Czy przedszkola żerują na lukach w prawie? Miasta mają z nimi na pieńku

Prywatne placówki drenują samorządowe kasy. Pomaga im w tym korzystne dla nich orzecznictwo sądowe.

Publikacja: 03.02.2020 13:46

Przedszkola spierają się z miastami o rzekome zaległe dotacje.

Przedszkola spierają się z miastami o rzekome zaległe dotacje.

Foto: AdobeStock

Miasta nie chcą wypłacać prywatnym przedszkolom zaległych dotacji. Chodzi o grube miliony złotych. Ich zdaniem to żerowanie na lukach w prawie i bezpodstawne wyciąganie pieniędzy. Do Sądu Najwyższego wpłynęła w tej sprawie skarga władz Wałbrzycha. Popiera go Związek Miast Polskich.

Do tej pory do Urzędu Miasta Wałbrzych wpłynęło osiem pozwów o wypłatę dotacji. W jednym wypadku miasto przegrało i zapłaciło przedszkolu milion zł. Olsztyn ma zapłacić aż 2 mln zł. W mniejszym Kędzierzynie roszczenia wynoszą 30 mln zł. To bardzo dużo. Budżet tego miasta to bowiem 100 mln zł.

CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko przedszkola

W Warszawie z roszczeniami wystąpiło 30 stołecznych przedszkoli niepublicznych. Na razie w jednej sprawie zapadł prawomocny wyrok, częściowo przyznano rację przedszkolu.
W przypadku Łodzi wpłynęły trzy pozwy, we Wrocławiu jeden, kilka w Piasecznie oraz Olsztynie. Żadnego nie było w wypadku Lublina.

Niejasne prawo

– Problem roszczeń o dotacje dla przedszkoli niepublicznych wynika z braku precyzyjnych przepisów przed 2017 r., które określałyby sposób liczenia dotacji – wyjaśnia Ewa Rogala ze stołecznego ratusza.

– Zgodnie z art. 90 ust. 2b ustawy o systemie oświaty, w brzmieniu obowiązującym w latach poprzednich, dotacje dla przedszkoli niepublicznych przysługiwały na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż 75 proc. ustalonych w budżecie danej gminy wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach publicznych w przeliczeniu na jednego ucznia. Oprócz tego bardzo ogólnego zapisu nie występowały inne regulacje prawne rangi ustawowej odnoszące się do sposobu liczenia dotacji – mówi Ewa Rogala.

I dodaje. – Co więcej, dziewięć czy dziesięć lat temu nie było nawet wytycznych regionalnych izb obrachunkowych lub Ministerstwa Edukacji Narodowej w tej sprawie. Samorządy, obliczając dotację, nie robiły tego więc w sposób jednolity – tłumaczy Ewa Rogala.

CZYTAJ TAKŻE: Budują przedszkola, ponieważ przybywa dzieci

Teraz luki w obowiązujących przed laty przepisach wykorzystują wyspecjalizowane kancelarie prawne, żądając, w imieniu niektórych przedszkoli niepublicznych, dopłaty dotacji, nawet za okres sprzed dziesięciu lat. Dochodzi nawet do handlu tymi roszczeniami.

Spór z kancelariami

Miasta bronią się jak mogą. Nie wypłacą dobrowolnie żądanych pieniędzy tylko pójdą do sądów. A te orzekają różnie.

– Na początku grudnia 2019 roku gmina Olsztyn wniosła do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną. Czeka na rozpatrzenie – wyjaśnia Marta Bartoszewicz z Urzędu Miasta w Olsztynie.

Teraz zrobił to Wałbrzych. – Sprawa dotyczy roszczenia podmiotu prowadzącego przedszkole niepubliczne w Wałbrzychu o należność z tytułu dotacji za 2012 i 2013 rok, których wysokość była ustalana zgodnie z obowiązującą wówczas uchwałą Rady Miejskiej Wałbrzycha. Uznał on jednak, że dotacje te w jego przekonaniu były zaniżone. Spór dotyczył wykładni art. 90 ust. 2b ustawy o systemie oświaty w zakresie pojęcia wydatków bieżących uwzględnianych do wyliczenia dotacji – tłumaczy Edward Szewczak z Urzędu Miasta w Wałbrzychu.

CZYTAJ TAKŻE: Samorządy każą szczepić dzieci

Według niego w orzecznictwie sądowym przyjęte zostało stanowisko, zgodnie z którym art. 90 ust. 2b stanowi samodzielną podstawę tzw. roszczenia o dotację.

Reguły kontroli

– Tymczasem organ wykonawczy jednostki samorządu, ustalając wysokość dotacji, ma obowiązek działać na podstawie m.in. uchwały rady gminy podjętej na podstawie art. 90 ust. 4 ustawy o samorządzie gminnym. W takim przypadku może dochodzić do dwutorowej kontroli prawidłowości ustalania wysokości i dokonywania wypłaty dotacji – wyjaśnia Edward Szewczak.

– Pierwsza z tych kontroli może być prowadzona przez organ nadzoru. Drugą z tych kontroli przeprowadza natomiast sąd powszechny, rozpoznając powództwo w sprawie roszczenia. Może dochodzić więc do sytuacji, gdy organ wykonawczy – dokonując ustalenia wysokości i wypłaty dotacji, na gruncie administracyjnym, działał zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, czyli zgodnie z uchwałą, i nie podlega odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Natomiast na gruncie orzeczenia sądu, po ustaleniu przez sąd, na podstawie opinii biegłego, wysokości dotacji z pominięciem uchwały podjętej na podstawie art. 90 ust. 4 ustawy o systemie oświaty, niejednokrotnie dochodzi do ustalenia wysokości tej dotacji w sposób odmienny – podkreśla Edward Szewczak.

CZYTAJ TAKŻE: Przedszkolaki w lepszym powietrzu

Zarząd ZMP w Szczawnie-Zdroju zajął 17 stycznia stanowisko w sprawie roszczeń o dotacje dla przedszkoli niepublicznych za lata sprzed zmiany przepisów dotyczących finansowania oświaty. Wyraził w nim zaniepokojenie linią orzecznictwa sądów w tym zakresie. Według niego niektóre sądy, uznając argumenty kancelarii prawnych, komercyjnie wspierających podmioty prywatne przy zgłaszaniu tych roszczeń, stosują literalną interpretację przepisu art. 90 ust. 2b, nie biorąc pod uwagę powszechnie uznanych zasad prowadzenia gospodarki finansowej w sektorze publicznym, określonych zarówno w ustawie o finansach publicznych, jak i w innych przepisach prawa.

Miasta nie chcą wypłacać prywatnym przedszkolom zaległych dotacji. Chodzi o grube miliony złotych. Ich zdaniem to żerowanie na lukach w prawie i bezpodstawne wyciąganie pieniędzy. Do Sądu Najwyższego wpłynęła w tej sprawie skarga władz Wałbrzycha. Popiera go Związek Miast Polskich.

Do tej pory do Urzędu Miasta Wałbrzych wpłynęło osiem pozwów o wypłatę dotacji. W jednym wypadku miasto przegrało i zapłaciło przedszkolu milion zł. Olsztyn ma zapłacić aż 2 mln zł. W mniejszym Kędzierzynie roszczenia wynoszą 30 mln zł. To bardzo dużo. Budżet tego miasta to bowiem 100 mln zł.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo w regionach
Powódź odsłoniła zagmatwanie prawa w Polsce
Prawo w regionach
Powódź w Polsce. Trzeba zmienić prawo, by skrócić odbudowę po wielkiej wodzie?
Prawo w regionach
Wiatraki na lądzie z nowymi problemami
Prawo w regionach
Jak sprawić, by imigranci stali się sąsiadami Polaków
Prawo w regionach
Południe Polski może najszybciej dodawać nowe OZE