Dla fanów rocka wcale nie jest dziwne, że wielkie gwiazdy rocka – w tym Joe Perry, którego grupa Aerosmith sprzedała 150 mln albumów, oraz Alice Cooper, mający ich na koncie 50 mln – połączyły siły z aktorem. Johnny Depp od zawsze muzykował.
Supergrupa powstała po to, by uczcić ekskluzywny klub wesoło żyjących gwiazd, założony na początku lat 70. przez Alice’a Coopera w Los Angeles. W tym gronie byli najwięksi: eks-Beatlesi John Lennon i Ringo Starr, Keith Moon, legendarny perkusista The Who, Keith Emerson, założyciel Emerson, Lake & Palmer, Brian Wilson, lider The Beach Boys, i Micky Dolenz, wokalista The Monkees.
– Towarzystwo było ciągle to samo, siedzieliśmy i piliśmy, czasami dołączał do nas Lennon bądź Emerson. Łatwo było nas znaleźć w nocnym klubie Rainbow – mówił Cooper.
Rainbow to wciąż czynny niewielki bar na Sunset Strip w Los Angeles, jedna z atrakcji turystycznych Miasta Aniołów. Został otwarty w 1972 roku przyjęciem urządzonym na cześć Eltona Johna. Wśród bywalców był bluesman i aktor John Belushi, znany z filmu „The Blues Brothers”, który przed tragiczną śmiercią zjadł tam swój ostatni obiad przy stoliku nr 15, a także Joe Welsh z The Eagles i Marc Bolan, lider T-Rex. Tu balangowali Led Zeppelin i KISS, o czym wspomina w swojej autobiografii Anthony Kiedis, wokalista Red Hot Chili Peppers. W nieodległych nam czasach gościem Rainbow był Lemmy, lider Motorhead. Migawki z klubu można zobaczyć w wideoklipach zespołu Guns N’Roses – „November Rain”, „Don’t Cry” i „Estranged”.
CZYTAJ TAKŻE: Festiwal Legend Rocka na polu namiotowym