Spora grupa lokatorów nie płaci czynszu za mieszkania komunalne. Ich dług wobec miast systematycznie rośnie. Władze aglomeracji różnie radzą sobie z tym problemem. W niektórych ściągalność zaległości się poprawia. W kwietniu wejdą w życie przepisy, które mogą utrudnić spłatę długu wielu lokatorom.
Zaległe komorne
W Białymstoku najemcy komunalni są winni 3,7 mln zł. W Gdańsku kwota ta jest znacznie wyższa i wynosi 150 mln zł. Stale też rośnie. W 2016 r. dług czynszowy wyniósł w tym mieście 142,2 mln zł, a 2017 r. już 145,8 mln zł. Jeszcze więcej winni są najemcy mieszkań komunalnych w Krakowie. Ich zadłużenie to prawie 240 mln zł. W Warszawie jest nieco lepiej. Lokatorzy zalegają na kwotę 224 mln zł.
Powody, dla których lokatorzy nie płacą, są różne. – Głównie są to problemy finansowe: brak środków na bieżące opłaty i spłatę zadłużenia albo zły stan zdrowia niepozwalający na podjęcie pracy – tłumaczy Alicja Bittner z Urzędu Miasta w Gdańsku.
– Długi za mieszkanie są często długami wtórnymi. Ludzie zadłużają się przez problemy społeczne, które powodują izolację, zagubienie, niezaradność, depresję. Przyczyną może być utrata źródła utrzymania lub zbyt niskie dochody. Ale także nawyk niepłacenia i poczucie, że nie ma w tym przypadku konsekwencji odczuwalnych tak jak przy niezapłaceniu rachunku za telefon komórkowy czy energię elektryczną – dodaje Katarzyna Pieńkowska z warszawskiego ratusza.
Władze miast przyznają, że ściąganie długów czynszowych nie jest proste. Dlatego wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, starają się iść na rękę lokatorom – można więc liczyć na rozłożenie zaległości na raty, częściowe umorzenie, obniżenie czynszu lub na odpracowanie długu.