Opory listonoszy to jeszcze nic. Prawdziwy bojkot wyborów szykują samorządowcy

– Bezpieczeństwo mieszkańców jest ważniejsze, niż głosowanie – uważają prezydenci oraz burmistrzowie i apelują o przełożenie majowych wyborów prezydenckich.

Publikacja: 05.04.2020 23:55

Opory listonoszy to jeszcze nic. Prawdziwy bojkot wyborów szykują samorządowcy

Foto: Fot. Pixabay

Samorządy mają problem z kompletowaniem komisji wyborczych. Nie ma bowiem chętnych do tej pracy. – Trzeba zadbać o bezpieczeństwo nas wszystkich, polityczne gierki w czasach epidemii nie mają żadnego uzasadnienia. Zostańmy w domach, pomagajmy sobie, a przecież wiadomo, że jeśli w maju nadal będzie epidemia, to żadnych wyborów i tak nie będzie – uważa Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.

Wybory to nie ruletka

Wybory prezydenckie Polsce mają się odbyć 10 maja. 16 marca 2020 roku wpłynęło 40 zawiadomień o utworzeniu komitetów wyborczych kandydatów na prezydenta, z których ostatecznie PKW Komisja przyjęła 35, a w 5 przypadkach odmówiła przyjęcia zawiadomienia. A do 26 marca zgłoszono 19 kandydatów i obecnie trwa sprawdzanie prawidłowości tych kandydatur.

Jednak od kilku tygodni w Polsce mamy stan epidemii koronawirusa, w kraju wprowadzono szereg obostrzeń. I choć większość rządząca opowiada się za głosowaniem 10 maja, to opozycja, ale też i samorządy chcą przesunięcia terminu wyborów.

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus pogrąża miejskie budżety. Zapłacą również mieszkańcy

Od początku epidemii większość krytykowała pomysł utrzymania majowego terminu wyborów prezydenckich, a w ostatnich dniach ten sprzeciw się jeszcze nasilił.

Prezydent Krzysztof Kosiński poinformował Państwową Komisję Wyborczą o braku możliwości przeprowadzenia na terenie miasta wyborów prezydenckich. Argumentuje to stanem epidemii, wprowadzonymi ograniczeniami, odmową wykonywania czynności wyborczych przez urzędników z uwagi na zagrożenie ich życia i zdrowia oraz faktem, iż głosowanie będzie narażało na niebezpieczeństwo samych wyborców – wylicza Paulina Rybczyńska, rzecznik prezydenta Ciechanowa.

Marek Charzewski, burmistrz Malborka już 20 marca informował Komisarza Wyborczego w Gdańsku o braku możliwości zorganizowania wyborów w sposób bezpieczny dla mieszkańców miasta.

– Urząd Miasta Malborka nie będzie prowadzić żadnych zadań, które skutkowałyby koniecznością kontaktu większej liczby osób w jednym miejscu – napisał burmistrz.

Podkreśla, że nie ma fizycznej możliwości – przeprowadzenia spotkań organizacyjnych, przeprowadzenia szkoleń komisji – organizacji siedzib obwodowych komisji wyborczych, przeprowadzenia wyborów bez zagrożenia zdrowia i życia.

Podobne stanowiska mają też włodarze innych miast. Łukasz Komoniewski prezydent Będzina podkreśla, że nie jestem przeciwnikiem wyborów prezydenckich, ale jest przeciwnikiem narażania życia i zdrowia mieszkańców.

CZYTAJ TAKŻE: Unijne miliony z regionalnych programów pójdą na walkę z koronawirusem

– Wybory to święto demokracji, a nie „rosyjska ruletka”. W Będzinie jest blisko 44 tysiące osób uprawnionych do głosowania, z czego około 22 tysiące to osoby po pięćdziesiątym roku życia będące w grupie podwyższonego ryzyka. W skali naszego miasta do przeprowadzenia wyborów potrzebujemy blisko 400 osób, które będą bezpośrednio narażone na potencjalne niebezpieczeństwo – mówi prezydent Komoniewski.

Zdaniem Jarosława Kielara, burmistrza Kluczborka, sprawne i bezpieczne przeprowadzenie wyborów może okazać się zadaniem bardzo trudnym, a może wręcz niemożliwym.

– Nie chcemy narażać zdrowia i życia naszych mieszkańców i pracowników, ale też, jako obywatele, chcielibyśmy, aby kampania, jak i same wybory, odbyły się w normalnej atmosferze, aby było to święto demokracji – mówi burmistrz Kluczborka.

Już 26 marca wystosował do Przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej pismo, w którym wyartykułował obawy. Władze miasta zauważają, że być może nawet ważniejszym problemem, wydaje się być fakt, że nie widzą też możliwości aby OKW się ukonstytuowały.

Także Jacek Karnowski, prezydent Sopotu uważa, że obecnie „nie ma żadnych warunków do sprawnego i prawidłowego zorganizowania wyborów. – Ich przeprowadzenie w stanie epidemii jest nierealne i niemożliwe bez narażania życia i zdrowia ludzi, zarówno wyborców jak i urzędników – tłumaczy.

Odpowiedzialni za ludzi

Przeciwko wyborom 10 maja są także prezydenci średnich i dużych miast. – Zapowiadane wybory prezydenckie to dla nas wszystkich sprawa życia i śmierci. Dla PiS-u – politycznego życia i śmierci – a dla Polaków życia i śmierci w rzeczywistości, czy też jakby powiedzieli młodsi w „realu” – napisał Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.

CZYTAJ TAKŻE: Komunikacja miejska od święta. Koronawirus poprzestawiał rozkłady jazdy

– Czy rząd PiS, który sam stara się przeciwdziałać epidemii wprowadzając liczne rozwiązania – z którymi osobiście się zgadzam – podtrzymując jednocześnie, chęć przeprowadzenia wyborów na 10 maja nie rozumie, że traci wiarygodność w oczach obywateli? – pyta prezydent Sosnowca.

Mnoży też kolejne pytania: czy ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że 10 maja po prostu rano wstaniemy i po zjedzeniu śniadania pójdziemy do lokali wyborczych? Tam, gdzie będą spotykać się obcy ludzie w grupach większych niż dwie osoby. Gdzie będą przekazywać sobie karty do głosowania. Potem wspólnie będą je liczyć i wykonywać wspólnie inne czynności. Tak ma to wyglądać? Serio?

Także Krzysztof Matyjaszczyk, prezydent Częstochowy, mówi, że obecnie wszystko przemawia za tym, żeby termin wyborów prezydenckich został przesunięty.

– Najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi, nie tylko wyborców, ale wszystkich osób zaangażowanych w organizację wyborów. Wielu proceduralnych działań, również w przypadku głosowania korespondencyjnego, nie da się przeprowadzić zdalnie, nie tylko z przyczyn technicznych, ale także dlatego, że prawo nie przewiduje takiej możliwości – tłumaczy.

Dodaje, że otrzymuje sygnały, że np. dyrektorzy szkół, w których miałyby działać komisje obwodowe, nie chcą i nie zamierzają ich udostępniać w tym celu. – Ja ich w pełni rozumiem, bo czują odpowiedzialność za społeczność szkolną, a pewnie myślą też o wyborcach, którzy przyjdą do nich głosować oraz o skutkach zdrowotnych całej akcji wyborczej dla szkoły, osiedla, dzielnicy i miasta – tłumaczy Krzysztof Matyjaszczyk.

Również prezydent Rzeszowa stoi na stanowisku, że wybory powinny zostać przesunięte. – W dobie pandemii i wszystkich obostrzeń najważniejsze jest bezpieczeństwo mieszkańców – podkreśla jego rzecznik Maciej Chłodnicki.

CZYTAJ TAKŻE: Oto interaktywna mapa koronawirusa w Polsce

Zapowiada, że jeśli chodzi o organizację samych wyborów, to jeżeli będzie decyzja o ich przeprowadzeniu to miasto się do niej dostosuje, chociaż już teraz są problemy.

– Przede wszystkim potrzebne jest ok. 500 osób, które zasiadać będą w komisjach wyborczych. Na razie nikt się nie zgłosił. Nie wiadomo jak sfinansować zakup środków bezpieczeństwa – maseczek, kombinezonów, rękawiczek czy środków dezynfekujących – dodaje Maciej Chłodnicki.

Nikogo do pracy nie zmusimy

Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski zapowiada, że nie narazi nikogo na niebezpieczeństwo. – Na dziś nie wiadomo nic. Nie ma wytycznych sanitarnych, nie wiemy, jak dokładnie miałoby przebiegać głosowanie korespondencyjne. Wiem tylko jedno: jeśli jakieś z obowiązków będą narażały naszych pracowników, nikogo nie będę przymuszał do ich realizacji – deklaruje prezydent Bruski.

Władze Krakowa już w połowie marca sygnalizowały w piśmie do PKW problemy z kompletowaniem komisji, czy zbieraniem pełnomocnictw. Prezydent miasta Jacek Majchrowski mówi, że „rządzący zachowują się tak, jakby uważali, że przygotowanie wyborów ogranicza się jedynie do dnia głosowania”.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Inowrocławia: chcemy tarczy samorządowej

– Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę, że praktycznie nie ma możliwości prowadzenia kampanii wyborczej, a co za tym idzie: kandydaci nie mają równych szans. Tutaj zdecydowanie uprzywilejowany jest urzędujący prezydent. W tej chwili dociera do nas coraz więcej sygnałów, że może być problem z kompletowaniem członków komisji wyborczych. Będziemy to wszystkie problemy przekazywać Państwowej Komisji Wyborczej – mówi prezydent Majchrowski.

Marcin Krupa, prezydent Katowic jest przekonany, że dla wszystkich zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców są nadrzędnymi wartościami. – Przełożenie wyborów uważam za rozsądną propozycję i będę popierał takie rozwiązanie. Wierzę w tej kwestii w zdrowy rozsądek decydentów – dodaje. Też uważa, że przeprowadzenie wyborów podczas stanu epidemicznego byłoby niezwykle trudne.

Tylko w Katowicach podczas każdych wyborów trzeba zapewnić obsadę aż dla 169 komisji – a więc oznacza to przynajmniej 850 osób. – Do tej pory nie tylko nie mamy tylu zgłoszeń, ale też prawie codziennie otrzymujemy rezygnacje od osób, które wcześniej zgłosiły się do tej pracy – mówi Marcin Krupa.

To samo widzi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. – Od czasu wprowadzenia stanu epidemii brak jest chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych, a osoby zgłoszone jeszcze przed wprowadzeniem stanu zagrożenia nawet w 90 proc. składają rezygnację. A termin zgłaszania kandydatów do OKW upływa 10 kwietnia – mówi.

Zauważa, że w poprzednich wyborach 32 proc. członków OKW stanowili seniorzy, zawsze chętnie angażujący się wybory i uzupełniający składy komisji przy dużych problemach z ich skompletowaniem. W Poznaniu potrzeba optymalnie 2200 członków OKW. Przy składach minimalnych 5-6 osobowych komisje są niewydolne organizacyjnie, aby zapewnić sprawne głosowanie – wylicza prezydent Jaśkowiak.

CZYTAJ TAKŻE: Test dla krajowych platform IT. Jak państwowe systemy radzą sobie z przeniesieniem życia do sieci?

Zwraca uwagę na jeszcze inną rzecz. – Szpitale w stanie epidemii powinny działać w pełnej gotowości dla ratowania zdrowia i życia pacjentów. Angażowanie służb medycznych w przygotowanie procesu głosowania w tych podmiotach w czasie zwalczania epidemii choroby COVID-19 jest niezrozumiałe dla personelu medycznego i samych wyborców – mówi Jaśkowiak.

Jego zdaniem, niewykonalne staje się dopisywanie wyborców do spisów wyborczych. – Ta czynność jest właściwie zawieszona, zatem należy spodziewać się po ponownym otwarciu urzędów znacznej liczby wyborców, chcących się dopisać do spisu w krótkim czasie. Jeżeli byłoby to na poziomie „tylko” 50 proc. z liczby z ostatnich wyborów do Sejmu i Senatu (w Poznaniu było to 22 tys., w tym ok. 18 tys. elektronicznie), to i tak jest trudne do wykonania z uwagi na absencję kadr – mówi prezydent Poznania.

Przypomina, że obwodowe komisje wyborcze działają ze wsparciem kadrowym pracowników samorządowych. W Poznaniu jest to blisko 700 osób, część z już nich deklaruje, że nie będą podejmować się dodatkowych zadań związanych z obsługą wyborów wskazując na ryzyka.

Bezpieczeństwo najważniejsze

W Gdańsku do powołania są 202 obwodowe komisje wyborcze, co oznacza ok. 2 tys. osób niezbędnych do pracy w nich. – Zaplanowane szkolenia dla tych 2 tys. osób to jest cykl sześć szkoleń mniej więcej po 300 osób. Nie wiem, jak w świetle kolejnych obostrzeń, o których we wtorek słyszeliśmy te szkolenia miałby się odbyć? – pyta Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.

CZYTAJ TAKŻE: Rodzice nie muszą płacić za żłobki. Ale nie we wszystkich miastach

Przypomina, że w ostatnich wyborach parlamentarnych 13 października 2019 roku, w głosowaniu korespondencyjnym wzięło udział ok. 70 osób, a przez pełnomocnika głosowało ponad 200 osób.
– Teraz głosowanie korespondencyjne dla osób powyżej 60. roku życia będzie dotyczyło w Gdańsku powyżej 120 tys. osób – mówi prezydent Dulkiewicz.

I pyta, kto miałby zając się przygotowaniem całej obsługi głosownia korespondencyjnego związanego nie tylko z przygotowaniem pakietów, wyborczych, ale także ale także ich wysyłką, potwierdzeniem odebrania, a następnie odebraniem głosu oddanego korespondencyjnie. – Te wszystkie czynności muszą być wykonane – szacujemy – przez kilkaset osób. Jak w sytuacji tych kolejnych ograniczeń związanych z epidemia koronawirusa je zrealizować? – zastanawia się prezydent Gdańska.

Podkreśla, że w tych warunkach, w których przyszło nam dzisiaj funkcjonować społecznie, zorganizowanie wyborów 10 maja, ale przede wszystkim te czynności przygotowawcze, wymagające wielokrotnego kontaktu grup, byłyby po prostu złamaniem prawa. – Nie wiem, czy na te osoby też byłaby nałożona kara, o której mówił pan premier wielokrotnie: między 5 tys. a z 30 tys. zł – mówi prezydent Dulkiewcz.

Także prezydent Lublina Krzysztof Żuk podnosi, że organizacja tych wyborów w czasie epidemii przy obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa zarówno członkom komisji, jak i wyborcom praktycznie niemożliwe.

– Niemożliwa jest również z punktu widzenia organizacyjnego czy logistyczno-organizacyjnego. 208 obwodowych komisji wyborczych jest w Lublinie, ale 62 komisje zlokalizowane są w zasobach, które nie stanowią własności miasta. Te lokale są właśnie wypowiadane, albo są zamknięte i nie ma do nich dostępu. Na blisko 1,8 tys. członków komisji, to jest optymalny stan, zgłosiło się do 20 marca tylko ośmiu chętnych – zauważa prezydent Lublina.

CZYTAJ TAKŻE: Samorządowcy do Senatu: trzeba odrzucić zmiany w kodeksie wyborczym

W Warszawie do powołania jest ponad 700 obwodowych komisji wyborczych, w których zasiada ok. 4 tys. osób. – Jak w warunkach epidemii rekrutować osoby do nich? Część osób, która się zgłosiła, wycofała swoje zgłoszenia – mówi Karolina Gałecka, rzecznik stołecznego ratusza. Dodaje, że władze Warszawy apelują o przełożenie wyborów. – Nie było kampanii wyborczej, jest ogromne ryzyko zarażenia koronawirusem, a zamysł, by wszyscy głosowali korespondencyjnie, to narażenie na zakażenie innych grup osób: jak kurierzy czy listonosze – zauważa Karolina Gałecka.

Podkreśla, że rekrutacja do komisji i przeszkolenie członków jest niemożliwe. – My nie możemy narażać ludzi, bo ich bezpieczeństwo jest najważniejsze, te wybory powinny zostać przełożone – uważa rzecznik prezydenta Trzaskowskiego.

Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, mówi, że art. 7 ustawy o samorządzie gminy wśród zadań własnych o charakterze obowiązkowym wylicza ochronę zdrowia. – I ja chcę się z tego wywiązać –podkreśla prezydent Wrocławia.

Przypomina, że także konstytucja w art. 68 zapewnia każdemu prawo do ochrony zdrowia, a na organach władzy publicznej – w tym samorządach – spoczywa dbanie o to podstawowe prawo.
– Nie wiem, po co ta gra z wyborami, nie wiem, po co straszenie komisarzami. Samorząd jest od tego żeby dbać o bezpieczeństwo i zdrowie obywateli. Ja tym się zajmuję w pierwszej kolejności – mówi prezydent Sutryk.

Debata publiczna
Nie wydawać funduszy z KPO za wszelką cenę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Debata publiczna
Samorządy realizują połowę podstawowych praw człowieka
Debata publiczna
Debata "Rzeczpospolitej": Rozmontowane budżety samorządów
Debata publiczna
Wybory 2023: Samorządowa posucha w programach głównych partii
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Debata publiczna
Kampania na ostatniej prostej. Jakich zmian w prawie oczekują samorządowcy?