Materiał partnera Urząd Miasta Wrocław
Jest listopadowy poranek przy rondzie Reagana. Tramwaje suną gęsto, co 30 s podjeżdża autobus na jeden z czterech peronów, auta stoją, a Marek – 23-letni student informatyki – opiera swój e-bike o moduł nowej, solarnej stacji ładowania. Nowa rzecz w mieście. Zafundowana przez Unię Europejską jako pilotaż. Darmowa stacja dla miasta, darmowy prąd dla wrocławian. Na wyświetlaczu 82 proc. naładowania, obok cztery gniazda 230 V, uchwyty na jednoślady i zamki, które pozwalają przypiąć rower, zostawić go i pójść dalej. Całość działa przy użyciu energii słonecznej, nie obciąża miejskiej sieci i jest darmowa dla użytkowników.
– Dobrze, że dziś słońce. Jak chce się pani przedostać na plac Grunwaldzki autem między 17.00 a 19.00, to powodzenia – Marek wzrusza ramionami. – Rowerem jadę 14 min. Wcześniej traciłem 40, denerwowałem się i szukałem miejsca do parkowania pod Politechniką.
Taka stacja jeszcze kilka lat temu byłaby ciekawostką. Dziś jest jedną z kilku. To drobny element większej układanki – rowerowej polityki miasta, która wyniosła je do światowego rankingu.
Kilka tygodni wcześniej eksperci Copenhagenize opublikowali najnowszy indeks. To najważniejszy na świecie „rowerowy ranking”. Wrocław znalazł się w TOP 30 najbardziej przyjaznych rowerzystom miast świata, na 28. miejscu w zestawieniu. Wyprzedził nie tylko wszystkie polskie miasta – Poznań (53), Warszawę (62), Gdańsk (63), Łódź (68) – ale też metropolie, takie jak Vancouver, Walencja, Londyn czy Barcelona. Ranking bierze pod uwagę trzy filary: infrastrukturę rowerową, wykorzystanie roweru oraz politykę i wsparcie. I – co ważne – tempo zmian, a nie tylko stan zastany.
– To docenienie, ale też zobowiązanie – mówi prezydent Jacek Sutryk. – Od lat staramy się rozwijać miasto równomiernie. Każda duża inwestycja drogowa uwzględnia ruch rowerowy, ale jednocześnie nie zapominamy o pieszych, komunikacji zbiorowej i kierowcach. Miasto ma być dla wszystkich, a nie dla jednej grupy. I pewnie to niepopularne w „tekście dla rowerzystów”, ale stoję mocno przy swoim – tak stawiamy na rozwój sieci rowerowej, ale nie kosztem samochodów czy komunikacji pieszej albo zbiorowej. Możemy sobie zaklinać rzeczywistość i liczyć, że zaraz wszyscy będziemy tu „śmigać rowerami”. Ale realia są takie, że samochód to wciąż podstawowy środek transportu dla rodzin i musimy to uwzględniać. Musimy to słyszeć. Ja na co dzień jeżdżę samochodem. W soboty i niedziele – także w kwestiach zawodowych – rowerem.
Od 140 do 2400 rowerów
Gdy w 2011 r. wystartował Wrocławski Rower Miejski, do dyspozycji mieszkańców było 140 rowerów i kilkanaście stacji. System był czymś między gadżetem a ciekawostką. Dziś trudno wyobrazić sobie Wrocław bez srebrno-niebieskich WRM-ów.
W 2024 r. z miejskich rowerów skorzystało ponad 84 tys. użytkowników, wykonując łącznie 1,56 mln wypożyczeń i pokonując 3,77 mln km. Średni dystans jednego przejazdu to 2,48 km, średni czas – 32,8 min. Typowa podróż lokalna: z domu na uczelnię, do biura, na zakupy, do parku.
Latem 2025 r. na ulice wyjechała nowa generacja WRM: 2400 fabrycznie nowych rowerów czwartej generacji. Są lżejsze, mają precyzyjniejszy GPS, system oparty na technologii internetu rzeczy, a cała infrastruktura stacyjna została odświeżona wizualnie, by lepiej pasować do miejskiego transportu. Zmienił się też sposób rozliczania przejazdów – zamiast przedpłat wystarczy podpiąć kartę płatniczą do konta w aplikacji.
Największa zmiana wydarzyła się jednak poza granicami Wrocławia. Do systemu dołączyły gminy Czernica, Kobierzyce, Kąty Wrocławskie, Siechnice i Wisznia Mała. W praktyce oznacza to 22 nowe stacje i 220 dodatkowych rowerów, a także możliwość przejazdu „bez granic” – ta sama aplikacja, te same zasady, bilety aglomeracyjne, kolej i rower jako uzupełniające się środki transportu.
– Dwa lata temu uruchomiliśmy pilotaż w trzech gminach. Liczby jasno pokazały, że mieszkańcy korzystają z rowerów równie chętnie jak wrocławianie – mówi Tomasz Wiśliński, prezes Stowarzyszenia Aglomeracja Wrocławska. – Dlatego dziś mówimy nie tylko o Wrocławskim, ale de facto Aglomeracyjnym Rowerze Miejskim.
428 km tras i 1500 km „przyjaznej infrastruktury”
Rower miejski był tylko jednym z elementów. Równolegle rosła sieć tras. Od 2019 r. w mieście przybyło ponad 100 km nowych dróg rowerowych. W sumie Wrocław ma dziś 428 km infrastruktury rowerowej – od dróg wydzielonych po ciągi pieszo-rowerowe. Jeśli dodać bulwary, parkowe alejki, wały nadrzeczne i strefy uspokojonego ruchu, tworzy to około 1500 km „infrastruktury przyjaznej rowerzystom”.
Eksperci Copenhagenize zwrócili uwagę, że coraz więcej odcinków spełnia aktualne standardy: są szersze, lepiej poprowadzone i oddzielone od ruchu samochodowego, zwłaszcza wzdłuż tras tramwajowych. W planach i realizacji są kolejne inwestycje: Zielona Rowerowa Oś Zachodnia, trasa Zielińskiego–Muzealna, modernizacje na Wyspiańskiego, Rogowskiej, Powstańców Śląskich, a także oddana niedawno nowa kładka nad Widawą i projektowana na Mianowskiego.
– Najważniejsze jest domykanie sieci – podkreśla Monika Kozłowska-Święconek. – Mieszkaniec musi mieć poczucie, że może przejechać z punktu A do B po ciągłej, w miarę wygodnej trasie, a nie zbiorem wyrwanych z kontekstu odcinków.
Polityka społeczna na dwóch kołach
Polityka rowerowa Wrocławia to nie tylko asfalt i piksele aplikacji. To także drugie życie rowerów, które przez lata stały zapomniane w Biurze Rzeczy Znalezionych. Jednoślady, po które nikt nie zgłosi się przez minimum dwa lata, zgodnie z przepisami przechodzą na własność gminy. Zamiast je utylizować, miasto razem z partnerami przywraca je do życia.
We współpracy z Wrocław Fashion Outlet i polską marką Antymateria serwisanci wymieniają hamulce, opony, łańcuchy, regulują przerzutki i sprawdzają każdy element techniczny. Od 2021 r. w ten sposób udało się „uratować” kilkadziesiąt rowerów, które trafiły do uczestników Klubu Integracji Społecznej i rodzin zastępczych.
– Rower to fantastyczny środek transportu, ale dla wielu naszych klientów, muszę to powiedzieć szczerze, luksus, na który nie mogli sobie pozwolić – mówi dyrektor MOPS Andrzej Mańkowski. – Dzięki tej akcji zyskują nie tylko środek transportu, ale też kawałek wolności i niezależności.
Rower w budżecie obywatelskim i w aplikacji
Jak bardzo mieszkańcy chcą roweru, widać również w wynikach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. W tegorocznej edycji zagłosowało ponad 60,4 tys. osób, a wśród zwycięskich projektów aż 12 dotyczy inwestycji pieszo-rowerowych, często powiązanych z zielenią i rekreacją. Na Jagodnie powstanie skwer rowerowy między ulicami Drabika i Maszkowskiego, w Maślicach – kolejne etapy parku i tras nad stawami, na Księżu – park kieszonkowy z ciągami pieszo-rowerowymi.
Drugim narzędziem budowania kultury codziennej jazdy jest kampania „W Kółko Kręcę”. Bawią się w to tysiące pracowników firm i instytucji. Rywalizują, walcząc o nagrody dla siebie, ale i swojej firmy. Zasady są proste: aplikacja zlicza przejazdy między domem a pracą, szkołą, uczelnią czy klubem seniora (min. 1,5 km), premiuje pięć dni jazdy z rzędu, a nagrody – w tym rowery – trafiają nie do najlepszych, ale losowane są wśród wszystkich uczestników.
– Nie chodzi o to by wykręcić najwięcej, ale by kręciło jak najwięcej. To mówią sami rowerzyści, rozumiejąc pomysł akcji. Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, a właściwie pierwszych kilka przejazdów – mówi Urszula Jagielnicka z Wydziału Mobilności Miejskiej. – Po pięciu dniach większość uczestników mówi, że rower obok auta staje się „pełnoprawnym wyborem dojazdowym”.
Co dostrzegł Copenhagenize
Copenhagenize nie premiuje miast z największą liczbą rowerów per capita, tylko te, które konsekwentnie traktują rower jako element polityki transportowej. Wrocław zapunktował nie tylko za długość sieci, lecz także za to, że „rower jest wpleciony w główne korytarze transportowe miasta” i że kolejne inwestycje drogowe z założenia uwzględniają ruch na dwóch kółkach. Eksperci odnotowali m.in. ponowne otwarcie historycznego centrum miasta na rowery, wprowadzenie strefy Slow Zone, rozwój parkingów przy węzłach przesiadkowych oraz wdrożenie Mikrohuba Wrocław – pierwszego w Polsce centrum logistyki ostatniej mili opartego na rowerach cargo.
Z Mikrohuba firmy kurierskie rozwożą paczki po centrum na specjalnych rowerach z dużymi skrzyniami ładunkowymi. Jeden kurier jest w stanie zrealizować nawet ponad 100 dostaw dziennie, nie stojąc w korkach i nie blokując ulic dostawczakami. To logistyka, która realnie odciąża śródmieście – mniej hałasu, mniej spalin, mniej dużych pojazdów na wąskich ulicach.
– Takie rozwiązania pokazują, że rower to nie tylko środek dojazdu do pracy, ale też narzędzie nowoczesnej gospodarki miejskiej – tłumaczy Monika Kozłowska-Święconek. – Dla mieszkańca liczy się przede wszystkim to, że paczka dociera szybciej i bezpieczniej, ale w skali miasta oznacza to wymierne korzyści dla ruchu i jakości powietrza.
Napięcia, które nie znikną
Sukces w rankingu kopenhaskim nie oznacza, że we Wrocławiu zniknęły konflikty. Wystarczy spojrzeć na dyskusje wokół przebudowy Dubois–Drobnera czy budowy trasy tramwajowo-autobusowej na Swojczyce. Część kierowców skarży się na dodatkowe korki i zwężenia, część rowerzystów – na to, że wciąż brakuje im komfortowych, prostych przejazdów przez skrzyżowania. Piesi narzekają na hulajnogi zostawiane na chodnikach.
– Miasto zawsze będzie areną ścierania się różnych potrzeb – zauważa prezydent Sutryk. – Zadanie samorządu polega na tym, żeby żadna z grup nie czuła się pominięta. Dlatego u nas nie ma ani „świętej krowy” w postaci samochodu, ani dogmatu, że rower ma zawsze pierwszeństwo. Jest szukanie rozsądnego środka.
W praktyce oznacza to m.in. to, że przy planowaniu nowych tras rowerowych miasto stara się zachować przepustowość głównych korytarzy drogowych, a równocześnie uspokaja ruch na ulicach osiedlowych i tam stawia na priorytet dla pieszych i rowerzystów. Zamiast spektakularnych gestów – setki drobnych decyzji projektowych.
Gdy Marek po raz kolejny odpina e-bike od słupka przy rondzie Reagana, tramwaje wciąż jadą, samochody wciąż się toczą, a ludzie wciąż się spieszą. Różnica jest taka, że rowerzyści nie są już egzotycznym dodatkiem do miejskiego pejzażu, ale jego równoprawną częścią.
Na ścieżce mija go ktoś na miejskim rowerze WRM, kurier na cargo-bike’u i seniorka na klasycznym „holendrze”, pewnie kupionym „pod Młynami”, bo do Wrocławia dociera sporo zdezelowanych rowerów z Holandii czy Niemiec. Tu dostają drugie życie. Wrocław to idealne miejsce dla niewymagających rowerzystów – płaskie jak stół z wieloma rowerowymi drogami prowadzonymi po wałach wzdłuż sześciu rzek miasta.
A ranking kopenhaski? Jest ważny, bo pokazuje, że ten wysiłek widać także z zewnątrz. Ale dla Marka najważniejsze jest i tak to, że po pracy może wsiąść na rower i w 14 min znaleźć się nad Odrą.
Materiał partnera Urząd Miasta Wrocław