– Odpady zmieszane oraz kuchenne wywożone były do instalacji w Ruszczynie, oddalonej od Łodzi o 60 km. Pod koniec 2019 r. moce przerobowe tej instalacji się wyczerpały i te rodzaje odpadów kierowane były m.in. do instalacji za Wrocławiem, do miejscowości oddalonych od Łodzi o ok. 260 km oraz 325 km – wylicza Monika Pawlak z biura rzecznika prasowego prezydenta Łodzi. W sumie wzrost kosztów transportu (z 200 do 270 zł za 1 Mg śmieci), oznacza wydatki miasta większe o 17,5 mln zł.
Paradoksy rynku
Ale to nie koniec problemów. Paradoksalnie, im więcej śmieci segregujemy, tym droższe staje się ich zagospodarowanie. Okazuje się bowiem, że o ile ceny surowców nadających się do ponownego wykorzystania spadają (bo jest ich na rynku coraz więcej), o tyle dramatycznie rosną stawki za pozostałe odpady, nadające się do przeróbki termicznej (czyli spalania). Spalarni brakuje, więc mogą one dyktować swoje warunki.
Z kolei Joanna Bieganowska z urzędu miejskiego w Gdańsku zauważa, że obowiązek selektywnej zbiórki odpadów dla wszystkich mieszkańców wbrew pozorom wymusza wzrosty stawek w tym zakresie. Bo teraz opłaty za śmieci posegregowane muszą rekompensować utracone wpływy z tytułu opłat za śmieci niesegregowane.
Krzysztof Zająkała
dyrektor Biura Gospodarki Odpadami Komunalnymi, Bydgoszcz
Wzrost stawek opłat dla mieszkańców wynika z wielu czynników, w tym przede wszystkim z rosnących kosztów odbioru i zagospodarowania odpadów. Podwyżka mogłaby być mniejsza, gdyby nie szkodliwe zapisy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, przerzucające część kosztów z nieruchomości niezamieszkałych na mieszkańców. Chodzi o bardzo szkodliwe przepisy krajowe obowiązujące od 6 września 2019 r., które mówią o maksymalnej stawce za odbiór śmieci z pojemnika 1100 l w nieruchomościach niezamieszkałych. Kwota ta wynosi ok. 54 zł za pojemnik i nie pokrywa rzeczywistych kosztów wywozu. Ze względu na prawo mówiące, że miasto nie może ani zarabiać na śmieciach, ani do nich dokładać, ustawa krzywdzi mieszkańców, gdyż wpływy od nich będą musiały pokrywać część kosztów z nieruchomości niezamieszkałych, żeby system się bilansował. Zmiana tylko tego jednego zapisu umożliwiłaby zmniejszenie opłaty dla mieszkańców o ok. 5 zł. Miasto Bydgoszcz robi wszystko, aby rząd zmienił prawo, jesteśmy w kontakcie m.in. z resortem klimatu. Otrzymaliśmy pisemne zapewnienie z Ministerstwa Klimatu o podjęciu działań mających na celu ponowne przeanalizowanie tych zapisów ustawy.
Bartosz Frankowski
naczelnik Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Gdyni
Wzrost stawek wynika z konieczności zbilansowania dochodów i wydatków, a wydatki wzrosły, ponieważ w przetargach zorganizowanych przez Gdynię na usługę odbioru i zagospodarowania odpadów złożone oferty cenowe były średnio o 130 proc. wyższe niż oferty składane w listopadzie 2015 r. Na przyczyny tych wzrostów składa się cały szereg działań i przepisów przyjętych na szczeblu rządowym. Przykładowo od początku roku pojawił się dla mieszkańców obowiązek selektywnego zbierania odpadów ulegających biodegradacji. W ślad za odpowiednim rozporządzeniem zakaz składowania odpadów, których ciepło spalania jest wyższe niż 6 MJ/kg, przełożył się na ponad 400-proc. wzrost kosztów zagospodarowania frakcji energetycznej odpadów. Tymczasem tzw. odpady wysokokaloryczne stanowią wagowo blisko 40 proc. odpadów wytwarzanych w gospodarstwach domowych. Wzrosły opłaty za składowanie innych odpadów, dla zakładów zagospodarowania odpadów wprowadzono zaś nowe wymogi przeciwpożarowe, zabezpieczenia roszczeń i monitoringu wizyjnego w następstwie pożarów składowisk z 2018 r. Koszty usług powiększa też fakt, że wprowadzono wymogi elektromobilności pojazdów odbierających odpady od 2022 r. 10 proc. pojazdów musi posiadać napęd elektryczny lub być zasilanych gazem.