Gdzie w Polsce zarabia się najwięcej? Na czele cztery miasta

Różnice w zarobkach w wielkich miastach są większe niż między regionami. Prowincja nie dogania centrum.

Publikacja: 09.02.2025 19:47

W czterech polskich miastach średnie wynagrodzenie przekracza 10 tys. zł

W czterech polskich miastach średnie wynagrodzenie przekracza 10 tys. zł

Foto: Adobe Stock

Tylko w czterech największych miastach zarobki przekroczyły średnio pod koniec roku 10 tys. zł. Takiej kwoty przeciętnie nie zarabia się w żadnym regionie. Nie ma jednak prostej zależności pomiędzy tym, jak bogate są regiony czy aglomeracje, a ile kupują mieszkańcy. Przynajmniej nie jest ona widoczna w 2024 r. Liderami zarobków wśród największych miast są: Kraków, Gdańsk, Warszawa. W takiej kolejności najwyższe przeciętne zarobki w sektorze przedsiębiorstw były w grudniu. W każdym z tych miast jest to znacząco więcej niż 10 tys. zł. Jednak wiele było przetasowań pomiędzy nimi w ciągu roku. Rok wcześniej najwięcej zarabiało się w Warszawie, w czerwcu w Krakowie, za to na trzecim miejscu były Katowice.

Jakie znaczenie dla średniej ma to, w jakiej branży pracujemy?

Na to, ile wynoszą przeciętne zarobki, tak w miastach, jak i w województwach, wpływ ma struktura zatrudnienia mieszkańców. W Krakowie (10,68 tys. zł brutto) najwięcej osób, bo co piąta, pracuje w IT, telekomunikacji, wydawnictwach – czyli w sekcji informacja i komunikacja. To branża, w której tradycyjnie zarobki są jednymi z najwyższych w Polsce. W Krakowie są o prawie 39 proc. wyższe, niż zarabia się w mieście przeciętnie. Co siódmy pracownik zajmuje się (wciąż są to dane o sektorze przedsiębiorstw, a więc o firmach, w których pracuje od dziesięciu osób) działalnością profesjonalną, naukową i techniczną – a w tej branży zarobki są także wyższe niż średnia w mieście – o kilkanaście procent.

W Warszawie (10,5 tys. zł brutto) zaś co piąta osoba pracuje w handlu, w którym płace są nieznacznie wyższe niż przeciętne w stolicy – o 1,3 proc., a prawie 19 proc. to zatrudnieni w transporcie, w którym zarabia się o jedna siódmą mniej niż średnio. W najbardziej prestiżowych branżach, czyli IT i działalności profesjonalnej, pracuje co ósma osoba. Z danych tych wynika, że w Krakowie pracuje więcej osób w branżach, w których zarobki są wysokie, a w Warszawie – przeciwnie.

Ciekawie prezentuje się struktura pracujących w Gdańsku (10,6 tys. zł brutto). Najwięcej osób pracuje w przemyśle, w którym zarabia się przeciętnie tyle, co w mieście i w handlu, który odstaje o 16 proc. in minus od przeciętnej, za to niewiele mniej osób zarabia w IT i telekomunikacji, a tu płace są o połowę wyższe niż średnia w mieście.

Ile dzieli lidera zarobków od miasta z najniższymi płacami?

Pomiędzy płacami w Krakowie i Gorzowie Wielkopolskim, który zamyka listę wysokości płac, jest ponad 3,6 tys. zł różnicy. Płaca w Gorzowie wyniosła w grudniu nieco ponad 7 tys. zł. W tym mieście oraz w Białymstoku (7,14 tys. zł), Kielcach (7,37 tys. zł) i Zielonej Górze (7,94 tys. zł) zarobki przeciętnie były w grudniu niższe niż 8 tys. zł.

W różnych miesiącach zeszłego roku raz na końcu listy dużych miast z najniższymi zarobkami bywał Gorzów Wielkopolski, raz Białystok. W tych miastach struktura zatrudnienia jest inna niż u liderów zarobków. W Gorzowie płace w IT jeszcze bardziej przekraczają średnią w mieście, bo aż o 47 proc., lecz pracuje w tej branży co 80. osoba zatrudniona w sektorze przedsiębiorstw. Działalnością profesjonalną zajmuje się niespełna 4 proc. pracowników, a najwięcej zatrudnionych jest w przemyśle (45 proc.) i firmach zajmujących się administrowaniem (14 proc.). W przemyśle zarabia się o ok. 8 proc. ponad średnią, zaś w firmach ochroniarskich, sprzątających, biurach księgowych, w obsłudze turystyki – o jedną czwartą mniej niż średnio w mieście.

3,6 tys.

Tyle (w złotych) dzieli średnią płacę w Krakowie i Gorzowie Wielkopolskim

W Białymstoku również niewiele osób pracuje w branżach płacących najlepiej: co 32. osoba w IT i pokrewnych firmach, a co 25. zajmuje się działalnością profesjonalną czy naukową. Zresztą różnica pomiędzy średnimi płacami w mieście a IT jest znacząco niższa niż w innych aglomeracjach – wynosi niespełna 14 proc. A najwięcej można zrobić w placówkach kultury i rekreacji (o jedną piątą). Niestety, dane GUS nie pokazują, jaka część mieszkańców pracuje w tej branży.

We wszystkich czterech miastach otwierających i zamykających ranking płac w zeszłym roku powstawało więcej nowych firm, niż się wyrejestrowało. Z tym że w Krakowie i w Warszawie było to po prawie dwa i pół raza więcej nowych firm, w Gorzowie 50 proc., a w Białymstoku jeszcze mniej. Oznacza to, że w niektórych miastach trudniej jest utrzymać działalność gospodarczą, zamyka się proporcjonalnie więcej firm niż w bogatszych miastach czy regionach.

Czy mieszkańcy stolic mają wyższe pensje niż pozostali w regionie?

Łódź i Białystok to dwie stolice regionów, w których wyraźnie zarobki w całym województwie są wyższe niż w samych miastach. W łódzkim przeciętna płaca w największym mieście jest o 230 zł niższa niż w całym województwie, a na Podlasiu w Białymstoku płaca jest niższa o 500 zł niż w regionie. W okolicznych powiatach – szczególnie granicznych – istnieje więcej lepiej płacących firm.

Czytaj więcej

Biznes podpowiada rządowi, co robić. Ma katalog postulatów

W przypadku Śląska i Dolnego Śląska różnice wynoszą kilka–kilkanaście złotych na korzyść regionu. Są to zresztą województwa, w których płace są jednymi z najwyższych. Oprócz nich średnia płaca była wyższa niż 9 tys. zł tylko na Mazowszu i w Małopolsce.

W większości województw jest wyraźna różnica między przeciętną płacą w regionie i w największym mieście. Największe rozwarstwienie jest na Pomorzu, Podkarpaciu, w Małopolsce i Wielkopolsce – ok. 1,6–1,7 tys. zł.

To pokazuje, jak wciąż wielkie miasta są terenami z lepszą pracą, z lepszymi możliwościami zarobku. Na Pomorzu najniższe, 2-proc. bezrobocie jest w trójmiejskim Sopocie. W powiecie nowodworskim wynosi ono prawie 11 proc.

Wysokie różnice w sytuacji w powiatach centralnych i położonych w oddaleniu dotyczą tak majętniejszych regionów, jak i mniej bogatych. Na przykład na Dolnym Śląsku jest to od 1,7 proc. bezrobocia we Wrocławiu do 14,3 proc. w powiecie górowskim. Zaś na Warmii i Mazurach od 2 proc. w Olsztynie do prawie 17 proc. w powiecie bartoszyckim.

Osobnym przypadkiem różnic regionalnych płac jest lubuskie z dwoma miastami – stolicami. W Zielonej Górze przeciętna płaca jest wyższa niż w regionie i w Gorzowie Wielkopolskim. W drugim mieście – niższa niż średnia w województwie.

Najwyższa sprzedaż w pobliżu granic

Choć lubuskie otwiera drugą połowę zarobków regionalnych, to w zeszłym roku w tym regionie sprzedaż detaliczna wystrzeliła najmocniej w górę – o ponad jedną czwartą. Dwa razy więcej niż rok wcześniej kupiono tam aut, ale też książek i prasy. Przyspieszyła również sprzedaż w dyskontach i marketach. Po części pewnie wynika to z granicznego położenia województwa i tego, że w Polsce wciąż tańsze są paliwo, żywność, farmaceutyki, kosmetyki czy sprzęt wyposażania domów i mieszkań oraz odzież.

Sprzedaż detaliczna wyższa niż w innych regionach była także w województwach przy wschodniej granicy. Towary sprzedawane w Polsce nie są tańsze niż w Ukrainie, na Białorusi czy na Litwie, ale – przynajmniej w porównaniu z dwoma pierwszymi krajami – są i można je kupić.

Na Podkarpaciu najmocniej (o połowę) zwiększyła się sprzedaż odzieży i obuwia. Temu przyspieszeniu zakupowemu pewnie przysłużyło się także to, że płace wzrosły tam w zeszłym roku prawie o 13 proc. i był to drugi po województwie świętokrzyskim skok płac. W ciągu roku przeciętna płaca zwiększyła się w tych województwach o ponad 840 zł brutto.

GUS podał bardziej szczegółowe informacje o tym, co działo się w regionach w zeszłym roku. Te najnowsze dane dotyczą nie tylko przemysłu i budownictwa, ale całego sektora przedsiębiorstw, a więc też handlu i usług. Trzecim regionem, w którym płace wzrosły najmocniej, jest Wielkopolska. Najmniej zaś podniesiono je na Śląsku (7,1 proc.) i w województwie lubelskim (8,3 proc.).

Sprzedaż detaliczna w większości województw była wyższa niż w 2023 r., jednak w siedmiu regionach kupowano mniej. Są wśród nich – z minimalnymi spadkami – Opolszczyzna i Mazowsze, z 2–3 proc. spadkiem; Małopolska, Dolny Śląsk i województwo warmińsko-mazurskie, a także, z 5–7 proc. spadkiem: województwa pomorskie i zachodniopomorskie.

Tylko w czterech największych miastach zarobki przekroczyły średnio pod koniec roku 10 tys. zł. Takiej kwoty przeciętnie nie zarabia się w żadnym regionie. Nie ma jednak prostej zależności pomiędzy tym, jak bogate są regiony czy aglomeracje, a ile kupują mieszkańcy. Przynajmniej nie jest ona widoczna w 2024 r. Liderami zarobków wśród największych miast są: Kraków, Gdańsk, Warszawa. W takiej kolejności najwyższe przeciętne zarobki w sektorze przedsiębiorstw były w grudniu. W każdym z tych miast jest to znacząco więcej niż 10 tys. zł. Jednak wiele było przetasowań pomiędzy nimi w ciągu roku. Rok wcześniej najwięcej zarabiało się w Warszawie, w czerwcu w Krakowie, za to na trzecim miejscu były Katowice.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse w regionach
Kto powinien zapłacić za fundusze sołeckie
Finanse w regionach
To nie był rok wysokich i dalekich skoków rozwojowych w polskich regionach
Finanse w regionach
Samorządy zapłacą mniej za prąd i to bez mrożenia
Finanse w regionach
Samorządy chcą rozmawiać z rządem o edukacji
Finanse w regionach
Przed samorządami kolejny trudny rok w finansowaniu oświaty. Nie szczędzą krytyki rządowi