Dla samorządów dużym wyzwaniem było powołanie obwodowych komisji wyborczych. Udało się, do ideału jednak daleko. Chodzi o to, by w komisjach zasiadało jak najwięcej osób, by było komu zadbać także o bezpieczeństwo. Najlepiej, by było to 5-7 osób. Ale to nie jedyny problem, jaki się pojawił.
– W niektórych dzielnicach, m.in. w Wilanowie, było mało chętnych, ale udało się. Dla nas najbardziej optymalna liczba członków komisji to 6-7 osób. Dzięki temu, będzie miał kto obsługiwać wyborców, otwierać okna, dezynfekować powierzchnie i dbać o porządek w komisji wyborczej. Tam, gdzie nie udało się stworzyć tak licznych komisji, zachęcamy do zgłaszania się do 26 czerwca, do Urzędów Dzielnic – mówi Karolina Gałecka z warszawskiego ratusza.
CZYTAJ TAKŻE: „To będą najdroższe wybory w historii”. Miasta chcą więcej pieniędzy
Okazuje się też, że skład komisji ciągle się zmienia. – We wszystkich stałych obwodowych komisjach wyborczych udało się zapewnić co najmniej 5 członków (minimalny skład wymagany przez PKW to 3 osoby na każdą komisję). Liczba członków komisji wciąż się jednak zmienia, ponieważ niektórzy kandydaci rezygnują. Biorąc pod uwagę utrudnienia związane z sytuacją epidemiczną, przeprowadzenie głosowania przy 5-osobowych składach komisji może okazać się bardzo trudne. W związku z napływającymi rezygnacjami Komisarz Wyborczy w Gdańsku poinformował o możliwości dokonywania zgłoszeń indywidualnych kandydatów na członków obwodowych komisji wyborczych, którzy będą umieszczani na listach rezerwowych – wyjaśnia Jędrzej Sieliwończyk z Urzędu Miasta w Gdańsku.
Nie tylko w Warszawie i Gdańsku pojawiły się problemy. – Do 15 czerwca 2020 r. skompletowaliśmy składy 312 obwodowych komisji wyborczych, w których zasiądzie 1800 członków. Niestety, pojawiały się problemy, ale na szczęście udało nam się z nimi poradzić. W szczególności pojawiały się problemy w obwodach zamkniętych w szpitalach i tych na obrzeżach – mówi Piotr Załęczny z Urzędu Miasta we Wrocławiu.