Miasta nie chcą wypłacać prywatnym przedszkolom zaległych dotacji. Chodzi o grube miliony złotych. Ich zdaniem to żerowanie na lukach w prawie i bezpodstawne wyciąganie pieniędzy. Do Sądu Najwyższego wpłynęła w tej sprawie skarga władz Wałbrzycha. Popiera go Związek Miast Polskich.
Do tej pory do Urzędu Miasta Wałbrzych wpłynęło osiem pozwów o wypłatę dotacji. W jednym wypadku miasto przegrało i zapłaciło przedszkolu milion zł. Olsztyn ma zapłacić aż 2 mln zł. W mniejszym Kędzierzynie roszczenia wynoszą 30 mln zł. To bardzo dużo. Budżet tego miasta to bowiem 100 mln zł.
CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko przedszkola
W Warszawie z roszczeniami wystąpiło 30 stołecznych przedszkoli niepublicznych. Na razie w jednej sprawie zapadł prawomocny wyrok, częściowo przyznano rację przedszkolu.
W przypadku Łodzi wpłynęły trzy pozwy, we Wrocławiu jeden, kilka w Piasecznie oraz Olsztynie. Żadnego nie było w wypadku Lublina.
Niejasne prawo
– Problem roszczeń o dotacje dla przedszkoli niepublicznych wynika z braku precyzyjnych przepisów przed 2017 r., które określałyby sposób liczenia dotacji – wyjaśnia Ewa Rogala ze stołecznego ratusza.