W 2023 r. polski PKB ma wzrosnąć raptem o 0,4 proc. – wynika z najnowszych prognoz Komisji Europejskiej. I choć to wciąż wzrost, to kryzys gospodarczy jest nieunikniony. – Zresztą tempo rozwoju spada już od trzech kwartałów, łącznie o 4 proc. A to oznacza, że tak naprawdę już jesteśmy w recesji, i to dosyć poważnej – wyjaśnia Sławomir Dudek, ekonomista, prezes Instytutu Finansów Publicznych. – W kolejnych kwartałach nie będzie lepiej – dodaje.
Nowe linie podziału
Dla Polaków najbardziej odczuwalnym efektem każdego kryzysu jest pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Na szczęście tym razem, jak prognozują eksperci KE, do dużego wzrostu bezrobocia nie dojdzie, jednak – jak zaznaczają – nieco inaczej może to wyglądać na lokalnych rynkach pracy.
Które regiony mogą najbardziej ucierpieć? – Z naszych badań wynika, że trudno mówić o prostym podziale na wschód–zachód. Charakterystyką tego kryzysu może być punktowe uderzanie w rynki pracy, a jeśli już, to raczej mowa o podziale na metropolie, mniejsze miejscowości i wieś – komentuje Mateusz Żydek z agencji rekrutacyjnej Randstad Polska.
Czytaj więcej
Chociaż schłodzenie rynku pracy w tym roku może się pogłębić, to w wielu regionach pracodawcy będ...
– Metropolie są oczywistymi kandydatami, by poradzić sobie w kryzysie stosunkowo lepiej. Nawet jeśli w jednej branży dojdzie do masowej redukcji kadr, inne przedsiębiorstwa mogę przejąć zwolnionych pracowników. Mimo wszystko firmy wciąż borykają się z brakiem rąk do pracy, a w dużych aglomeracjach jest ogromna dywersyfikacja pracodawców – pod względem wielkości, jak i profilu działalności – wyjaśnia Żydek.