Salon, pośrodku stół, na nim lalka, są też kartki z elementarza, dzbanek, kilka książek, gazety. Pod ścianą, na której wiszą obrazy, stoi komoda. Nie jest bogato, ale porządnie. Za oknem ulica tętniąca życiem. I choć domownicy gdzieś wyszli, można swobodnie poruszać się po ich mieszkaniu. Zaglądać w każdy kąt. Z salonu drzwi prowadzą do kolejnego pokoju, który okazuje się tym samym... salonem, tylko przedmiotów jakby ubyło. Niby tak samo wygląda, ale jednak biedniej. Za oknem widać hitlerowskie flagi. Znak, że trwa okupacja. I znów kolejne drzwi. Trafiamy na trzecią odsłonę tego samego salonu. Ściana oberwana, przez dziurę widać ruiny. Na podłodze szare legowiska wypchane słomą. Obok miska z wodą. Jest szaro i biednie, a okno zabite dechami. Zamiast życia – wegetacja. Tylko lalka wciąż ta sama.
Spacerem po przedwojennej ulicy
Inscenizacje to z pewnością jedna z najmocniejszych stron gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej. Trzy takie same pokoje pokazane w różnym okresie – w momencie wybuchu wojny, w trakcie okupacji i na koniec wojny – to akurat część wystawy dedykowana dzieciom. Są jednak i inne scenografie. Stoimy na przedwojennej ulicy. Wokół sklepowe wystawy. Nad jedną z nich wielki czerwony szyld „Monopol tytoniowy. Sprzedaż wyrobów tytoniowych", a poniżej w witrynie asortyment tytoniu z „najprzedniejszym tytoniem tureckim", bibułkami i zapałkami. Czyli wszystko niezbędne do palenia. Aby uzyskać pełnię szczęścia, po drugiej stronie w „Składzie towarów mieszanych" można nabyć piwo, a potem pójść do kina Wanda. O ładny ubiór można z kolei zadbać, zachodząc do Apolinarego Solskiego, krawca męskiego.
Jest też inna wersja ulicy. Już po działaniach wojennych. I choć domy dalej stoją, to zostały same mury z wypalonymi oknami. I wszechobecne gruzowisko, pośrodku którego stoi słynny radziecki czołg T-34. W ten sposób trafiamy w sam środek wojny. Głównym motywem muzeum jest oczywiście II wojna światowa, ale wystawa opowiada historię od początku XX wieku, a kończy – prawie że na bieżących wydarzeniach. Polska odgrywa w niej główną rolę.
– Chcemy pokazać polskie doświadczenie, które jest odmienne od innych narodów – wyjaśnia Paweł Machcewicz, dyrektor muzeum. – Po pierwsze, okupacja miała o wiele bardziej brutalny charakter niż w krajach Europy Zachodniej. Po drugie, mieliśmy podwójną okupację. No i inne było znaczenie zakończenia II wojny światowej, dla nas to był koniec wojny, ale i początek zniewolenia przez ZSRR – wylicza Machcewicz i dodaje: – Nasz pierwotny zamiar był taki, by ostatnimi obrazami był upadek reżimów komunistycznych, ale świat się okazał mniej stabilny, niż nam się wydawało, dlatego ostatnie obrazy to Ukraina czy Syria. Przemoc jest wokół nas. To przesłanie może mniej optymistyczne, ale uniwersalne.
Wystawa stała Muzeum II Wojny Światowej