Wysokie rachunki mogą jeszcze wrócić

To, że problem drożejącej energii zostanie rozwiązany w tym roku, nie oznacza, iż zniknie na zawsze. Pomysły rządu PiS może chociażby zakwestionować Bruksela.

Publikacja: 01.04.2019 03:00

Wysokie rachunki mogą jeszcze wrócić

Foto: regiony.rp.pl

Rozwiązania przygotowywane przez Ministerstwo Energii mają na celu ochronę odbiorców energii elektrycznej przed skokowym wzrostem jej cen. W przypadku gospodarstw domowych, dla których prąd miał zdrożeć o ok. 30 proc., udało się ten postulat zrealizować stosunkowo prosto. Ważność taryf funkcjonujących w 2018 r. została na mocy odpowiednich ustaw przedłużona do końca 2019 r. Rachunki od indywidualnych odbiorców mogą nawet obniżyć się w stosunku do 2018 r., ponieważ zmniejszyła się tzw. opłata przejściowa. W efekcie stawki za dystrybucję prądu dla gospodarstw domowych spadną średnio o 6,6 proc., czyli o ok. 5 zł miesięcznie.

Gorzej, o czym piszemy powyżej, wygląda sprawa realizacji zapowiedzianego przez rząd zamrożenia cen energii dla pozostałych odbiorców, w tym dla samorządów oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Problem polega na tym, że tego typu podmioty kupują energię na wolnym rynku, gdzie ingerencja władzy publicznej jest znacznie bardziej skomplikowana. Rozwiązania przygotowane przez rząd muszą na przykład podlegać notyfikacji ze strony Komisji Europejskiej pod kątem zachowania konkurencji na rynku i skali pomocy publicznej.

Ministerstwo Energii zapewnia, że utrzymuje stały dialog z Komisją Europejską zarówno na szczeblu politycznym, jak i na szczeblu zarządczym oraz na poziomie kontaktów roboczych. „Celem takich działań jest przekazanie Komisji Europejskiej wszelkich informacji, jakie Komisja uznaje za niezbędne w kontekście wdrożenia przepisów ustawy »o cenach prądu«” – informuje resort.

Ale efekty postępowania prowadzonego w Brukseli wcale nie są przesądzone. – Komisja Europejska może ostatecznie zakwestionować cały mechanizm zapisany w ustawie jako niedozwoloną pomoc publiczną – zarówno dla energetyki, jak i odbiorców przemysłowych – ostrzega Aleksander Śniegocki, ekspert ds. energetyki w think tanku WiseEuropa.

Zdaniem Marcina Roszkowskiego, prezesa Instytutu Jagiellońskiego, rzeczywiście istnieje takie niebezpieczeństwo, choć negocjacje zapewne potrwają co najmniej do wyborów parlamentarnych w Polsce.

– Jeśli werdykt Brukseli będzie negatywny, zapewne zostanie on ogłoszony po wyborach. Wydaje się, że Komisja nie chciałaby doprowadzić do sytuacji, by to na nią politycy zrzucali winę za energetyczny chaos w Polsce – wyjaśnia Roszkowski.

Uznanie obecnych rozwiązań wprowadzanych przez PiS za niezgodne z unijnymi przepisami wywołałby rzeczywiście ogromne zamieszanie.

– Pytanie, kto i w jakiej formie wówczas zapłaci za ich odkręcanie – zastanawia się Śniegocki.

Szacuje się, że zamrożenie cen prądu będzie kosztować co najmniej kilka miliardów złotych w skali roku. Czy te koszty mają zwrócić odbiorcy, którzy skorzystali na braku podwyżek? Czy może sektor energetyczny, który dostanie jakieś rekompensaty za brak możliwości sprzedawania energii po cenach pokrywających koszty?

Kolejne pytanie, które na razie pozostaje bez odpowiedzi, to: co się będzie działo po 2019 roku? Na razie ustawy regulujące ceny wyraźnie odnoszą się do bieżącego oraz ubiegłego roku. Czy to oznacza, że od 2020 r. politycy jednak pozwolą na swobodne mechanizmy kształtowania się cen? Czy może sztuczna regulacja cen zostanie przedłużona na kolejne lata? Ciekawe, że z tymi problemami będzie się musiał zmierzyć już nowy rząd.

Finanse w regionach
Samorządy postulują zmiany w specustawie powodziowej
Finanse w regionach
Powódź w Polsce: Miasta nie uniosą kosztów odbudowy same. Kto im pomoże?
Finanse w regionach
Finanse samorządów: Po jednych trudnych negocjacjach, przed kolejnymi
Finanse w regionach
Więcej pieniędzy dla miast i gmin. Jest projekt ustawy o finansowaniu samorządów
Finanse w regionach
Miliardy złotych popłyną do samorządów. Odwracanie skutków "Polskiego Ładu" PiS