Czy we Wrocławiu będzie referendum ws. odwołania Jacka Sutryka?

60 dni – tyle zwolennicy referendum w sprawie odwołania Jacka Sutryka mają na zebranie podpisów w tej sprawie. Co przesądzi o ich sukcesie lub porażce?

Publikacja: 02.02.2025 21:00

Jacek Sutryk

Jacek Sutryk

Foto: Jarek Praszkiewicz, PAP

46 646 – tyle podpisów trzeba, by jeszcze przed wakacjami doszło we Wrocławiu do referendum, w którym mieszkańcy zdecydowaliby o dalszych losach prezydenta Jacka Sutryka. SOS Wrocław – tak nazywa się stowarzyszenie, które od 23 stycznia prowadzi we Wrocławiu zbiórkę. Pod względem politycznym to chyba najciekawsza dziś w Polsce „quasi-kampania” wyborcza poza toczącymi się wyborami prezydenckimi. Sam proces zbierania podpisów jest o tyle istotny, że ze względu na niski próg w samym referendum (wynikający z frekwencji w wyborach samorządowych w 2024 r.) do odwołania Sutryka potencjalnie wystarczy tylko mobilizacja zwolenników PiS i Konfederacji – jeśli oczywiście do referendum dojdzie.

Wrocław: 330 wolontariuszy zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania ze stanowiska prezydenta Jacka Sutryka

Co zdecyduje o sukcesie lub porażce akcji referendalnej? Z naszych informacji wynika, że obecnie w mieście podpisy pod referendum zbiera około 330 wolontariuszy i aktywistów. SOS Wrocław podawało już w ubiegłym tygodniu, że przez pierwsze kilka dni zbiórki udało się zebrać blisko 4 tysiące podpisów.

Czytaj więcej

Sondaż we Wrocławiu: Przewaga zwolenników referendum. Kłopoty Jacka Sutryka

Dla przeciwników Sutryka kluczowych jest kilka spraw. Po pierwsze, utrzymanie tempa. Podpisów w praktyce (o tym za chwilę) musi być więcej niż wspomniane 46 tysięcy – musi być „górka”. A to oznacza m.in. stałe podtrzymywanie i rozkręcanie akcji referendalnej w mediach lokalnych i wśród mieszkańców samego Wrocławia.

Bezpośrednim katalizatorem akcji były zarzuty, które w ubiegłym roku dostał prezydent Sutryk w związku ze sprawą Collegium Humanum. SOS Wrocław wypomina też Sutrykowi znacznie więcej kwestii związanych z miastem. Pytanie, czy wszystkie te zarzuty i krytyka zmienią się w swoistą „masę krytyczną”, która utrzyma impet akcji referendalnej. Bo to jest jasne, że na początek podpisy składają najpewniej najbardziej zaangażowani krytycy czy przeciwnicy Sutryka. To jedna kwestia. Kolejna dotyczy zaangażowania sił politycznych w mieście, w tym potencjalnie PiS, po stronie SOS Wrocław.

W 2013 roku Piotr Guział próbował w referendum doprowadzić do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz

Jedna z najbardziej znanych kampanii referendalnych w ostatnich latach odbyła się w Warszawie w 2013 r. Piotr Guział, inicjator akcji referendalnej, miał od pewnego momentu wsparcie stołecznych struktur PiS, a także aktywistów m.in. Ruchu Palikota, i nie tylko. Wsparcie PiS było jednak decydujące. Do referendum ostatecznie doszło, ale nie okazało się ważne ze względu na niską frekwencję. Sutryk, jak już wspomniano, nie ma jednak takiego matematycznego komfortu, jak ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz: nawoływanie do bojkotu referendum to dla niego bardzo ryzykowna gra. Jeśli oczywiście do referendum dojdzie.

Czytaj więcej

Jaki rok czeka samorządy? Liczne wyzwania na horyzoncie

Jak do tego wszystkiego podchodzą zwolennicy Sutryka? Jak wynika z naszych rozmów, cały trwający proces zbierania podpisów jest uważnie obserwowany. Ale nie tylko. Uwagę będzie przyciągał też już po złożeniu podpisów, co się niechybnie wydarzy.

– Komisarz wyborczy we Wrocławiu powinien zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. To nie będą podpisy pod kandydatami w wyborach prezydenckich, gdzie sprawdzanie jest mniej lub bardziej wyrywkowe. Komisarz powinien liczyć się, że w tej sprawie będą stosowane wszystkie zgodne z prawem możliwości i wnioski, dzięki któremu będzie wyjaśnianie i przekazywanie opinii publicznej, czy rzeczywiście prawidłowych podpisów jest tyle, ile zadeklarują organizatorzy referendum – mówi nam rozmówca stojący po stronie Jacka Sutryka.

Dwa miesiące kluczowe dla dalszej politycznej kariery Jacka Sutryka

Dla samego prezydenta najbliższe dwa miesiące mogą być kluczowe w jego politycznej karierze. I nie ma wątpliwości, że w tej chwili – gdy łatwo można złożyć podpis pod referendum, a de facto za jego odwołaniem – Sutryk i jego administracja muszą być szczególnie wyczuleni na pojawiające się lub potencjalne kryzysy związane z bieżącą polityką miejską.

Takie kryzysy są chlebem powszednim dla włodarza w każdym dużym lub mniejszym mieście, ale dziś nawet najmniejsze wydarzenie budzące potencjalne kontrowersje może być dodatkowym paliwem dla jego przeciwników, którzy mogą za jego sprawą zachęcać do składania podpisów pod referendum.

Wrocław czekają ciekawe dwa miesiące. A potencjalnie więcej, jeśli referendum dojdzie do skutku.

46 646 – tyle podpisów trzeba, by jeszcze przed wakacjami doszło we Wrocławiu do referendum, w którym mieszkańcy zdecydowaliby o dalszych losach prezydenta Jacka Sutryka. SOS Wrocław – tak nazywa się stowarzyszenie, które od 23 stycznia prowadzi we Wrocławiu zbiórkę. Pod względem politycznym to chyba najciekawsza dziś w Polsce „quasi-kampania” wyborcza poza toczącymi się wyborami prezydenckimi. Sam proces zbierania podpisów jest o tyle istotny, że ze względu na niski próg w samym referendum (wynikający z frekwencji w wyborach samorządowych w 2024 r.) do odwołania Sutryka potencjalnie wystarczy tylko mobilizacja zwolenników PiS i Konfederacji – jeśli oczywiście do referendum dojdzie.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Zakupy przez internet. Jedno województwo w Polsce za nimi nie przepada
Materiał Promocyjny
Technologia daje odpowiedź na zmiany demograficzne
Z regionów
Niemal połowa Polaków ma dług, średnio na 52 tys. zł
Z regionów
Miliony złotych z KPO dla polskich miast na tramwaje
Z regionów
Wymień dach z eternitu. Gmina przyzna dotację na jego usunięcie
Z regionów
Na straży miasta. Samorządy szukają kandydatów do straży miejskiej
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe