Dzisiaj dziennikarstwo tradycyjne jest w mocnej defensywie. W Polsce pomoc będzie ekstremalnie trudna, bo przecież media publiczne, które powinny być podstawą do rzetelnego informowania społeczeństwa w imię misji, ale i podatków, które płacimy, stały się absolutnie tubą propagandową, a więc elementem siania dezinformacji. Tym bardziej ważne staje się wzmacnianie mediów lokalnych, rzetelnych, które zawsze starają się opisywać obiektywnie racje obu stron, różne poglądy. O to postulujemy w naszym dokumencie.
To, że media tradycyjne są w defensywnie, to widać gołym okiem – kryzys finansowy spowodował spadek jakości informacji i upadek prestiżu zawodu dziennikarza. Choć to wciąż co innego niż social media, bo wciąż są redakcje, redaktorzy, jakiś zorganizowany system przetwarzania informacji i przede wszystkim jasne reguły oparte na prawie prasowym, czyli coś, czego nie ma w social mediach. Jak więc ma odbywać się to wsparcie?
Proste finansowanie zawsze sprowadza się do uzależnienia prywatnych mediów od władzy publicznej, a to nie jest dobre dla ich niezależności. Jestem w stanie sobie wyobrazić budowanie wspólnych akcji promujących czytelnictwo, a więc mówimy o wspieraniu pośrednim, zadaniowym, nastawionym na promowanie dobrych wartości. Całość tej tematyki to jest trochę takie balansowanie pomiędzy odpowiedzialnością za słowo, treść, a z drugiej strony wolnością gwarantowaną nam przez Europejską Kartę Praw Podstawowych. Ofiarą walki z dezinformacją nie może być wolność wypowiedzi i wolność słowa, to są wartości fundamentalne w całej UE. I tak samo w przypadku wspierania mediów lokalnych. To nie może odbywać się kosztem ich niezależności, bo to będzie bardzo szkodliwe. Nie będzie to więc finansowanie wprost, czy też budowanie mediów przez każdego prezydenta, burmistrza, wójta czy marszałka, bo istnieje duże ryzyko budowania tub propagandowych, a to w Polsce jest zbyt widoczne.
Myślę, że z takim podejściem, czyli, że samorząd nie powinien mieć własnych mediów – jest pan w mniejszości samorządowców w Polsce.
Dotychczas byłem totalnym przeciwnikiem takich pomysłów. Zaczynam się jednak zastanawiać... co w sytuacji, gdy nie mamy jak w sensowy sposób komunikować się ze społeczeństwem, bo media publiczne są w dużej części w zasadzie antysamorządowe, a media lokalne są w zaniku. I dopóki mamy te media lokalne, to jestem spokojniejszy, bo nie chcę im robić konkurencji. Ale co będzie, jak nie przetrwają? Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.