Słoweński rowerowy raj tuż za progiem

Dosyć nieoczekiwanie stolica maleńkiej Słowenii znalazła się wśród najlepiej dostosowanych dla rowerzystów miast w Europie. To nie był jednak przypadek.

Publikacja: 26.09.2022 15:24

Słoweńcy tradycyjnie są przywiązani do swoich jednośladów. Teraz zrobili z tego atut turystyczny i w

Słoweńcy tradycyjnie są przywiązani do swoich jednośladów. Teraz zrobili z tego atut turystyczny i włączyli rowery do swojego stylu życia

Foto: shutterstock

Pięć kilometrów na godzinę – z taką maksymalną prędkością będą mogły jeździć po Lublanie hulajnogi elektryczne. Decyzję podjęły wspólnie władze w ratuszu, z burmistrzem Zoranem Jankoviciem na czele, wraz z operatorem miejskiego systemu tych pojazdów, firmą Bolt. Stolica Słowenii stała się miastem, w którym rygory dotyczące prędkości e-hulajnóg będą najostrzejsze w Europie (po Rzymie, w którym obowiązuje limit na poziomie 6 km/h).

Wbrew pozorom jednak, miejskim notablom nie chodzi jednak o zablokowanie lub zniechęcanie mieszkańców do korzystania z elektrycznych jednośladów. Lublana już przed laty wydzieliła olbrzymie połacie swojej śródmiejskiej części dla ruchu pieszych i rowerowego – i o zapewnienie bezpieczeństwa w tych strefach chodzi przede wszystkim. Automatyczna blokada uniemożliwiająca rozwinięcie wyższej prędkości nie będzie obowiązywać poza wyznaczoną strefą ruchu pieszego.

5 km/h to również tempo, w jakim przemieszcza się statystyczny pieszy. Urzędnicy burmistrza Jankovicia doskonale wiedzą, że kluczem do popularności komunikacji rowerowej czy miejskich pojazdów elektrycznych jest bezpieczeństwo użytkowników i ich otoczenia. Podjęta wraz z słoweńskim oddziałem Bolta decyzja ma ukrócić serię wypadków – prawda, że niezbyt groźnych, ale dotkliwych – do jakich dochodziło w ostatnich miesiącach w Lublanie, głównie z powodu nadmiernego animuszu jeżdżących.

Od szarości betonu po eksplozję zieleni

Dwadzieścia lat temu, niemal w przeddzień akcesji Słowenii – jako jedynej wówczas z byłych republik jugosłowiańskich – do Unii Europejskiej, niewiele w Lublanie mogło wskazywać na jakąś wyjątkową miłość do jednośladów. Stolica niewielkiej, liczącej sobie dwa miliony mieszkańców, republiki zachowała siatkę wąskich uliczek ciągnących się wzdłuż przecinającej miasto, wąskiej rzeki Lublanicy – ale i tam, jeśli tylko się dało, mieszkańcy wciskali się swoimi autami. Zresztą, był to także czas, w którym Słoweńcy zaczęli wreszcie zrzucać z siebie odium „Bałkanów”: zaczęli lepiej zarabiać, modernizować zarówno swoje mieszkania, jak i upiększać swoje miejscowości.

Samochodów zatem w stolicy kraju nie brakowało, a z czasem wręcz pojawił się ich nadmiar. Dlatego też władze w ratuszu już w połowie poprzedniej dekady zaczęły przemyśliwać, jak ograniczyć hałas i spaliny, szczególnie na ulokowanej w centrum starówce. Z myślą o pieszych, ale też rowerzystach, bowiem – jak podkreślała Lea Ružić, szefowa Ljubljana Cyclists Network – Słoweńcy „od zawsze” chętnie korzystali z tych jednośladów. – I wcale nie było jakiegoś załamania w użytkowaniu rowerów po pojawieniu się wszystkich tych samochodów, jak stało się np. w Wielkiej Brytanii – dowodziła Ružić. – Mnóstwo ludzi wciąż korzystało i korzysta z jednośladów. Również młodzi i starzy czy kobiety, co jest wyznacznikiem popularności tego środka transportu – dodawała. Nietrudno w to zresztą uwierzyć, bowiem co czwarty mieszkaniec tego 200-tysięcznego miasta to student.

Potwierdzają to także w znacznej mierze specjaliści przygotowujący ranking Copenhagenize, który wskazuje stopień „przyjazności” miast na świecie dla rowerzystów. Lublana wdarła się na tę listę przebojem: z wskaźnikami takimi jak 13 proc. miejskiego transportu odbywającego się na rowerach, użytkownikami w każdej kategorii wiekowej, obu płci, w wielu przypadkach używającymi do przemieszczania się wyłącznie roweru.

shutterstock

Co według ekspertów ważne, ratusz w stosownym czasie przyjął Plan Działań w Zakresie Zrównoważonej Energii oraz Strategię Elektromobilności, które wyznaczyły ramy, kierunki i pożądane cele działań. A co jeszcze ważniejsze: konsekwentnie realizował zadania i ambicje opisane w tych dokumentach. W mieście powstawały kolejne kilometry tras i ścieżek rowerowych (jest ich w sumie ponad 300 kilometrów), dostosowywano do nich miejski system świateł, wyłączano kolejne ulice z ruchu samochodowego (wspomniane centrum miasta już w 2007 r.), na ulicach jednokierunkowych pojawiały się pasy umożliwiające rowerzystom jazdę w obu kierunkach.

Dynamika tych działań nieco zwolniła w ostatnich latach, jeszcze przed pandemią Covid-19. – Lublana, najmniejsze miasto w indeksie, wciąż jest warte wizyty: zielone, żywiołowe, przyjazne rowerom. Ale w ostatnim czasie zmiany zahamowały i należy przyspieszać. Innowacje i konsekwentna implementacja zmian są potrzebne jak nigdy – ponaglał Morten Kabell, szef indeksu Copenhagenize, po publikacji ostatniej edycji rankingu. Z drugiej jednak strony, trzeba nadmienić, że twórcom indeksu może umykać fakt, że zmienia się cała Słowenia – nie tylko jej stolica.

Kraj poprzecinany szlakami rowerowymi

– W Słowenii, jak i w całej Europie widzimy wysoki wzrost podróży i przejazdów rowerami, a sprzedaż tych pojazdów bije rekordy. Politycy starają się zaspokoić pragnienie mieszkańców, by stworzono zrównoważony system transportu – tak Henk Swarttouw, szef Europejskiej Federacji Cyklistów, uzasadniał wybranie Lublany na gospodarza tegorocznej edycji targów i konferencji Velo City 2022 (odbyła się w czerwcu br.).

Jak już wspomnieliśmy, nie chodzi wyłącznie o Lublanę – choć stolica kraju może być doskonałym punktem wyjścia dla rowerowych wypraw. Są trasy wiodące w najdalsze zakątki kraju, które zostały poprowadzone wprost z tego miasta. Sześć takich szlaków pozwala przeciąć całe terytorium Słowenii. W ostatnich miesiącach otworzono także choćby Slovenia Green Wellness Route czy Slovenian Green Panonian Route. Dzięki nim można zapuścić się w stosunkowo niezbyt zatłoczone Alpy Julijskie na północy kraju, wzdłuż granic z Austrią, albo na południe – ku wąskiemu odcinkowi nadmorskiego wybrzeża, jakie przypadło Słowenii w spadku po Jugosławii.

– Te trasy nie są wyłącznie tym, co sugerowałaby ich nazwa. One przybliżają do najbardziej autentycznej Słowenii, jaką podróżnik chciałby tu odkryć. Do miejsc z dala od ubitych turystycznych szlaków, tam, gdzie toczy się prawdziwe życie – tak podsumowuje trasy dla cyklistów Maša Klemenčič ze Słoweńskiej Izby Turystyki. Należy do tego dodać, że twórcy tych tras zadbali, by wspierały one tereny objęte ochroną, cenne przyrodniczo i krajobrazowo. Istnienie tych tras dodatkowo zabezpiecza te miejsca przed zapędami urbanistów i miłośnikami motoryzacji. – To kraj wiosek, gór i czystych rzek. Kraina winnic, wspaniałego jedzenia i rolników. A rolnicy to wyśmienici gospodarze – uzupełnia Jana Apih, współszefowa GoodPlace, jednej z słoweńskich organizacji pozarządowych, które wspierają m.in. rozwój turystyki rowerowej jako sposób na zrównoważony rozwój całego kraju. I nie sposób jej zaprzeczać.

Pięć kilometrów na godzinę – z taką maksymalną prędkością będą mogły jeździć po Lublanie hulajnogi elektryczne. Decyzję podjęły wspólnie władze w ratuszu, z burmistrzem Zoranem Jankoviciem na czele, wraz z operatorem miejskiego systemu tych pojazdów, firmą Bolt. Stolica Słowenii stała się miastem, w którym rygory dotyczące prędkości e-hulajnóg będą najostrzejsze w Europie (po Rzymie, w którym obowiązuje limit na poziomie 6 km/h).

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Rok rowerowy na Pomorzu Zachodnim
Materiał partnera
Katowice przesiadają się na rower
Rowerem przez Polskę
Rower publiczny wymyślony na nowo
Materiał partnera
Milion wykręconych kilometrów
Rowerem przez Polskę
Wiceprezydent Gdańska: Rower jest świetnym uzupełnieniem komunikacji publicznej