Większość polskich miast zmaga się z problemem roszczeń prywatnych przedszkoli. Wykorzystują one lukę w prawie do walki o pieniądze. Tak jest m.in. w Warszawie, Wałbrzychu, Olsztynie, Gdyni, Sopocie, Lublinie czy Przasnyszu. W ubiegłym tygodniu ostatnie z nich złożyło skargę do Sądu Najwyższego w tej sprawie.
Zabranie na inwestycje
W Przasnyszu działa dziewięć prywatnych przedszkoli, z czego siedem wystąpiło z roszczeniami na łączną kwotę 7 milionów złotych.
– To ogromna kwota. Różnica między naszymi dochodami a wydatkami stanowi zaledwie 2 mln zł. Gdybyśmy musieli zrealizować wszystkie roszczenia przedszkoli, nie byłoby pieniędzy na remont dróg, miejskiego domu kultury czy też na wkłady własne przy inwestycjach realizowanych ze środków unijnych – mówi Łukasz Machałowski, wiceburmistrz Przasnysza.
Miasto nie chce dobrowolnie wypłacić pieniędzy. W sądach przeciwko niemu toczy się obecnie siedem spraw. Jedna z nich zakończyła się ostatnio wyrokiem. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uwzględnił roszczenie jednego z niepublicznych przedszkoli. Przasnysz ma zapłacić mu 146 tys. zł.
CZYTAJ TAKŻE: Przedszkola czekają, ale nowe wytyczne GIS mogą być problemem