie.
Ten staw stał się punktem odniesienia?