Gmina Mielno przegrała sądową batalię z PGE EJ1, inwestorem elektrowni atomowej. Pod koniec października Naczelny Sąd Administracyjny definitywnie oddalił skargę gminy, która podważyła decyzję wojewody o lokalizacji elektrowni w Gąskach. Mieszkańcy boją się, że zachęci to PGE do rozpoczęcia inwestycji. – Wyrok NSA jest ostateczny i prawomocny. Na tym kończy się nasza droga sądowoadministracyjna. Co dalej? Czekamy na uzasadnienie wyroku i na jego podstawie podejmiemy kolejne kroki – mówi Olga Roszak-Pezały, wójt Mielna. Skargę kasacyjną do NSA złożyły władze mieleńskiej gminy i mieszkańcy, których działki zostały zablokowane pod planowaną inwestycję. Decyzję o wskazaniu lokalizacji elektrowni jądrowej w Gąskach podjął były wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz w lutym 2012 r. Oznacza ona de facto zgodę na przeprowadzenie przez PGE EJ badań i pomiarów na wskazanych działkach przeznaczonych pod lokalizację elektrowni.
Cztery lata temu państwowy inwestor Polska Grupa Energetyczna SA podał listę trzech potencjalnych lokalizacji elektrowni jądrowej: Choczewo i Żarnowiec (obie w województwie pomorskim) oraz Gąski – maleńka turystyczna miejscowość (liczy tylko 96 mieszkańców) w województwie zachodniopomorskim w gminie Mielno. W lutym ubiegłego roku Ministerstwo Infrastruktury utrzymało w mocy decyzję wojewody zachodniopomorskiego o lokalizacji w Gąskach elektrowni atomowej o mocy ok. 3000 MW, składającej się z dwóch lub trzech reaktorów, generacji III lub III+.
– Największa, kluczowa dla inwestycji działka, należy do Agencji Nieruchomości Rolnych (ma 500 ha – przyp. aut.), pozostałe – graniczne – są w rękach prywatnych właścicieli. I od momentu wydania przez wojewodę decyzji wskazującej lokalizację inwestycji ci nie mogą nimi swobodnie dysponować. Nic nie mogą na tych działkach budować. Mają związane ręce i to na długie lata, bo z realizacją programu atomowego Polska i inwestor jest mocno spóźniona – wskazuje Mirosława Diwyk-Koza, rzeczniczka gminy Mielno.
Gąski zaskarżyły decyzję w sądzie administracyjnym, ale w obu instancjach przegrały.
– Została nam ostatnia droga, z której zamierzamy skorzystać. To skarga do Trybunału Konstytucyjnego na specustawę jądrową – mówi Diwyk-Koza.