Zwykle koszty zmian w systemie podatkowym rozkładają się na rząd i samorząd mniej więcej po równo. W przypadku Polskiego Ładu jest zgoła inaczej.
Ministerstwo Finansów w ocenie skutków regulacji wylicza, że zmiany w klinie podatkowo-składkowym w przyszłym roku przyniosą lokalnym budżetom straty na poziomie 15,4 mld zł, a budżetowi centralnemu – 10,8 mld zł, a w ciągu 10 lat – odpowiednio 145 mld zł i 86 mld zł. Jeszcze większe różnice na niekorzyść lokalnych społeczności widać w kosztach Polskiego Ładu ogółem (oprócz zmian w klinie rząd proponuje też inne, w tym uszczelnienie systemu podatkowego). Tu wyliczenia przedstawiają się odpowiednio: 132 mld zł oraz 60 mld zł strat w ciągu 10 lat.
Duże różnice
Skąd te dysproporcje? Eksperci nie mają jednego wytłumaczenia, ale może chodzić m.in. o to, że po wdrożeniu reformy budżet państwa będzie mógł mniej wydawać na dotowanie służby zdrowia (bo Narodowy Fundusz Zdrowia zyska na wzroście składki zdrowotnej), za to wydatki lokalnych budżetów nie spadną w żadnym zakresie. – Poza tym można się spodziewać, że wiele firm płacących dziś podatek PIT, a dla których obciążenia wzrosłyby znacząco, ucieknie w inne formy rozliczania się z fiskusem: na ryczałt od przychodów ewidencjonowanych albo CIT – ocenia Jarosław Neneman z Uniwersytetu Łódzkiego, były wiceminister finansów. Tymczasem samorządy nie mają udziału w dochodach z ryczałtu (wspiera on w całości budżet państwa), a ich udział w podatku od korporacji jest niewielki.
CZYTAJ TAKŻE: Trzaskowski: Polski Ład, to jedno wielkie oszustwo
Być może taka konstrukcja reform z Polskiego Ładu nie jest celową próbą przerzucenia jej kosztów na samorządy, ale powyższe różnice wytrącają z rąk polityków PiS argument, że te koszty wszyscy ponoszą solidarnie i po równo. I dobrze wpisuje się w dyskusję, czy samorządy powinny dostać od rządu rekompensaty, i jeśli już, to w jakiej formie.