Pionierskie operacje ratują dzieci

Dwie skomplikowane i nowatorskie operacje wykonali lekarze ze szpitala w Szczecinie Zdrojach, który specjalizuje się w leczeniu dzieci m.in. w zakresie skomplikowanych oparzeń, neurochirurgii oraz psychiatrii.

Publikacja: 08.08.2019 11:42

Pionierskie operacje ratują dzieci

Foto: źródło: materiały prasowe

Kwiecień 2019 roku. Wieś Rytel w Pomorskiem. 9-letni Alan bawi się z kolegami. Jeden z nich znajduje butelkę z łatwopalną substancją, chłopcy rozlewają ją i podpalają. Choć Alan stoi najdalej, to płomień sięga właśnie jego i zajmuje całe ubranie. Ratunek przychodzi szybko. Starszy brat rzuca go na ziemię i gasi piaskiem. Młodsza siostra alarmuje matkę. Alan ma poparzone 70 proc. ciała. Jest w bardzo ciężkim stanie, więc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zabiera go do Szczecina. Trafia do Centrum Leczenia Oparzeń szpitala Zdroje, które zajmuje się najtrudniejszymi przypadkami poparzeń dzieci z całej Polski. Zaczyna się walka o życie.

Wyhodowali skórę

– Alan trafił do naszego Centrum Leczenia Oparzeń 8 kwietnia z rozległymi oparzeniami blisko 70 proc. powierzchni ciała. Były to ciężkie i głębokie oparzenia III stopnia, obejmujące głowę, tułów, kończyny dolne i górne – mówi „Rzeczpospolitej” dr Ireneusz Pudło, lekarz kierujący Centrum Leczenia Oparzeń szpitala Zdroje.

Oparzenia to nie tylko obrażenia zewnętrzne, ich skutkiem są też zaburzenia wewnątrz organizmu. Stąd leczenie było rozległe. Alan został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.

– Leczenie oparzeń polegało na wielokrotnych wycięciach tkanek martwych, przeprowadzeniu przeszczepów od dawcy, którym był w tym przypadku tata Alana, przeszczepów skóry własnej oraz przeszczepów wyhodowanych keratynocytów – wyjaśnia lekarz.

W ciało wdawała się martwica. Spalona skóra chłopca była zdejmowana, w jej miejsce lekarze wszczepiali jego własną skórę pobraną z innych miejsc. Było jej jednak zbyt mało, stąd decyzja o przeszczepie skóry z nóg jego taty. Lekarze mieli świadomość, że organizm chłopca jej nie przyjmie, ale przynajmniej zatrzyma ona proces martwicy. Podjęto decyzję o przeszczepie keratynocytów. –

Keratynocyty to, najprościej mówiąc, podstawowe komórki budujące naskórek. Procedura ich przeszczepu polega na pobraniu fragmentu skóry od oparzonego pacjenta i przesłaniu go do ośrodka zajmującego się namnażaniem komórek. Następnie wyhodowane w ten sposób komórki w formie zawiesiny kładzione są na odpowiednio przygotowaną ranę oparzeniową – wyjaśnia dr Ireneusz Pudło.

Komórki wyhodowano w laboratorium w Krakowie, skąd w maju przyleciały do Szczecina, gdzie przeszczepiono je Alanowi. To pierwszy w Szczecinie przeszczep keratynocytów u dziecka. Wcześniej takie operacje wykonywał jedynie szpital w Krakowie. W sumie Alan przeszedł już siedem operacji i w lipcu opuścił szpital. To jednak nie koniec. Wyleczono rany oparzeniowe, ale przy tak ciężkim poparzeniu pojawiają się powikłania, jak blizny i przykurcze. Chłopca czekają jeszcze operacje i żmudna rehabilitacja.

– Leczenie Alana potrwa wiele lat. Już w najbliższym czasie planujemy plastykę bliznowatych zmian na szyi chłopca. W miarę jego wzrostu konieczne będą kolejne operacje korekcyjne i plastyczne blizn – opisuje dr Pudło.

W kwietniu po nagłośnieniu wydarzeń zorganizowano publiczną zbiórkę na leczenie i rehabilitację Alana.

Walczą o 2 cm

W lipcu lekarze w Zdrojach wykonali inną nowatorską operację. Tym razem u pięcioletniej Tosi, która choruje na zespół Pfeiffera. To m.in. wada wrodzona polegająca na zarośnięciu szwów czaszkowych, co powoduje deformację czaszki. Czasem występuje wodogłowie i wytrzeszcz. Oczodoły są tak płytkie, że gałki oczne się w nich nie mieszczą, co w efekcie powoduje wysychanie gałek z powodu niedomykania powiek i stany zapalne spojówek.

– Dziewczynka była już wcześniej operowana z powodu złożonej wady rozrostu kości czaszki ze współistniejącym wodogłowiem – mówi Magdalena Knop, rzecznik prasowy szpitala Zdroje. – W wieku sześciu miesięcy neurochirurdzy przeprowadzili u niej laparoskopowe rozcinanie szwów czaszki. Kilka miesięcy później dziewczynka przeszła rekonstrukcję czaszki celem poszerzenia jej tylnej części i umożliwienia tym samym rozwoju mózgu, którego wzrost hamowany był przez zarośniętą czaszkę. Dziewczynka miała też zabieg wstawienia zastawki komorowo- -otrzewnowej, dzięki czemu jej mózg miał dobre warunki do rozwoju.

Problemem w leczeniu tej choroby jednak jest to, że klasyczne metody operacyjne nie dają ostatecznych rezultatów. Kości ponownie zarastają i czaszka przestaje rosnąć. Dlatego w lipcu w szpitalu zaplanowano kolejną operację – tym razem nowatorską, bo z użyciem dystraktorów kostnych.

– Dystraktory to rozsuwane systemy, które w kontrolowany sposób rozciągają tworzącą się bliznę kostną – wyjaśnia dr Łukasz Madany, lekarz kierujący Oddziałem Klinicznym Neurochirurgii Dziecięcej szpitala Zdroje. – U Tosi kości czaszki zarosły w odpowiednim czasie, ale według nieprawidłowego programu zapisanego w genach. Przeprowadzona operacja polegała na wszczepieniu dwóch takich urządzeń celem odtworzenia przestrzeni między poszczególnymi kośćmi czaszki, co umożliwi ich wzrost i przebudowę.

Operacji dokonali doświadczeni operatorzy – prof. Leszek Sagan i dr Marek Lickendorf. Wstawione urządzenia mają za zadanie wysunąć do przodu górną część twarzy dziewczynki, czyli czoło i oczodoły.

– Podczas zabiegu operacyjnego lekarze przecięli kość czołową czaszki wraz z nasadą nosa i górną częścią oczodołów i wszczepili do niej dystraktory. Następnie rodzice rozkręcali ten mechanizm milimetr po milimetrze każdego dnia. U małej Tosi w pierwszej dobie po operacji kości oddalono od siebie o 1,2 mm. W kolejnych dniach było to rozsuwanie dwa razy dziennie po ok. 0,5 mm. Pustą przestrzeń wypełniała w tym czasie nowa kość. Proces rozkręcania śrub ma trwać jeszcze dwa miesiące, a docelową wartością, jaką chcą osiągnąć neurochirurdzy, są 2 cm – mówi Magdalena Knop.

– Było to pierwsze zastosowanie dystraktorów kostnych w naszym szpitalu. Przeprowadzając tę operację, staliśmy się jednym z dwóch ośrodków w kraju zajmujących się zabiegami z wykorzystaniem dystraktorów kostnych w obrębie górnej części czaszki, a operacja u Tosi była pierwszą tego typu w Polsce obejmującą czołowo-oczodołową część czaszki – dodaje dr Łukasz Madany.

Najmłodszy noworodek w historii

To niejedyne nowatorskie operacje, jakie wykonuje się w Zdrojach.

W tym roku przeprowadzono wyjątkową operację skoliozy z zastosowaniem innowacyjnego systemu Pass LP, który pozwala na wielopoziomową derotację poszczególnych kręgów biorących udział w skrzywieniu. Zabieg wykonano z użyciem prętów korekcyjnych, które przygotowane zostały indywidualnie dla pacjentki we Francji na podstawie wcześniej wykonanych zdjęć RTG.

Zdroje są także czołowym ośrodkiem neurochirurgicznym dla dzieci w Polsce. To tu działa jedyne w kraju Centrum Leczenia Spastyczności, w ramach którego realizowane są m.in. zabiegi rhizotomii i wszczepiania pomp baklofenowych. Zdroje posiadają także Ponadregionalne Centrum Leczenia Padaczek Lekoopornych współtworzone z Kliniką Neurologii Rozwojowej UCK w Gdańsku.

W tym roku specjaliści z Oddziału Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka uratowali wcześniaka urodzonego poniżej teoretycznej granicy przeżycia ze względu na skrajnie niski wiek płodowy. Malutka Lilianna przyszła na świat w 22. tygodniu ciąży. To wiek ciążowy określany jako „poza granicami możliwości przeżycia”. Dziewczynka ważyła 450 g, mierzyła zaledwie 27 cm. Jest najmłodszym i najmniejszym noworodkiem w historii szpitala.

Szpital Zdroje prowadzi działalność w czterech ośrodkach. Posiada 901 łóżek na 25 oddziałach. Rocznie hospitalizowanych jest ponad 30 tys. pacjentów. Liczba porad w 34 poradniach specjalistycznych w ciągu roku wynosi blisko 180 tys. Znany jest z lecznictwa w pionie opieki nad matką i dzieckiem, a także psychiatrii.

Kwiecień 2019 roku. Wieś Rytel w Pomorskiem. 9-letni Alan bawi się z kolegami. Jeden z nich znajduje butelkę z łatwopalną substancją, chłopcy rozlewają ją i podpalają. Choć Alan stoi najdalej, to płomień sięga właśnie jego i zajmuje całe ubranie. Ratunek przychodzi szybko. Starszy brat rzuca go na ziemię i gasi piaskiem. Młodsza siostra alarmuje matkę. Alan ma poparzone 70 proc. ciała. Jest w bardzo ciężkim stanie, więc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zabiera go do Szczecina. Trafia do Centrum Leczenia Oparzeń szpitala Zdroje, które zajmuje się najtrudniejszymi przypadkami poparzeń dzieci z całej Polski. Zaczyna się walka o życie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Życie Pomorza Zachodniego
Zacznijmy od małych. Czy stocznie wrócą na Pomorze Zachodnie?
Życie Pomorza Zachodniego
Wymiana pieców i termomodernizacja. Są pieniądze na walkę ze smogiem
Życie Pomorza Zachodniego
Trzebież znów na trasie. Nowy port na żeglarskiej mapie Polski
Życie Pomorza Zachodniego
Kulinaria, piwo i trójniak. Sześć produktów regionalnych w finale
Życie Pomorza Zachodniego
Najlepsze wsparcie w UE