Miliardowe ubytki w kasie

Lokalne władze będą domagać się rekompensat, jeśli tzw. nowa piątka PiS uszczupli ich dochody podatkowe.

Publikacja: 25.03.2019 08:15

Miliardowe ubytki w kasie

Foto: Bloomberg

Wstępne i ostrożne szacunki mówią, że Szczecin może stracić od 40 do 70 mln złotych w skali roku – mówi „Życiu Regionów” Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina. – Wszystko zależy od tego, kiedy zmiany zostaną wprowadzone i w jakim zakresie. Taki ubytek – o ile do niego dojdzie – będzie miał niestety wpływ na program inwestycyjny – dodaje.

– Jeśli rzeczywiście zapowiadane zmiany w PIT spowodują ubytek w dochodach samorządów, mogą się zmniejszyć możliwości finansowania miejskich inwestycji, a niektóre z nich zapewne nie będą realizowane – ostrzega też Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa. – Ale możliwe, że rząd planuje wprowadzić rekompensaty dla samorządów na przykład poprzez zmiany w katalogu zadań zleconych. Jest za wcześnie na szacowanie konsekwencji finansowych – zastrzega Wnuk.

Rząd obiecuje, kto zapłaci?

Chodzi o konsekwencje jakie przyniesie dla samorządów tzw. nowa piątka PiS. O ile rozszerzenie 500+ na każde dziecko może przynieść nawet niewielkie oszczędności w obsłudze administracyjnej tego programu, a 13-sta emerytura powinna być dla lokalnych budżetów neutralna, to zmiany w podatkach mogą być już dla nich groźne.

Jak bardzo groźne, pokazują chociażby szacunki przygotowane przez warszawski ratusz. Urzędnicy zastrzegają, że to tylko wstępna analiza, bo brakuje precyzyjnych danych ze strony resortu finansów, ale robi ona piorunujące wrażenie. I tak, ubytek dochodów z PIT w skali roku może wynieść 408 mln zł z tytułu obniżenia stawki PIT z 18 do 17 proc., 345 mln zł – z tytułu dwukrotnego podwyższenia kosztów uzyskania przychodów oraz 78 mln zł – z tytułu zwolnienia z podatku PIT osób do 26. roku życia. W sumie to ponad 830 mln zł.

Z kolei prezydent Krakowa w wywiadzie dla „Życie Regionów” mówi, że w ramach tzw. piątki Kaczyńskiego obniżka PIT będzie dla Krakowa oznaczać spadek wpływów o ok. 200 mln złotych. Krakowski magistrat precyzuje, że to aż 12 proc. zaplanowanych w budżecie miasta dochodów z tytułu PIT w 2020 r.

Dla budżetu Krakowa, podobnie jak dla Warszawy, wpływ z podatku dochodowego od osób fizycznych stanowią bardzo istotne źródło – ok. 31 proc. w tym roku. A jego ograniczenie na następne lata oznacza tylko jedno – zmniejszenie nadwyżki operacyjnej i konieczność zmniejszenia wydatków bieżących oraz znaczące ograniczenie programu inwestycyjnego.

Potrzeba pokrycia strat

O podobnych konsekwencjach mówią wszyscy nasi rozmówcy. – Samorządom, które rozpoczęły bardzo ambitne plany inwestycyjne będzie bardzo trudno je ograniczyć. Tym bardziej, jeśli oparte są o finansowanie z Unii Europejskiej – przypomina skarbnik Częstochowy Ewa Wójcik. – Ale uszczuplenie wpływów z PIT może gwałtownie ograniczyć możliwości inwestycyjne miast i gmin, a przecież tego typu przedsięwzięcia przekładają się na zamożność nie tylko danej jednostki, ale całego państwa – zaznacza.

Dlatego lokalni włodarze liczą na rekompensaty ewentualnych strat, a jeśli rząd ich nie zaproponuje – będą się ich domagać. – Samorządy nie powinny partycypować w kosztach reform wprowadzanych na szczeblu centralnym, jeśli wcześniej nie było to z nimi ustalone – zaznacza Andrzej Nowakowski, prezydent Płocka. – Na pewno będziemy podejmować działania zmierzające do zrekompensowania nam tych ubytków – dodaje.

Płock szacuje je na kilkanaście milionów złotych. – Po części ten ubytek może być skompensowany rosnącymi wpływami z PIT z tytułu rosnących wynagrodzeń. Ale to nie pokryje wszystkich strat, skutkiem będzie też konieczność cięcia wydatków – dodaje Nowakowski.

Rekompensaty są tym bardziej potrzebne, że kolejne rządy zmuszają samorządy do finansowego partycypowania zarówno w reformach podatkowych, jak i realizacji innych zadań publicznych.

Już i tak dokładają

– Praktyką rządową stało się przekazywanie zadań samorządom bez zapewnienia adekwatnych środków finansowych i zrzucanie ciężaru reform na ich barki – zauważa Ewa Wójcik z Częstochowy. – Wielokrotnie apelowaliśmy do strony rządowej o konieczność zapewnienia nam stabilnych źródeł finansowania oraz zapewnienia pełnego finansowania przekazywanych zadań. Do tej pory apele te nie odniosły skutku – dodaje.

Najbardziej wymownym przykładem takiej praktyki jest oświata. – W ostatnich dniach minister edukacji przypomina nam, jakie mamy obowiązki jako organ prowadzących szkoły publiczne – mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich, nawiązując do coraz ostrzejszego konfliktu między MEN a JST, kto ma finansować podwyżki dla nauczycieli. – Ale przecież my świetnie o tym wiemy i realizujemy ten obowiązek sumiennie i z dużą nawiązką. Co roku samorządy do systemu oświaty dokładają coraz więcej – dodaje.

I wylicza, że w 2017 r. ich dodatkowy wkład w realizację zadań, które powinny być pokrywane z subwencji oświatowej, wyniósł 12,8 mld zł, a w 2016 r. – 11 mld zł.

Krótka finansowa kołdra

Trudno przewidzieć, czy samorządy dostaną jakieś rekompensaty. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, biorąc np. pod uwagę wypowiedzi polityków PiS z ostatnich miesięcy. Ministrowie wytykają samorządowcom, że ich dochody dzięki uszczelnieniu i dobrej koniunkturze za rządów PiS wzrosły o dobrych kilka miliardów. A skoro tak, to mogą wziąć na swoje barki choć trochę ważnych zmian wprowadzanych przez rząd.

Poza tym – zdaniem polityków – skoro np. oświata jest zadaniem własnym miast i gmin, to mogą ją finansować z dochodów własnych.

– To jakaś totalna pomyłka – komentuje Porawski. – Przecież to są „dochody własne” tylko z nazwy. Lokalna władza nie ma jakichś pozasystemowych źródeł dochodów, poza tymi wskazanymi w przepisach i regulowanych na poziomie centralnym. Dochody samorządów powinny wynosić tyle, by starczyło na pokrycie wszystkich zadań: zleconych, własnych i rozwojowych. Teraz nie starcza, a to, że dokładamy do subwencji oświatowej, oznacza jedynie, że mniejsze są wydatki na inne, też ważne cele – podsumowuje Porawski.

OPINIA | Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska

Wprowadzenie przez rząd zmian w zakresie PIT w ramach tzw. nowej piątki PiS spowoduje większy uszczerbek we wpływach budżetów JST niż zmiany stawek PIT w 2009 r. W Gdańsku ubytek dochodów z PIT może wynieść od 51 mln zł do ok. 100 mln zł. Skutki skali podatkowej w 2009 r. nie zostały samorządom zrekompensowane, o co postulują od dziesięciu lat. Nie są uwzględniane także dążenia JST do zrekompensowania dopłat do subwencji oświatowej, które są ponoszone kosztem zaspokajania innych potrzeb mieszkańców. Gdańsk co roku dopłaca od 45 proc. do 48 proc. do subwencji oświatowej. Kwota planowana na 2019 r. to ponad 465 mln zł. Permanentnie niedofinansowane są zadania zlecone samorządom. Kolejne rządy przyjmują stanowisko, że z samorządami się nie dyskutuje, samorządom się narzuca. JST przez ostatnich kilka lat wnoszą o zmiany w systemie finansów, w tym o rozszerzenie źródeł dochodów, m. in. poprzez udział we wpływach z VAT. Dotychczas resort finansów reagował negatywnie.

OPINIA | Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy

Na podstawie obecnych założeń konsekwencje zmian w PIT dla samorządu bydgoskiego sięgną aż 70 mln zł w 2020 r. Kwoty te, nawet biorąc pod uwagę bardzo dobrą sytuację finansową Bydgoszczy, spowodują wstrzymanie rozwoju inwestycji i absorpcji środków unijnych. W wielu samorządach wywoła to zapaść finansową. Nie za bardzo rozumiem przedstawianie propozycji poważnych zmian w systemie podatkowym bez konkretnego wskazania źródeł ich finansowania i rozsądnej propozycji pokrycia ubytków. Partycypacja w reformach to partycypacja w decydowaniu o ich kształcie. W przypadku samorządów moim zdaniem można jedynie mówić o partycypacji w kosztach różnorakich reform. Swoboda działania samorządów jest mocno ograniczona. W przypadku zadań zlecanych przez administrację rządową mamy w Bydgoszczy do czynienia z systematycznym niedofinansowaniem na poziomie blisko 10 mln zł rocznie, a nasze „dopłaty” do oświaty to ponad 100 mln zł rocznie.

OPINIA | Marcin Urban, skarbnik Wrocławia

Ze względu na brak szczegółowych danych dokładne wyliczenie skutków zmian podatkowych aktualnie nie jest możliwe, ale w naszej ocenie będą one znacznie bardziej dotkliwe niż zmiany z 2009 r. Istotną kwestią, z jaką będą musiały zmierzyć się samorządy w najbliższych latach, jest także prognozowane spowolnienie gospodarcze, które przełoży się na mniejsze wpływy do naszych budżetów. Tymczasem od wielu lat rośnie zakres, w jakim samorządy partycypują w finansowaniu zadań oraz decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na konieczność zapewnienia z budżetu państwa pełnego finansowania zadań zleconych czy reformy systemu oświaty. Niestety, nic w tej kwestii nie zostało zrobione. Jest więc prawdopodobne, że w przypadku reformy systemu podatkowego będzie podobnie, czyli jednostki samorządu terytorialnego będą musiały się zmierzyć z tym problemem same. Obniżenie wpływów do budżetu w pierwszej kolejności spowoduje ograniczenie możliwości inwestycyjnych miasta.

OPINIA | Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania

Szacowany ubytek dochodów dla Poznania może się zamknąć w przedziale 100–150 mln zł. Nietrudno sobie dziś wyobrazić, co oznaczać będzie taki duży ubytek dla działalności miasta. Dodatkowo działamy w zupełnie innej sytuacji rynkowej niż w roku 2009. Szybko rosną koszty funkcjonowania JST, np. wszechobecna i większa presja płacowa, wynikająca z realnego braku rąk do pracy, odczuwalny w skali miasta wzrost kosztów funkcjonowania np. reformy oświaty czy realizacji inwestycji – z powodu wzrostu cen towarów i usług, w tym ponad 57-proc. wzrostu cen energii. Już dziś z trudem bilansujemy utratę dochodów bieżących z tytułu zniesienia opłaty za użytkowanie wieczyste. Dochody miasta powinny służyć realizacji zadań samorządowych, jednak praktyka pokazuje, że też tych z zakresu administracji rządowej, bo dotacje są przekazywane w niewystarczającej wysokości, stąd każdorazowa obniżka dochodów powoduje rezygnację z zadań oferowanych społeczności lokalnej. Przy tak istotnej zmianie dochodów JST powinny zadziałać mechanizmy rekompensujące.

Wstępne i ostrożne szacunki mówią, że Szczecin może stracić od 40 do 70 mln złotych w skali roku – mówi „Życiu Regionów” Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina. – Wszystko zależy od tego, kiedy zmiany zostaną wprowadzone i w jakim zakresie. Taki ubytek – o ile do niego dojdzie – będzie miał niestety wpływ na program inwestycyjny – dodaje.

– Jeśli rzeczywiście zapowiadane zmiany w PIT spowodują ubytek w dochodach samorządów, mogą się zmniejszyć możliwości finansowania miejskich inwestycji, a niektóre z nich zapewne nie będą realizowane – ostrzega też Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa. – Ale możliwe, że rząd planuje wprowadzić rekompensaty dla samorządów na przykład poprzez zmiany w katalogu zadań zleconych. Jest za wcześnie na szacowanie konsekwencji finansowych – zastrzega Wnuk.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse w regionach
Inwestycje – busola samorządności
Finanse w regionach
NIK: rząd PiS ręcznie sterował finansami JST. "Nieudolne reformy i klientelizm"
Finanse w regionach
Minister finansów: System finansowania samorządów wymaga radykalnej zmiany
Finanse w regionach
Rząd przedstawi szczegóły o finansach samorządów w ciągu miesiąca?
Finanse w regionach
Wszystkie regiony Polski gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie