A co z północną częścią obwodnicy?
Z ubolewaniem stwierdzam, że jest z tym problem. To ważna arteria na przejście graniczne z Rosją w Bezledach i najkrótsza droga do Kaliningradu. Niestety wójt podolsztyńskich Dywit mimo wcześniejszych uzgodnień nie zabezpieczył gruntów pod tę arterię. Dywity zabudowały te tereny i gdy w 2007 r. występowaliśmy o środki i były one w zasięgu ręki, okazało się, że trzeba byłoby wyburzyć trzy nowe domy. Straciliśmy czas i życzliwość Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która w końcu powiedziała nam, że „dziękuje, bo ma mnóstwo innej roboty".
Dziś najbardziej sfrustrowani są mieszkańcy Dywit, bo mają jedną nitkę drogi i stoją ciągle w korku. Szukamy finansowania, potrzebne nam jest studium, którędy powinna przebiegać ta część obwodnicy. Kosztować to będzie 2 mln zł. Napisałem do władz obwodu kaliningradzkiego, bo może w ramach programu Interreg Polska – Rosja udałoby się otrzymać pieniądze na ten cel. Czekam na odpowiedź.
Wspomniał pan o Kaliningradzie, z którym Polska zamknęła dwa lata temu mały ruch graniczny. Jak ocenia pan tę decyzję?
Uważam, że to jest zła decyzja, i ubolewam, że mały ruch graniczny nie funkcjonuje. To decyzja polityczna i bez ekonomicznego uzasadnienia. Jak bajki traktuję opowieści, że jako Polska tracimy na akcyzie, bo ludzie kupują tańsze paliwo. A ile go tak naprawdę kupują? Ta decyzja ma dla ludzi zupełnie inny wymiar – ludzki i poznawczy. Mamy bardzo dobre kontakty z Kaliningradem – to miasto partnerskie Olsztyna. Bardzo wiele młodzieży stamtąd przyjeżdżało – na weekendy, na jeziora, na zakupy. Korzyści były obopólne. Teraz jest to utrudnione, a na ulicach i w sklepach Olsztyna Rosjan jednak jest mniej.
Warmia i Mazury mają wysokie bezrobocie, rejony przygraniczne – największe. Mały ruch graniczny z Kaliningradem pomagał ludziom przetrwać?
Kiedyś bezpośrednio przy granicy stała Biedronka. Dzisiaj obiekt jest do wynajęcia. Bezrobocie w regionie spada – obecnie wynosi 11,7 proc., w Olsztynie tylko 4,3 proc., jednak w tamtych rejonach jest ciągle powyżej 20 proc. To chyba najlepszy komentarz do tej sytuacji.
Olsztyn to jedyne miasto w Polsce pełne jezior. W swoich granicach ma ich aż 11. Natura to ogromny kapitał miasta. Jak przekłada się to na rozwój turystyki – coraz bardziej wymagającego klienta?
Od trzech lat rok w rok odnotowujemy wzrost liczby turystów, między 10 a 15 proc. Co ważne, Olsztyn przestaje być traktowany jako miasto tranzytowe, a staje się miastem pobytowym. To efekt naszych działań. Mamy dobrą współpracę z hotelarzami, mamy programy kierowane do turystów; jeździmy po wszystkich targach po Polsce, promujemy miasto i zachęcamy do odwiedzin, bo baza lokalowa jest coraz lepsza, podobnie jak i poziom usług.
Bardzo pomogło nam otwarcie naszego jeziora Ukiel – zainwestowaliśmy 100 mln zł w zagospodarowanie jego nabrzeża. Powstał tam kompleks rekreacyjno-sportowy, piękny architektonicznie i znakomicie rozwiązany funkcjonalnie – nasz towar eksportowy. To chyba najpiękniejszy obiekt na wodach śródlądowych w Polsce, który otrzymał wiele prestiżowych nagród. Ostatnio szef ABSL-u, czyli Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych, wiodącej organizacji reprezentującej nowoczesne usługi dla biznesu w Polsce, powiedział mi, że to, co możemy oferować, to jakość życia.
A co poza turystyką? Co z gospodarką?
Mamy w naszych zasobach światowego potentata – fabrykę opon koncernu Michelin. Zatrudnia 4,8 tys. mieszkańców, zajmuje 200 ha, w strefie ekonomicznej. Ale mamy też nowoczesne technologicznie zakłady przemysłu rolno-spożywczego, wytwarzające urządzenia i maszyny do produkcji mleka, serów, wysokiej jakości żywności, mamy zakłady meblarskie, ale przede wszystkim – ponad 23 tys. małych firm, często rodzinnych. Część młodych firm funkcjonuje w ramach naszego Olsztyńskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Dobrze, że mieszkańcy naszego miasta są tak aktywni gospodarczo, bo to buduje jego przyszłość.
Wracając do fabryki Michelin. Czy to dobrze, że Olsztyńskie Zakłady Opon Samochodowych Stomil zostały sprywatyzowane?
Dobrze, bo trafił nam się wyjątkowo dobry, solidny inwestor i partner. Michelin kupił olsztyński Stomil w 1995 r. i cały czas inwestuje w zakład. Fabryka pracuje na trzy zmiany, produkując dziennie ponad 30 tys. opon, z których 80 proc. trafia na eksport, w tym do Stanów Zjednoczonych. Codziennie z fabryki wyjeżdża ponad setka tirów. Dodatkowo żyją z tego firmy kooperujące, logistyka. To najnowocześniejszy zakład tego koncernu w Europie, jeśli nie na świecie. Jedyny błąd, jaki popełnił minister Wiesław Kaczmarek przy tej prywatyzacji, dotyczy ciepłowni.
Jaki to problem?
Można było lepiej zapisać obowiązek zapewnienia miastu ciepła przez ciepłownię Michelin. System dostarczania ciepła w Olsztynie jest od samego początku oparty na dwóch ciepłowniach: komunalnej Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (MPEC) i prywatnej Michelina. W 2010 r. Michelin wymówił nam z końcem 2015 r. umowę na dostawę ciepła w Olsztynie. Kiedy Unia Europejska powiedziała, że elektrociepłownie muszą zostać zmodernizowane, by dostosować się do nowych norm emisji spalin, Michelin stwierdził, że nie jest zainteresowany dostarczaniem ciepła olsztynianom, a na swoje potrzeby wybuduje ciepłownię gazową. Stanęliśmy pod ścianą, bo to gmina odpowiada za plan zaopatrzenia miasta w ciepło. Udało nam się wydłużyć termin zakończenia współpracy, ale problem pozostał.
I co w efekcie?
Jesteśmy już na ostatniej prostej do jego rozwiązania. Ponieważ od blisko trzech lat funkcjonuje w mieście Zakład Gospodarki Odpadami Komunalnymi – spółka 36 gmin z centralnego rejonu województwa – produkujący wysokiej jakości paliwo alternatywne (RDF), podjąłem decyzję, że w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wybudujemy elektrociepłownię na to właśnie paliwo, co pozwoli rozwiązać dwa problemy: produkcji ciepła i termicznej utylizacji odpadów, oczywiście po ich wcześniejszym przetworzeniu. Nowa elektrociepłownia będzie dodatkowo wspierana modułem gazowym. Oprócz tego zmodernizujemy ciepłownię MPEC, która otrzyma m.in. kocioł na biomasę. Nasz projekt wzbudza zainteresowanie. W ramach dialogu technicznego zgłosiły się 32 firmy, z których większość pobrała specyfikację przetargową. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo będziemy samowystarczalni pod względem zapewnienia mieszkańcom ciepła.
I jeszcze jeden, równie ważny aspekt. Z uwagi na wzrost cen składowania odpadów komunalnych, powiązanie sektora odpadowego i energetycznego na poziomie potrzeb gminy to bardzo dobre rozwiązanie ekonomiczne dla każdej ze stron tego procesu. W tym sensie będziemy chyba krajowymi pionierami.
Nie ogłosił pan startu w wyborach, choć wiem, że się pan zdecydował.
Tak, startuję. Chciałbym dokończyć to, co zacząłem – transport i ciepłownię.
A pensje minus 20 proc. nie przerażają pana?
Szczerze mówiąc, ma to dla mnie drugorzędne znaczenie. Podziwiam tych prezydentów, którzy mają czas pracować na uczelniach. Ja nie mam czasu na nic. Mam czas tylko dla miasta. I przyznaję, że brakuje mi tego, iż nie mam możliwości, by ten czas wydłużyć.