Budżety małych miejscowości świecą pustkami

Mniejsze gminy nie mają wątpliwości: idą chude lata. I już teraz zaciskają pasa, by jak najmniej odczuć zbliżający się kryzys.

Publikacja: 01.11.2020 21:27

Budżety mniejszych miejscowości znalazły się w opałach z powodu pandemii koronawirusa.

Budżety mniejszych miejscowości znalazły się w opałach z powodu pandemii koronawirusa.

Foto: Fot. Pixabay

Skutki pandemii odczuwają nie tylko aglomeracje, ale także mniejsze miasta oraz gminy wiejskie. Tną wydatki. Wstrzymują inwestycje i czekają na lepsze czasy. Ale są i tacy, którzy nie narzekają. Należy do nich m.in. podwarszawski Izabelin.

Na wsi: brakuje lekarzy

Rodzaj problemów zależy od położenia miejscowości. – Inaczej jest w gminach pod dużymi miastami, gdzie działa wiele firm, a inaczej w gminach typowo wiejskich położonych daleko od miast – tłumaczy Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.

To, co wyróżnia gminy wiejskie, to ogromny problem z dostępem do służby zdrowia.

– Z wielu miejscowości trudno jest dojechać do ośrodka zdrowia. Nie kursuje praktycznie żadna komunikacja publiczna. Pozostaje samochód, a ten nie wszyscy mają. Starsze osoby są zdane na życzliwość sąsiedzką. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek diagnostyce w kierunku Covid-19. Nie słyszałem o żadnym wymazobusie, który jeździłby po wsiach – tłumaczy Krzysztof Iwaniuk.

Prawie wszystkie samorządy narzekają na brak środków. – Już w tej chwili 1/3 gmin wiejskich ma duże problemy z domknięciem budżetów. I myślę, że tak będzie przez najbliższe kilka lat. Nigdy nie miały za dużo pieniędzy, a teraz musiały wydać sporo na środki dezynfekcyjne dla urzędów, szkół, przedszkoli. Najgorsze jednak przed nami. Nie ma jeszcze masowych zwolnień w firmach. Ale to kwestia czasu, jak się zaczną. A wtedy zmaleją wpływy z podatków – uważa Krzysztof Iwaniuk.

CZYTAJ TAKŻE: Samorządowcy: rząd powinien z nami współpracować w walce z koronawirusem

Według niego przez pandemię gminy wiejskie straciły szanse na jakiekolwiek inwestycje. By skorzystać z programów rządowych lub unijnych, muszą mieć wkład własny, a na to pieniędzy nie mają.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Izabelinie. Tam się nie narzeka. – Budżet gminy nie jest dynamicznym instrumentem, kluczem w mojej ocenie był odpowiedni czas na reakcję. Już w marcu obserwowaliśmy spadek dochodów, przyjęliśmy wtedy trzy warianty spadku: o 5, 10 i 15 proc. Na szczęście na koniec roku utrzymujemy się w wariancie nr 1 – opowiada Dorota Zmarzlak, wójt Izabelina.

– Już od kwietnia wdrożyliśmy tryb oszczędnościowy: zmniejszyliśmy plan wydatków na wynagrodzenia w urzędzie i jednostkach, skrupulatnie staramy się analizować wydatki bieżące. Nie mamy gminnych lokali użytkowych. Nie musieliśmy więc nikogo zwalniać z czynszu ani podatków lokalnych. Na naszym terenie działa kilka prywatnych restauracji i sklepów, które skorzystały ze zwolnienia z podatku od nieruchomości. Ale nie obciążyło to zbytnio budżetu gminy. Podobnie z wydatkami na dezynfekcję. Wydanie 20–50 tys. zł na ten cel nie jest obciążeniem dla budżetu naszej gminy – wyjaśnia wójt Izabelina.

– Jesteśmy małą społecznością. Na jednym podwórku mieszkają często wielopokoleniowe rodziny, które sobie pomagają, pomagają sobie sąsiedzi, a lokalne sklepy szybko wdrożyły zakupy na telefon. Nie ma problemu ze zrealizowaniem recepty czy z dojazdem do lekarza. W marcu uruchomiliśmy telefon pomocowy, ale niewiele osób z niego korzysta – twierdzi Dorota Zmarzlak.

Cięcia, cięcia, cięcia

Izabelin to raczej wyjątek. Z podobnymi problemami finansowymi zmagają się małe miasta. W ich przypadku dochodzi jeszcze konieczność wsparcia firm wynajmujących lokale komunalne. – Pandemia kosztuje. Z naszej prognozy rocznej wynika, że stracimy przez nią około miliona złotych – mówi Łukasz Machałowski, zastępca burmistrza Przasnysza.

CZYTAJ TAKŻE: Tadeusz Ferenc: Staramy się równoważyć budżet

– Tniemy wydatki bieżące, gdzie się da. Na dezynfekcję, środki ochrony indywidualnej i urządzenia do dezynfekcji oraz opłacenie osób, które odbierają odpady spod drzwi osób chorych i na kwarantannie, wydaliśmy ponad 100 tys. zł. Kupiliśmy też dla naszych uczniów 180 komputerów do nauki zdalnej, co kosztowało prawie 165 tys. zł – wylicza Łukasz Machałowski.

– Nie zapomnieliśmy też o naszych przedsiębiorcach. Uruchomiliśmy własną tarczę antykryzysową, jeszcze zanim pojawiła się rządowa. W jej ramach umorzyliśmy 30 tys. zł podatku od nieruchomości oraz 118 tys. podatku od środków transportu. Nasze finanse podreperowała trochę dotacja w wysokości 773 tys, zł, jaką otrzymaliśmy z Funduszu Inwestycji Lokalnych. Wykorzystaliśmy także 40 tys. z tzw. funduszu korkowego. Za te pieniądze zdezynfekowaliśmy rynek – dodaje wiceburmistrz.

Miasta boją się spadku dochodów z PIT swoich mieszkańców. – W marcu i kwietniu drastycznie się on zmniejszył, aż o 30 proc. Cięliśmy wydatki. Wstrzymaliśmy inwestycje – wyjaśnia Jacek Orych, burmistrz Marek.

– W okolicach sierpnia zaczęło być lepiej. Wpływy wzrosły, dostaliśmy dotację od rządu w wysokości 3 mln zł na budowę dróg i zaczęliśmy je budować. Teraz z niepokojem czekamy na to, co będzie dalej. Czy znowu wpływy z PiT zmaleją, czy będziemy musieli wszystko zamrażać – zastanawia się Orych.

W kurortach strach

W dramatycznej sytuacji są małe kurorty, które żyją z turystów i kuracjuszy. Dotyczy to m.in. Połczyna-Zdroju.

– Niestety, nasze finanse nie wyglądają najlepiej. Szacujemy, że tylko wpływy z opłaty uzdrowiskowej będą niższe o 0,5 mln zł. To dużo. Co gorsza, wpłynie to na wysokość dotacji uzdrowiskowej, jaką otrzymamy za dwa lata. Zostanie ona obniżona o taką właśnie kwotę – mówi Emilia Mazur, zastępca burmistrza miasta.

CZYTAJ TAKŻE: Kielce: najpierw budżet na przyszły rok, potem może referendum

– Jesteśmy uzdrowiskiem. Po marcowym lockdownie odżyliśmy w wakacje. Wprawdzie obłożenie łóżek w sanatoriach, finansowanych przez NFZ, wyniosło najpierw 50 proc., a potem 75 proc., ale przyjeżdżali do nas komercyjni kuracjusze i turyści, którzy szukali mniejszych kameralnych miejsc do wypoczynku. Od wtorku znowu sanatoria są zamknięte. Firmy związane z ich obsługą zaczynają zawieszać działalność. Będą więc niższe wpływy z podatku PIT. Mieszkańcy zaczną tracić pracę – martwi się Mazur.

W Giżycku, popularnej miejscowości turystycznej, cieszą się z udanego sezonu turystycznego. Włodarze tego miasta przygotowują się już na skutki drugiej fali epidemii.

– Wiosną raptowna utrata dochodów była bardzo dużym problemem. W dodatku nie znaliśmy perspektywy zakończenia lockdownu. Skutki szacujemy na około 3 mln zł. Największe wydatki to oczywiście oświata. Tym się chyba nie różnimy od innych – wyjaśnia Wojciech Karol Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka.

– Od lipca staliśmy się właścicielem upadającego szpitala powiatowego. To jest duży 11-oddziałowy szpital z oddziałem chorób zakaźnych. Kadra na tym oddziale jest bardzo fachowa i to jest dzisiaj nasz najważniejszy punkt współpracy merytorycznej. Niestety, sanepid nie był przygotowany do takich działań i widać, że służba ta wymaga pilnego doinwestowania. Obecnie jest tak przeciążona, że staramy się nie dokładać im zadań – mówi burmistrz.

Wojciech Karol Iwaszkiewicz jest jednak optymistą. – Wierzę, że szybko sobie z nim poradzimy. W każdym razie budżet na 2021 r. planujemy bardzo ostrożnie. Minimum wydatków i ostrożne prognozowanie dochodów. Jeżeli sytuacja będzie się stabilizować, będziemy modyfikować plany, uważam jednak, że 2021 r. będzie najtrudniejszy po kryzysie sprzed 12 lat – kwituje burmistrz Giżycka.

Skutki pandemii odczuwają nie tylko aglomeracje, ale także mniejsze miasta oraz gminy wiejskie. Tną wydatki. Wstrzymują inwestycje i czekają na lepsze czasy. Ale są i tacy, którzy nie narzekają. Należy do nich m.in. podwarszawski Izabelin.

Na wsi: brakuje lekarzy

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse w regionach
Inwestycje – busola samorządności
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Finanse w regionach
NIK: rząd PiS ręcznie sterował finansami JST. "Nieudolne reformy i klientelizm"
Finanse w regionach
Minister finansów: System finansowania samorządów wymaga radykalnej zmiany
Finanse w regionach
Rząd przedstawi szczegóły o finansach samorządów w ciągu miesiąca?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Finanse w regionach
Wszystkie regiony Polski gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie