Kilka dni temu weszła w życie ustawa o funduszu mającym przywrócić do życia PKS w Polsce i dopłatach dla gmin na transport autobusowy. Od początku sierpnia samorządy będą mogły składać do wojewodów wnioski do nowo powołanego funduszu autobusowego. Ma on dysponować w tym roku kwotą co najmniej 300 mln zł. W 2020 r. ma to już być 800 mln zł. Warunkiem uzyskania dopłaty jest sfinansowanie ze środków własnych organizatora nie mniej niż 10 proc. ceny usługi.
fot. PKS Garwolin
Wszystko brzmi dobrze, pytanie jednak, czy to oznacza, że zlikwidowane połączenia autobusowe, których w kraju jest wiele, powrócą i czy na wszystkie wystarczy pieniędzy. Mieszkańcy mniejszych miejscowości liczą na zmiany. Pieniądze z funduszu mają pozwolić na powrót połączeń tam, gdzie albo je w ogóle skasowano, albo mocno zredukowano. A takich miejsc są tysiące. – Połączenia autobusowe zostały zredukowane o połowę. Przywrócimy je – zapewniał podczas konwencji partyjnej Jarosław Kaczyński, prezes PiS, przedstawiając tzw. piątkę Kaczyńskiego. Adrian Furgalski z Zespołu Doradców TOR zwraca uwagę, że biedne gminy, które ledwo sobie radzą, teraz, w środku roku budżetowego, pieniędzy na wkład własny nie wygospodarują. Powód? Nie mają skąd. W dodatku zadeklarowane pieniądze nie gwarantują reaktywacji linii.
Kto wystąpi o pieniądze?
Wojewodowie na razie sprawdzają, kto będzie się starał o pieniądze na nowe linie. Chętnych nie powinno zabraknąć. Są w Polsce miejsca wykluczone transportowo. Albo do przystanku trzeba wędrować nawet 10 km, albo są np. jedynie dwa połączenia w ciągu dnia. A w wielu miejscowościach nie ma ich w ogóle, po dawnych liniach pozostały zaś jedynie zdewastowane przystanki.
CZYTAJ TAKŻE: Upały dają się we znaki kierowcom autobusów