Kluczowym zadaniem polskiej elektromobilności miał być milion samochodów elektrycznych w 2025 r. Ten cel na razie okazuje się niemożliwy do zrealizowania.
Według ostatniego podsumowania dotyczącego aut z napędem alternatywnym sporządzonego przez organizację europejskich producentów aut ACEA po trzech kwartałach 2018 r. Polska miała jedną ze słabszych w Europie zwyżek rejestracji pojazdów bateryjnych. Od stycznia do końca września w Polsce zdołano sprzedać 411 takich aut, w Czechach – 469, a na Węgrzech – 867. Lepsza okazała się nawet Rumunia z 468 rejestracjami, które w ujęciu rocznym poszybowały w górę o 383 proc.
Od dużych europejskich rynków motoryzacyjnych w rozwijaniu elektromobilności dzieli nas przepaść. W Niemczech zarejestrowano przez dziewięć miesięcy 2018 r. 24,7 tys. aut na prąd, we Francji 20,3 tys., w Holandii 15,3 tys. Rekordzistą jest nadal Norwegia, gdzie rejestracje aut bateryjnych sięgnęły 31,4 tys.
Już nie tak szybko
Sprzedaż samochodów elektrycznych na najbogatszych i największych europejskich rynkach jest poniżej oczekiwań. Przykładem Niemcy: choć w pierwszym półroczu 2018 r. rejestracje „elektryków" wzrosły o prawie 69 proc. w ujęciu rocznym, to według Narodowej Platformy Elektromobilności (NPE), będącej ciałem doradczym niemieckiego rządu, założony przez niemiecki rząd cel: milion „elektryków" na drogach w roku 2020, jest nie do zrealizowania. – Musimy powiedzieć szczerze, że mimo całego postępu w dziedzinie elektromobilności niektóre sprawy trwają trochę dłużej, niż zakładaliśmy to osiem lat temu – powiedziała kanclerz Angela Merkel podczas wręczania jej najnowszej analizy NPE.
Główne przeszkody w dojściu do celu to wciąż wysokie ceny samochodów elektrycznych w porównaniu z autami z napędem spalinowym, zbyt mały zasięg, za mała liczba stacji ładowania. Jak wynika z informacji Federalnego Zrzeszenia Gospodarki Energetycznej i Wodnej, do właściwej obsługi miliona samochodów elektrycznych potrzeba w Niemczech 70 tys. zwykłych i 7 tys. szybkich ładowarek. W tej chwili w całym kraju jest tylko 13,5 tys. dostępnych powszechnie lub częściowo stacji ładowania, a z nich tylko 13 proc. stanowią najbardziej pożądane przez kierowców szybkie ładowarki.