Choć przedsiębiorcy w Zachodniopomorskiem narzekają, że brakuje im rąk do pracy, to jednak w regionie wciąż jest wysoka stopa bezrobocia. Z najnowszych danych GUS wynika, że wskaźnik ten dla całego województwa wyniósł na koniec października 10.6 proc. To o 2,4 pkt proc. więcej niż stopa bezrobocia dla całego kraju.
Statystyki te nie budziłyby jednak aż takiego niepokoju, gdyby nie fakt, że w 15 powiatach (na 18 powiatów plus trzy miasta na prawach powiatu) stopa bezrobocia jest dwucyfrowa.
Najwyższy wskaźnik zanotowano w trzech powiatach: łobeskim (22,1 proc.), białogardzkim (22 proc.) oraz choszczeńskim (19,1 proc.). – Wysoka stopa bezrobocia we wskazanych powiatach, ale także innych należących przede wszystkim do dawnego województwa koszalińskiego, to skutek upadku państwowych gospodarstw rolnych i w konsekwencji także związanych z nimi przedsiębiorstw usługowych oraz przetwórczych – tłumaczy Rz Paweł Nowak z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie.
Winne PGR-y i brak połączeń
Gwałtowny wzrost bezrobocia w okresie transformacji był dla ludzi pracujących w dawnych PGR-ach szokiem. – W Zachodniopomorskiem nastąpiła ogromna degradacja kapitału ludzkiego. Z tego rodzaju problemami szybciej radzą sobie większe ośrodki miejskie, a także skupione wokół nich gminy. To tam napływa więcej inwestycji zewnętrznych, a także zlokalizowane są instytucje o dużym potencjale zatrudnieniowym – tłumaczy Paweł Nowak.