Wieś często pomaga miastu. "Są oczywiście minusy tego procesu"

Duże miasta poszerzały i poszerzają nadal swoje granice o okoliczne wsie i mniejsze miasteczka. Zazwyczaj korzystają na tym obydwie strony.

Publikacja: 10.09.2023 07:59

Nowa Huta, włąćzona do Krakowa w 1951 roku, to jeden z najbardziej zielonych rejonów miasta

Nowa Huta, włąćzona do Krakowa w 1951 roku, to jeden z najbardziej zielonych rejonów miasta

Foto: shutterstock

Poszerzanie granic miast to naturalny proces, którego największe nasilenie przypadło w Polsce w latach 50.–70. ubiegłego wieku. – Na mniejszą skalę wchłanianie substancji wiejskiej do miast trwa do tej pory. Zazwyczaj odbywa się to z obopólną korzyścią – i dla organizmu miejskiego, i dla wsi. Są też oczywiście minusy tego procesu, co widać doskonale na przykładzie Krakowa – podsumowuje Andrzej Kulig, zastępca prezydenta Krakowa.

Chcą do miasta

W 2000 roku mieszkańcy podkrakowskich Krzysztoforzyc przeprowadzili referendum, w którym opowiedzieli się za przyłączeniem miejscowości do Krakowa. Tłumaczyli, że czują się związani z miastem, bo większość z nich tam pracuje i uczy się. Na przyłączenie uzyskali zgodę wojewody i Rady Miasta Krakowa. Nie zgodziło się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, a swoją decyzję uzasadniło tym, że Krzysztoforzyce mają za dużo zabudowy zagrodowej i terenów rolniczych...

Dlatego ostatnimi wsiami, które zostały włączone do stolicy Małopolski w 1986 r., pozostają Węgrzynowice oraz Wróżenice. – Kraków jest najdobitniejszym przykładem tego, ile miasto może zyskać po przyłączeniu okolicznych miejscowości. W latach 70. ub. wieku do Krakowa zostały włączone Dziekanowice (częściowo), Łuczanowice, Kościelniki, Wyciąże, Wolica, Przylasek Wyciąski i Przylasek Rusiecki – wylicza Kamil Popiela z biura prasowego krakowskiego magistratu. – Trzeba też pamiętać, że w 1951 r. Kraków zyskał olbrzymią powierzchnię Nowej Huty – wcześniej nowego miasta, wybudowanego po wojnie w miejscu podkrakowskich wsi – zaznacza.

Czytaj więcej

Samorządy u progu planistycznej rewolucji

Popiela dodaje, że do tej pory można słyszeć argumenty, że to właśnie Nowej Hucie miasto zawdzięcza swój dynamiczny rozwój. Bo bez Huty Kraków nadal byłby małym zabytkowym miastem. – Może Sandomierzem, może Kazimierzem, a tak jest drugim co do wielkości miastem kraju – dodaje.

Korzyści z wsi

Co Kraków zyskał oprócz powierzchni? Korzyści były różnorakie: tereny zielone, miejsca do rekreacji, ale także do inwestycji. Peryferyjne, nowohuckie dzielnice nadal kultywują tradycje rolnicze.

– Tereny te są również bardzo atrakcyjnym miejscem rekreacji, o czym świadczy chociażby popularne kąpielisko w Przylasku Rusieckim. Dzielnice te są też ważnym miejscem przeznaczonym pod nowe inwestycje i strefy gospodarcze – mam tu na myśli Nową Hutę Przyszłości – podkreśla Andrzej Kulig. Ponadto Nowa Huta to jeden z najbardziej zielonych rejonów miasta, co w dobie walki ze zmianami klimatu jest nie do przecenienia.

Podobnymi korzyściami ze „wsi w mieście” chwali się Lublin. – Zdecydowanym i podstawowym plusem jest pozyskanie nowych terenów, w tym inwestycyjnych i atrakcyjnych zielonych, jak i zwiększenie dochodów podatkowych, w tym udziału w podatku PIT – wyjaśnia Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina ds. inwestycji i rozwoju.

Spore tereny inwestycyjne, mieszkaniowe i leśne po wchłonięciu wsi zyskał też Poznań. Stare Miasto, Grunwald, Nowe Miasto i Jeżyce – kiedyś wsie, stanowią dziś około 25 proc. całkowitej powierzchni miasta. – Ostatnie wcielenie do Poznania nastąpiło w latach 80. ubiegłego wieku i były to wsie Morasko, Radojewo, Umultowo oraz części obszaru wsi Skórzewo, Plewiska, Kiekrz, Wielkie, Janikowo oraz Baranowo. Natomiast w 2005 r. obszar miasta powiększył się o część wsi Daszewice – mówi Iwona Matuszczak-Szulc, dyrektor Wydziału Rozwoju Miasta i Współpracy Międzynarodowej Urzędu Miasta Poznania.

Wiejska zabudowa i zabytki

„Wcielane” do miast wsie w większości przypadków traciły swój charakter przestrzenny. W miejsce dawnych wiejskich zabudowań pojawiała się nowa zabudowa – betonowe osiedla, miejskie wille. Przykładem są osiedla Białostoczek i Dziesięciny w Białymstoku, gdzie w latach 70. i 80. XX w. powstały zespoły zabudowy w technologii wielkopłytowej.

– Tylko fragmenty dawnych wsi do dzisiaj zachowały u nas swój ruralistyczny układ. Są to przede wszystkim tzw. wsie ulicówki, w tym m.in. rejony ulic: Zawady, Bacieczki, Dojlidy Górne, Pieczurki i Ścianka, które zostały objęte ochroną ustaleniami studium kierunków uwarunkowań i kierunków zagospodarowania miasta Białegostoku i poszczególnych planów miejscowych. Dziś około 1,5 proc. miasta stanowią chronione układy przestrzenne dawnych wsi – wyjaśnia Agnieszka Błachowska z białostockiego magistratu.

Czytaj więcej

Awantury o granice. Ekspansja terytorialna miast budzi opory mieszkańców

Pozostałości wiejskiej zabudowy czy dawne zabytkowe krzyże na rozstaju dróg ma nawet stolica. – Takie pozostałości znajdziemy np. na Ursynowie (dawna wieś Wolica), w Wilanowie, na Zawadach, w Powsinie. Ponadto kształty pól są odzwierciedlone w działkach ewidencyjnych, często długich, wąskich i ustawionych skośnie do dróg – mówi Artur Szklarczyk z biura prasowego warszawskiego magistratu.

Szklarczyk dodaje, że typowy charakter wiejski w krajobrazie Warszawy – podobnie jak w innych dużych miastach – nie jest już tak widoczny. – Na obrzeżach miasta są nadal prowadzone uprawy rolnicze i można też gdzieniegdzie wyodrębnić pozostałości wsi, ale dzisiejsze obrzeża mają przede wszystkim charakter mozaikowy. To raczej forma pośrednia między tradycyjnie rozumianym miastem a wsią – dodaje.

Minusy mariażu

Są jednak i złe strony włączenia wsi do miast. Najczęściej wymienianą jest wolniejszy rozwój dawnych terenów wiejskich. Zdarzają się problemy z komunikacją czy infrastrukturą (odwodnienie, kanalizacja, wodociągi). – W Krakowie bardzo się staramy o zrównoważony rozwój miasta – zarówno obszarów w centrum, jak i miejsc odleglejszych. Staramy się pomagać nie tylko w sprawie rozszerzania oferty komunikacji miejskiej – jak np. w Bodzowie, gdzie wydłużyliśmy niedawno trasę linii autobusowej – ale działamy też w zakresie odwodnienia, doprowadzenia wodociągów czy sieci ciepłowniczych – podkreśla Andrzej Kulig.

O sporym wyzwaniu, jakim było podniesienie jakości życia nowym wówczas mieszkańcom Lublina – poprzez stopniowe inwestycje infrastrukturalne – mówi też Artur Szymczyk. – Wymaga to dużych i wieloletnich nakładów finansowych – przyznaje zastępca prezydenta Lublina ds. inwestycji i rozwoju.

Przed podobnym wyzwaniem stoją Katowice. – W związku z dynamicznie rosnącą liczbą mieszkańców wyzwanie stanowi skomunikowanie tych obszarów z centrum miasta. Dlatego miasto planuje m.in. budowę nowej linii tramwajowej, która połączy dzielnicę Kostuchna z centrum. W budowie są także nowe przystanki kolejowe – mówi Dariusz Czapla z Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Katowice.

Na jeszcze inny problem zwracają uwagę samorządowcy z Wrocławia. – Bez odnoszenia się do Wrocławia, lecz ogólnie: „wieś w mieście” wymaga pewnej odpowiedzialności ze strony samorządu. Takie osiedla, dawniej wiejskie, często mają bardzo długie i wąskie działki. Należy więc zapobiegać zakusom na tworzenie tam tzw. zabudowy łanowej – zaznacza Michał Guz z wrocławskiego magistratu.

Poszerzanie granic miast to naturalny proces, którego największe nasilenie przypadło w Polsce w latach 50.–70. ubiegłego wieku. – Na mniejszą skalę wchłanianie substancji wiejskiej do miast trwa do tej pory. Zazwyczaj odbywa się to z obopólną korzyścią – i dla organizmu miejskiego, i dla wsi. Są też oczywiście minusy tego procesu, co widać doskonale na przykładzie Krakowa – podsumowuje Andrzej Kulig, zastępca prezydenta Krakowa.

Chcą do miasta

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Samorządy rozbudowują nekropolie
Z regionów
Śląsk wyludnia się najmocniej ze wszystkich województw
Z regionów
Gminy urosną kosztem sąsiadów. A niektórym odbiorą swoje tereny
Z regionów
Kraków jak Amsterdam. Też już ma nocnego burmistrza
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Z regionów
Krajobraz po burzy w małopolskim sejmiku