Jest rok 1973. Madras, jedno z wielkich miast Indii. Młodziutka Anita Agnihotri startuje w lokalnych wyborach miss. Wygrywa. Ojciec nic nie wie, ale dowiaduje się z gazety. Zbiera gratulacje. Dlatego o kolejnym starcie nie tylko, że już wie, ale i kibicuje. Warto, bo córka zdobywa koronę całych Indii. Kariera modelki i aktorki filmowej, o której marzyła, stoi otworem. Ojciec się jednak sprzeciwia.
W międzyczasie rozstrzyga się jej przyszłość. Są lata 70., a w Indiach małżeństwa są aranżowane. Rodziny szukają dla partnerów dla swoich dzieci w rodzinach o takim samym statusie społecznym. Anita ma wybranego narzeczonego z zamożnej rodziny. Ten jest jednak Sikhem i ostatecznie jego rodzina zrywa zaręczyny, bo znajduje mu wybrankę wśród Sikhów. Ojciec Anity znajduje więc innego narzeczonego. Są po słowie.
Wtedy pojawia się Andrzej Łuszczewski. To druga nitka tej historii. Do Indii przyjeżdża z bratem i rodzicami z dalekiego Szczecina. Jego tata jest przedstawicielem Polskiej Żeglugi Morskiej. Łączy to z pracą konsula. Andrzej zaczyna chodzić do miejscowej elitarnej szkoły. Do jednej klasy z bratem Anity.
– Andrzej trafił na moment, w którym obraziłam się na hinduskich chłopców. Stwierdziłam na przekór wszystkim, że będę przyjaźnić się z obcokrajowcem. Był outsiderem, bo był inny, nie z naszego świata. Dlatego wybrałam jego i zaczęłam się z nim pokazywać na naszych prywatkach. Oczywiście nie było wtedy klubów i dyskotek, które są teraz, spotykaliśmy się w domach. Ale gdy zaczęłam się z nim spotykać, moi znajomi musieli zapraszać nas we dwójkę. Byłam twarda i nie odpuszczałam – opowiadała Anita Agnihotri kilka lat temu w wywiadzie dla magazynu „Prestiż".
Młody Polak opowiadał młodziutkiej, 18-letniej wówczas Hindusce o Polsce, o Bałtyku, bursztynie. Zawrócił w głowie na tyle, że Anita zapragnęła pojechać do Polski na wakacje, ale ojciec nie wydał zgody. Uciekła więc z domu, najpierw do Polaków, potem wujostwa. W końcu wróciła. Zła. Wtedy rodzice młodego Andrzeja postanowili załagodzić sytuację. Namawiali, by puścił córkę do Polski. Gdzieś, w trakcie rozmowy padło zdanie – bez ślubu nigdzie nie pojedzie. Więc ślub się odbył, zgodnie z ceremoniałem hinduskim. A po nim para wyjechała do Polski.