Samorządowcy załamują ręce nad stanem swoich finansów w 2020 r., bo reforma PIT (m.in. obniżenie stawek, podwojenie kosztów uzyskania przychodów) ma ich kosztować aż 6 mld zł. I ostrzegają, że w efekcie ucierpią mieszkańcy, bo trzeba będzie zrezygnować z niektórych zadań czy podnosić opłaty za usługi.
W Senacie powstał nawet projekt ustawy, by rząd zrekompensował ubytki w dochodach z PIT (poprzez odpowiedni wzrost udziałów JST w dochodach z tego podatku). Trudno jednak liczyć, że ten pomysł znajdzie uznanie w oczach Sejmu, gdzie przewagę ma ugrupowanie rządzące, czy rządu PiS. Bo rząd uważa, że samorządy sobie poradzą z wyzwaniami.
Tak przynajmniej wynika z projektu ustawy budżetowej na 2020 r., nad którym właśnie rozpoczęły się prace sejmowe. Dochody sektora samorządowego mają wynieść 337,6 mld zł, czyli aż o 43 mld zł (14,6 proc.) więcej w porównaniu z planem na 2019 r. To rekordowy wzrost na tle ostatnich kilku lat. Skąd on wynika?
CZYTAJ TAKŻE: Rodzina 500+ maskuje prawdziwą sytuację finansową samorządów
Przede wszystkim to efekt zwiększenia dotacji dla JST, głównie w dziale rodzina, o 19,6 mld zł, ponieważ dodatki 500+ otrzymują już wszystkie dzieci w Polsce. Dochody z PIT mają się zwiększyć tylko o 1,1 mld zł (dla porównania w 2019 r. była mowa o wzroście o 7,8 mld zł), za to z CIT – o rekordowe 2 mld zł (rok wcześniej – o 0,6 mld zł). Dosyć mocno zwiększyć się ma subwencje ogólna dla JST – o 5,8 mld zł, czyli 9,6 proc. (co też jest jednym z największych wzrostów od lat) oraz dochody z UE (o 10,5 proc. w porównaniu ze spadkiem o 3,5 proc. rok wcześniej).