Czyli nie jest tak źle. Tym bardziej jeżeli spojrzymy z perspektywy dziesięciu lat. W 2009 roku upadła Stocznia Szczecińska, a jej infrastruktura zaczęła niszczeć. Trwało to pięć lat. Jesienią 2014 roku Towarzystwo Finansowe Silesia, które przejęło dawny majątek stoczniowy, przekazało go powołanemu Szczecińskiemu Parkowi Przemysłowemu. W 2016 roku udało się powołać Szczecińskie Konsorcjum Przemysłowe. Degradacja została więc nie tylko zatrzymana, ale udało się odtworzyć produkcję.
Tak, stworzenie Szczecińskiego Parku Przemysłowego w 2014 roku było ogromnym sukcesem całej branży stoczniowej i osób z poprzedniego rządu, którzy taką decyzję podjęli. W dalszej części widzę, że uległ pan jednak propagandzie. Wspomniane Szczecińskie Konsorcjum Okrętowe spotkało się tylko po raz pierwszy i zarazem ostatni. Z tego, co wiem, to do dzisiaj jest to martwy twór. Na terenie parku przemysłowego faktycznie jest produkcja, ale to dzięki podmiotom prywatnym dzierżawiącym tereny i hale. Produkcji typowej dla starej Stoczni Szczecińskiej nie udało się do dzisiaj odtworzyć. By była możliwość jej prowadzenia, potrzeba dziś zainwestować kwotę rzędu 30–50 mln euro, w zależności co i jak chcemy budować.
No, ale te firmy prywatne, o których pan wspomina, zlokalizowane na terenie dawnej stoczni znów produkują. Ktoś im to umożliwił.
Tak, ale na tym się skończyło. Dopóki nie wyrzucono pierwszego zarządu, czyli do 2016 roku – wszystko szło dobrze. Od chwili przejęcia sterów przez Andrzeja Strzebońskiego – fatalnie. Nie tylko, że przestano inwestować w skali znanej sprzed 2016 roku, a to, co robiono, było dokańczaniem inwestycji rozpoczętych przez poprzedników. Dodam, że w Szczecinie i Policach prywatne firmy budują statki, nie robią tego jednak na wiecznie pustych pochylniach obecnej Stoczni Szczecińskiej. Stocznia zaliczyła poważne wpadki jak np. sfałszowanie certyfikatu włoskiej firmy Rina, który to opublikowała w wydanej przez siebie broszurze. Doszło też do podpisania listu intencyjnego z nieistniejącym armatorem, co od razu odkryła trójmiejska branża stoczniowa. Ostatnią aferą była decyzja o zostaniu sponsorem tytularnym klubu siatkarskiego Espadon i danie mu nazwy Stocznia Szczecin. Sprawa zakończyła się wielką kompromitacją i stoczni, i klubu, do którego ściągnięto m.in. Bartosza Kurka. Pozew upadłego klubu przeciwko stoczni na kwotę ponad 9 mln zł jest już w sądzie, a to nie koniec roszczeń. Czeka nas ciekawy, ale szkodliwy dla regionu i samej branży spektakl sądowy.
To właśnie było powodem gwałtownych zmian kadrowych w stoczni? W marcu Andrzej Strzeboński został wybrany prezesem na kolejną trzyletnią kadencję, ale po krótkim czasie go odwołano i wybrano kolejny zarząd.
Andrzej Strzeboński miał być odwołany zaraz po aferze z KPS Stocznia Szczecin. Jednak w uznaniu „zasług” jego i jego zastępcy celowo wybrano ponownie obu panów na drugą kadencję, by dać „należne im” odprawy, a także prawdopodobnie dodatkowe wynagrodzenie z tytułu zakazu konkurencji. Tak było przynajmniej z odwołanym poprzednio prezesem Stoczni Gryfia.